sobota, 12 stycznia 2013

17. Zły czas, złe miejsce

W sobotę rano Hermiona obudziła się czując na sobie chłodny powiew wiatru, który przedostał się do dormitorium przez uchylone okno. Podniosła się z łóżka i przetarła oczy. Od razu przypomniał jej się wczorajszy wieczór i przysięga, którą złożyła z Malfoy'em. Z perspektywy nowego dnia wszystko wyglądało inaczej. Zaczęła żałować, że to zrobiła. Nigdy wcześniej nie odczuwała żadnego bólu dlatego nie wiedziała co to znaczy "długi i bardzo bolesny Cruciatus". Bała się tylko tego, że z ich dwójki to właśnie ona się przekona jaki to ból.
- Boże dlaczego tego nie przemyślałaś? - powiedziała do siebie.
Czuła, że jest coraz bardziej zdenerwowana. Wygrzebała z kufra niewielką książkę w grubej, bordowej okładce i otworzyła ją. Kartki były puste dopóki nie dotknęła ich swoją różdżką. Wtedy ukazał się tekst. Tekst, który sama napisała - był to jej pamiętnik. Westchnęła ciężko patrząc na ostatnie co było w nim zapisane. "Piękny" początek wakacji z Wiktorem Krumem w roli głównej. Dźgnęła różdżką i tekst zniknął. Nie chciała teraz przypominać sobie tamtych chwil. Nabazgrała za to wszystko co się wydarzyło od początku roku. O tym jak poznała Jasmin i się z nią zaprzyjaźniła, jak uderzyła Malfoy'a w twarz i jak Zabini groził jej na korytarzu. Później opisała wczorajsze złożenie przysięgi i swoje obawy odnośnie tego co będzie musiała zrobić. Na końcu napisała na środku:
Obiecuję, że następnym razem będę myśleć.

Zamknęła książkę i wrzuciła ją z powrotem do kufra. Potem wzięła prysznic, ubrała się i zeszła do Wielkiej Sali na śniadanie. Ron i Harry już tam byli. Spojrzeli na nią dziwnie co dało jej do myślenia, że poprzedniego wieczoru nie poszli od razu spać.
- Cześć - przywitała się.
Zaczęli niby normalnie rozmawiać, a jednak cały czas czuła, że coś wisi w powietrzu. W końcu powiedziała:
- Posłuchajcie mnie... Odnośnie tego co wam wczoraj powiedziałam... chciałabym żeby...
Nie dokończyła bo przerwała jej Cho, która nagle pojawiła się przy stole.
- Harry, czy znajdziesz dzisiaj chwilę żeby ze mną porozmawiać? - zapytała - Na przykład po śniadaniu?
Chłopak spojrzał na nią niechętnie. Wciąż miał do niej żal ale stwierdził, że da jej szansę na wytłumaczenie się. Zgodził się. Powiedział żeby poczekała na niego na dziedzińcu.
- Czego ona może od ciebie chcieć? - zapytał Ron.
- Nie wiem, zobaczymy.

Wyszli w trójkę z Wielkiej Sali idąc w stronę dziedzińca, gdzie Harry miał się spotkać z Cho. Dziewczyna stała przy ławce rozmawiając ze swoją koleżanką, Amandą Westcher (była dziewczyna Ray'a, przypomina autorka). Harry już miał do nich podejść, gdy zobaczyli, że przez dziedziniec przechodzi Jasmin, a Amanda cofa się krok do tyłu nie pozwalając jej przejść.

