sobota, 12 stycznia 2013

13. Szlaban

- Co ci strzeliło do łba Harry?! - krzyknęła Hermiona w Pokoju Wspólnym Gryffonów - Dobrze wiedziałeś, że taki komentarz całkowicie wyprowadzi go z równowagi! A do tego szlaban...
- Mam to w dupie - powiedział Zielonooki.
Dziewczyna spojrzała na niego czekoladowymi oczami, które zaszkliły się nieco.
- Szkoda Harry, że masz to w dupie... Zachowałeś się dokładnie tak jak Malfoy!
- Stary co ty odwalasz? - powiedział Ron - Sprowokowałeś go... Co jest z tobą? Przegrałeś jeden mecz i już musisz pokazywać swoją złość?!
- To nie tak...
- ...więc jak?!
- Nie wasza sprawa! - krzyknął wściekły Harry i wstał.
Dwójka przyjaciół spojrzała na niego z wyraźnym szokiem na twarzy.
- Nie musisz się na nas wyżywać! - powiedziała Hermiona - Co się z tobą dzieje ostanio, co Harry? Usiądź i uspokój się!
Chłopak spojrzał na nich. Mieli rację.
- Muszę się przejść. - powiedział i wyszedł.

Szedł pustymi korytarzami Zamku zastanawiając się gdzie jest Jasmin. Nie widział jej ani na śniadaniu, ani na zajęciach, ani na meczu Quidditcha... Usłyszał ucieszoną grupkę Ślizgonów, która rozmawiając o meczu szła na kolację do Wielkiej Sali. Przechodząc obok niego oczywiście nie szczędzili sobie chamskich tekstów. Harry mając świadomość tego, że zarobił już jeden szlaban postanowił to zignorować. Oddalił się od nich. Czuł się strasznie źle. Tak bardzo chciał móc napisać o wszystkim Syriuszowi... Minęło pół roku odkąd umarł, a on wciąż nie był gotowy żeby o tym porozmawiać.
* * *
Następnego dnia ostatnią lekcją były Eliksiry ze Ślizgonami. Wszyscy weszli do sali. Harry rozejrzał się. Nigdzie nie było Jasmin. I w tym momencie drzwi otworzyły się i blondynka weszła do środka siadając obok Padmy Patil. Była smutna i nie uśmiechała się. Tępo wpatrywała się w swoją książkę. Snape był wyjątkowo zły przez co z byle powodu odjął Gryffonom kilkanaście punktów. Harry postanowił, że nie będzie go prowokował. Nie odzywał się i wykonywał jego polecenia jak najlepiej mógł. Chciał uchwycić kontakt wzrokowy z Jasmin jednak ani razu mu się to nie udało, gdyż ona zachowywała się tak jakby go tam nie było. Domyślił się, że coś jest nie tak.

Po Eliksirach Harry udał się przed Wielką Salę. Szlaban z Malfoyem. Tylko tego mu brakowało. Żałował, że go sprowokował ale czasu niestety nie mógł już cofnąć... Oparł się o ścianę i czekał na panią Hooch. Po chwili zjawił się Draco. Spojrzał z kpiną na Harry'ego i prychnął ale nie odezwał się. Najwidoczniej również nie chciał zarobić kolejnego szlabanu. Harry dostrzegł biały bandaż na jego dłoni. Zastanawiał się co takiego mu się stało, aż w końcu przyszła pani Hooch.

- Po rozmowie z profesor McGonagall i profesorem Snape'm, wspólnie uznaliśmy, że zasługujecie na dużą karę. Mugolska bójka na oczach całej szkoły... Jak wy się zachowujecie? Jaki przykład daliście pierwszorocznym? Jak w ich oczach teraz wygląda Hogwart? Trzeba to naprawić, a w związku z tym, że obydwoje jesteście bardzo dobrzy w Quidditch'u, udzielicie wszystkim chętnym lekcji jutro po zajęciach. I niech się tylko dowiem, że komuś stała się krzywda albo został niewłaściwie potraktowany to pożałujecie...
- To wszystko? - zapytał blondyn.
- O nie panie Malfoy. Chyba pan nie myślał, że pójdzie wam tak łatwo? Oddacie mi teraz różdżki i pójdziecie posprzątać wszystkie szatnie na boisku. Bez użycia czarów...
- Tyle?
Skarciła go wzrokiem i mówiła dalej:
- Oprócz tego na wszystkich wspólnych zajęciach będziecie siedzieć obok siebie...
- NIE! - krzyknęli równocześnie.
- Będziecie siedzieć obok siebie, aż w końcu nauczycie się normalnie zachowywać. Na początek niech będzie dwa tygodnie, zobaczymy później...
- Ile?! Pani profesor... - zaczął Harry.
- Pani chyba żartuje!
- Nie. Nie żartuje. A teraz dajcie różdżki i do roboty bo nie wyjdziecie dopóki nie skończycie, a jak wyjdziecie za późno złapie was pan Filch i dostaniecie kolejny szlaban... raz, dwa! Później się do mnie zgłoście.
Oddali niechętnie różdżki i udali się w kierunku boiska Quidditcha.
- To wszystko przez ciebie Potter
- To ty się na mnie rzuciłeś Malfoy
- Sprowokowałeś mnie..
- Więc naucz się nad sobą panować
- Chuj
- Spierdalaj
Weszli najpierw do szatni Krukonów. Wszędzie były porozrzucane ręczniki, przewrócone kosze na śmieci, pełno kurzu i dziwnych rzeczy jak stara żółta skarpetka czy zwinięte w kulkę bokserki.
- Fuj.. - powiedział blondyn z niesmakiem - W życiu tego nie dotknę.
Harry spojrzał na niego ze zdziwieniem. Mówił śmiertelnie poważnie.
- Co? - powiedział rozbawiony.
- Gówno Potter. Nie dotknę tego syfu.
- No tak.. w domu całą brudną robotę odwalają za ciebie skrzaty..
- Bo od tego są Potter! Ja nie zamierzam tego robić.
- Zachowujesz się jak panienka - powiedział Harry.
- Odwal się
- Na pewno nie posprzątam za ciebie. Podzielimy się po połowie.
- Dobra, ty zajmij się skarpetką a ja popatrzę.
- Na pewno nie Malfoy. Sprzątasz szatnie Krukonów i waszą, a ja naszą i Puchonów.. W ten sposób unikniemy swojego towarzystwa. Pasuje?
- Nie będę sprzątał TEJ szatni. - powiedział patrząc z odrazą na skarpetkę.
- Jesteś durniejszy niż myślałem...
- Uważaj na słowa Potter... Posprzątam naszą i Puchonów, ty zajmij się szatnią Krukonów i waszą...
Harry spojrzał na niego uśmiechając się. Tylko na to czekał...
- Spoko. - powiedział.
Malfoy uśmiechnął się krzywo i ruszył w kierunku szatni Puchonów.
- Hej Malfoy!
- Czego?
- Zapomniałem ci powiedzieć, że mają zatkaną toaletę...
- Co? - zapytał nie wiedząc czy dobrze usłyszał.
- Gówno. - powiedział szczerząc zęby - Podobno gówno wypłynęło im z kibla. Miłego sprzątania! - zawołał i zamknął za nim drzwi.