Blondynka zatrzymała się i spojrzała na nią.
- Przepraszam - powiedziała chcąc przejść jednak dziewczyna nie odsunęła się.
- Właściwie to powinnaś przeprosić. Albo jeszcze lepiej: wynieść się z Hogwartu. Bo nikt cię tu nie chce zdziro. - syknęła jadowitym głosem Amanda i popchnęła Jasmin do tyłu.
Blondynka cofnęła się o krok ale nic nie zrobiła. Cho stała obok z założonymi rękami nie odzywając się. Patrzyła na Jasmin z kpiną.
- No co się tak głupio patrzysz? Czego się spodziewałaś? Zabrałaś mi Harry'ego, chociaż wzdycha do ciebie  pół szkoły... - powiedziała.
- Zabrałam ci Harry'ego? - przerwała jej Jasmin - Dziewczyno przecież ja cię nawet nie znam..
- Uważaj jak się do mnie odnosisz gówniaro. Jestem od ciebie trochę starsza! Radzę ci trzymać się od niego z daleka bo jak nie to...
- Cho..
Dziewczyna odwróciła się szybko i zobaczyła Harry'ego, Rona i Hermionę. Na jej twarzy pojawił się czerwony rumieniec.
- Tak się właśnie zastanawiałem o czym chcesz ze mną pogadać... Jednak teraz zdałem sobie sprawę, że to nie z tobą powinienem rozmawiać... - odwrócił się do blondynki - Jasmin posłuchaj...
* * *
- Dracoo, Dracooo.. no weź poczekaj na mnie... - krzyczała Pansy Parkinson wybiegając za blondynem i jego dwójką przyjaciół z Wielkiej Sali.
- Zróbcie coś bo przecież ją zaraz uduszę, przysięgam... - zwrócił się do Ray'a i Zabiniego.
- Ignoruj ją.. inaczej nigdy nie odpuści. - zaśmiał się Ray.
- Stary praktykuję to od kilku lat... Może lepiej ją czymś walnąć? - powiedział zmęczony Draco.
- Myślę, że...
- Draco - powiedział nagle Zabini, który zatrzymał się za nimi.
Odwrócili się. Patrzył w stronę dziedzińca jednak duży filar i drzewo znajdujące się za nim zasłaniały cały widok.
- Co jest? - zapytał.
- Zobaczcie.
Podeszli do niego i zobaczyli Cho wywijającą rękami i krzyczącą coś w kierunku Harry'ego, który również nie pozostawał jej dłużny, Amandę wyzywającą Jasmin, Hermionę, która próbowała odciągnąć blondynkę od całego zamieszania i Rona gapiącego się na całą sytuację z otwartymi ustami.
- Co tam się kurwa dzieje? - zapytał Zabini ale Draco już szedł w tamtym kierunku.
Wymienili spojrzenia z Ray'em i już mieli iść kiedy wpadła w nich Pansy przewracając na ziemię i lecąc za ukochanym.

Chłopak już chciał opieprzyć swoją siostrę, że po raz kolejny znajduje się tam gdzie Potter ale w ostatniej chwili przypomniał sobie o przysiędze. Jedno złe słowo, a zwijałby się z bólu krzycząc wniebogłosy uderzony Cruciatus'em.
- Jasmin.. - powiedział z lekkimi nerwami - Możesz mi wyjaśnić dlaczego po raz kolejny widzę cię w towarzystwie Bliznowatego?
- Draco ja...
- Nie obchodzi mnie... - zaczął ale urwał w połowie czując ból.
W porę się opamiętał. Spojrzał na Harry'ego.
- Potter ile razy mam ci kurwa powtarzać, że... - znowu nie dokończył gdyż Ron wyjął różdżkę celując nią w blondyna.
Draco również wyjął różdżkę spoglądając na Weasley'a z miną "skoro tak sie bawimy..".
- Wkurzasz mnie Malfoy, ciągle są przez ciebie kłopoty... - powiedział Rudzielec i już miał rzucić jakieś zaklęcie kiedy na blondyna rzuciła się... Pansy.
Skoczyła na niego jak dzikie zwierze na sawannie rzucające się na swoją zdobycz. Krzyczała jakieś głupoty obejmując go i mówiąc coś o wielkiej miłości. Wszystko jakby się zatrzymało, a sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Teraz wszystko bardziej przypominało komedię z nieco dziwnym poczuciem humoru, która została przerwana dopiero wtedy kiedy w pole widzenia Harry'ego i Ron'a wszedł nie kto inny jak Zabini Blaise.
Wściekły Ron rzucił zaklęciem, które przez przypadek trafiło Ray'a rozcinając mu twarz i zwalając z nóg. Harry nawet nie zdążył pomyśleć o tym żeby wyjąć różdżkę. Zaciśniętą pięścią z całej siły uderzył w nos Zabiniego, który wydał z siebie głośne "kurwa".
- To za bawienie się w Harry'ego Potter'a. - powiedział Harry.
Kiedy Zabini sięgał za szatę po różdżkę dostał drugi raz także z pięści tylko kilka razy mocniej.
- A to.. za Hermionę. - dodał Harry stojąc nad nim.
Potem było już tylko gorzej. Kiedy Hermiona i Jasmin próbowały odsunąć się z "pola bitwy" dostały zaklęciem od Zabiniego. Błysnęło mocne niebieskie światło, ktoś krzyknął, ktoś przeklną, słychać było piski Pansy i wycie Amandy, a na końcu wielkie BUM, żółte światło i wszyscy przestali się ruszać powstrzymani przez profesor McGonagall.
Była wściekła. Takiej nigdy jeszcze jej nie widzieli. Miała lekko rozszerzone źrenice, które były przepełnione złością i  mocno zaciśnięte palce na różdżce. Oddychała bardzo szybko.
- Cała dziesiątka do-mojej-sali. Natychmiast! - wyrzuciła z siebie.