Idiota, pomyślał Draco otwierając szatnię Puchonów. Na początku myślał, że Harry żartuje ale po chwili zdał sobie sprawę z tego, że mówił prawdę. Otworzył drzwi od łazienki po czym wybiegł z szatni z odruchem wymiotnym.
Kurwa! Zabiję go, normalnie mu tego nie daruję. Spojrzał jeszcze raz na drzwi od szatni Puchonów, ubrał rękawiczkę, zawiązał szalik na nosie i wszedł do środka.
- No kurwa nie mogę. - powiedział głośno znów ewakuując się z pomieszczenia.
Nagle za sobą usłyszał znajomy śmiech.
Odwrócił się i zobaczył Ray'a i Zabiniego.
- No i z czego się kurwa śmiejecie?! Potter zrobił mnie w chuja!
- Co tak śmierdzi? - zapytał Zabini ruszając chrapkami nosa i szukając źródła smrodu - Czy to...
Otworzył drzwi od łazienki.
Ray zaśmiał się delikatnie.
- O kurwa! - powiedział Zabini śmiejąc się - Hahahahahah... ooo stary... kawał kloca tu widzę!
Blondyn spojrzał na niego ze złością, a potem przeniósł wzrok na Ray'a.
- Co tu robisz? Myślałem, że jesteś wkurzony...
- Zrozumiał, że miałeś rację lejąc Jas no i już mu przeszło.. - wtrącił Blaise zatykając nos i wychodząc do nich.
- Zamknij się już - powiedział Draco wciąż patrząc na Ray'a pytającym wzrokiem.
- Potrzebujesz różdżki? - zapytał wyciągając kawałek drewienka.
Ray wiedział, że nie ma sensu od nowa wchodzić na temat Jasmin. Z jednej strony miał ochotę mu przywalić za to jak potraktował swoją siostrę, a z drugiej wiedział, że ich ojciec ukarałby ją znacznie gorzej.
Draco z kolei wiedział, że Ray jest na niego wściekły tylko nie daje tego po sobie poznać ale wiedział też, że mu przejdzie. Dlatego tak jak on postanowił nie wracać już do tego tematu.
Wyciągnął rękę biorąc od niego różdżkę.
- Dzięki - powiedział po czym machnął kilka razy, błysnęło niebieskie światło i łazienka błyszczała czystością.
Zrobił jeszcze kilka ruchów i również szatnia wyglądała nienagannie. Uśmiechnął się oddając drewniany patyczek.
- No i zajebiście. Niech się Potter bawi swoimi skarpetkami...

Blondyn postanowił, że odczeka kilka godzin żeby pani Hooch nie podejrzewała go o używanie czarów. Kiedy zobaczył, że Harry już wychodzi poszedł za nim odebrać swoją różdżkę.
- I co dobrze się sprzątało skarpetki? - zakpił uśmiechając się szeroko.
Harry spojrzał na niego. Z czego się tak cieszył? Biała koszula wyglądała tak samo czysto jak wcześniej. Nie wyglądał na kogoś kto właśnie wysprzątał dwie całkowicie brudne szatnie z łazienkami.

Kiedy odebrali swoje różdżki ruszyli bez słowa w swoim kierunku. Harry szedł pustym korytarzem. Wyglądało na to, że wszyscy są już na kolacji. Również skręcił korytarzem i ruszył w kierunku Wielkiej Sali gdy nagle zza rogu wyszła Jasmin. Spojrzała na niego po czym zawróciła. Harry pobiegł za nią.
- Poczekaj! - krzyknął doganiając ją.
Szła szybkim krokiem prosto nie patrząc na niego.
- Jasmin!
Wciąż nic. Złapał ją za ramię zatrzymując i odwracając.
- Jasmin co się dzieje? - zapytał.
Nie odpowiedziała, nawet na niego nie patrzyła. Dostrzegł jak oczy powoli napełniają jej się łzami. Drugą ręką złapał jej drugie ramię i potrząsnął nią.
- O co chodzi? Jasmin! Spójrz na mnie! - krzyknął lekko zdenerwowany.
Dziewczyna podniosła lekko wzrok, a po jej policzkach spłynęły dwie łzy.
- Zostaw mnie - powiedziała cicho.
- Chodzi o twojego brata? Co on ci zrobił? Powiedział ci coś? Uderzył cię? Chodzi o to, że o nas wie? No odpowiedz.. widzę twoje czerwone oczy, wiem, że dużo płakałaś. Co się stało?!
Milczała przez chwilę, aż w końcu powiedziała ze łzami w oczach:
- Chodzi o to, że ja wiem Harry.
Patrzył na nią nie wiedząc o czym mówi.
- Nie rozumiem?
Nie odpowiedziała.
- No odpowiedz mi, o co chodzi? O czym wiesz?!
O Cho Chang i o tym jak ją całowałeś, chciała krzyknąć ale wydusiła tylko:
- Puść mnie
Stała płacząc i nawet nie próbowała się wyrywać. Po prostu stała.
- Nie. Nie puszczę cię dopóki mi nie odpowiesz co się stało. Chyba zasługuję na jakieś wyjaśnienie? Myślałem, że łączy nas coś więcej...
- Ja też tak myślałam - powiedziała bardzo cicho a kolejne łzy spłynęły jej po twarzy.
- Też tak myślałaś? - powtórzył lekko zdenerwowany nie wiedząc o czym mówi - O co ci chodzi Jasmin?!
- Zostaw mnie...
- Nie!
- Zoooostaw ją Potter - usłyszeli za sobą znudzony ale zadowolony głos.

Draco opierał się ramieniem o ścianę, a ręce trzymał w kieszeni. Obok niego stał Ray i Zabini. Harry spojrzał na nich, a potem znów na Jasmin.
- Co on ci zrobił? Zastraszył cię? - zapytał - Nie możesz mu się postawić?!
Blondyn zaśmiał się podchodząc do nich.
- Nie słyszałeś Potter? - powiedział spokojnie uśmiechając się szeroko - Zostaw moją siostrę i wypierdalaj... albo ktoś znowu będzie miał przez ciebie kłopoty.
Harry odwrócił się do niego. Zrozumiał aluzję.
- Ktoś znowu będzie miał przeze mnie kłopoty?! Chciałeś chyba powiedzieć: znowu podbiję mojej siostrze oko. Myślisz, że nie wiem co się dzieje? To ty ją tak załatwiłeś.. Dobrze się zastanów zanim zrobisz to ponownie bo nie będę tego tolerował i nie będę trzymał języka za zębami...
Draco i Zabini zaśmiali się głośno.
- Nie wiem o czym mówisz Potter. Jasmin co ci się stało w oko? - zapytał.
Dziewczyna stała chwilę w miejscu tak jak ją zostawił Harry, aż w końcu spojrzała na swojego brata załzawionymi jeszcze oczami.
- Potknęłam się - powiedziała cicho.
Harry spojrzał na nią. Wiedział, że kłamie.
Draco uniósł dwie ręce i spojrzał na Pottera. Jego postawa mówiła "no i co?".
- Dobrze wiesz, że ona kłamie. - powiedział i odwrócił się w stronę Jasmin - Nie możesz pozwalać na to żeby tak tobą pomiatał. Jeśli sama czegoś nie zrobisz to to się nigdy nie zmieni!
Harry znów chwycił ją i zaczął potrząsać.

Jasmin zbladła. W pewnej chwili zaczęło jej się robić ciemno przed oczami i kręcić w głowie. Widziała jak Draco wyjmuje różdżkę i jak krzyczy coś w kierunku Harry'ego, a ten nie pozostaje mu dłużny. Czuła się bardzo słaba. Zanim całkowicie zrobiło jej się czarno przed oczami zobaczyła niebiesko-szare spojrzenie Ray'a.
Chwilę potem zemdlała.

3 komentarze:

  1. Jasmin to typowy przykład dziewczyny, nad którą facet znęca się psychicznie i fizycznie, ujęłaś to bardzo dobrze.

    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój mózg chyba zbliża się do eksplozji....

    OdpowiedzUsuń

Pochwal albo skrytykuj, klnij jeśli trzeba i szanuj innych komentujących:)