Wszyscy bez słowa ruszyli za profesorką. Nikt nawet nie myślał żeby się odezwać. Wiedzieli, że zostaną surowo ukarani. Otworzyła kluczem drzwi od swojej sali i kazała im wejść do środka i czekać. Sama zabrała im różdżki i zniknęła za drzwiami.

Stali w milczeniu, aż w końcu blondyn odsunął z hukiem krzesło, usiadł na nim nonszalancko i włożył ręce do kieszeni. Odchylił głowę do tyłu i spojrzał w sufit, a potem wypuścił głośno powietrze z ust.
- Zajebiście - powiedział cicho ale nie wyglądał na złego. Raczej na kogoś komu było wszystko jedno.
Znowu nastała chwila milczenia, którą tym razem przerwała mocno przejęta sytuacją Pansy:
- Myślicie, że zostaniemy ukarani? - zapytała poważnym tonem.
Nikt jej nie odpowiedział, aż w końcu Draco zaczął się głośno śmiać.
- Nie kurwa.. nagrodzeni. - powiedział na co Zabini parsknął śmiechem
- Ale ja nic nie zrobiłam! - pisnęła dziewczyna - Nie mogę zostać ukarana! Nie wyciągnęłam nawet różdżki!
Zaczęła się tłumaczyć chociaż nikt jej nie słuchał aż w końcu drzwi otworzyły się i weszła profesor McGonagall, a za nią Filtwick i Snape. Ron przełknął głośno ślinę. i spojrzał przerażonym spojrzeniem na Harry'ego. Co ich czeka?
Profesorka zaczęła mówić. Po tonie głosu można było rozpoznać jak bardzo była wkurzona. Powiedziała, że  brak jej słów na to jaki przykład dali młodszym i jak się zachowali i że na pewno im tego nie popuści. Na samym początku odjęła wszystkim punkty, potem zaczął się wykład:
- ..Co wy w ogóle sobie myśleliście? Tak się nie zachowują czarodzieje! Ile razy mam.. panie Malfoy! Proszę wyjąć ręce z kieszeni i zachować się adekwatnie do sytuacji! Nie podoba mi się ta lekceważąca postawa, a z tego co wiem razem z Potterem mieliście już jeden szlaban w tym roku! I to za mugolską bójkę! - upomniała Malfoy'a i kontynuowała - ...Wszyscy mieliśmy już dość tych wiecznych wojen między domami! Wymyśliliśmy nawet integrację, o której mówił profesor Dumbledore na początku roku, wspólne zajęcia z innymi domami, wspólnie spędzany czas, zadania domowe... Niedługo ma się przecież odbyć obóz integracyjny! Mamy was tam wysłać i zastanawiać się czy się nie pozabijaliście?! Chcemy dla was jak najlepiej, a wy co?! Nawet głupiej rośliny nie umieliście wspólnie posadzić! Wszyscy nauczyciele bardzo się starali i co?! Bójki, kłótnie i pojedynki! Koniec tego! Dzisiaj razem z profesorem Snape'm i profesorem Filtwick'iem będziemy rozmawiać o tym z dyrektorem. To on zdecyduje jaka czeka was kara! Bo ja już nie mam do was siły i nie będę się z wami użerać... Dziwi mnie tylko to, że w te wasze bójki i konflikty zamieszane są dziewczyny. - spojrzała po nich zatrzymując wzrok na Hermionie - Nie spodziewałam się tego.
- Ale pani profesor... - zaczęła Pansy płaczliwym głosem.
- Nie chcę słuchać żadnych tłumaczeń!
- Ale ja nie jestem w to zamieszana! Po prostu tam...
- Panno Parkinson, proszę się nie odzywać. - powiedział Snape - Nas nie interesuje to kto zaczął, tylko to kto był w to zamieszany. A pani również brała w tym udział. I nie interesuje mnie to czy wracała pani z Wielkiej Sali czy chciała zapytać o pożyczenie podręcznika... Najwyraźniej w tym czasie znalazła się pani w złym miejscu. Następnym razem radzę unikać takich sytuacji. Chciałbym jeszcze dodać profesor McGonagall, że bez względu na to co powie dyrektor powinni dostać już dzisiaj jakąś karę. Coś co zajmie im resztę soboty.
- Całkowicie się z tobą zgadzam Saverusie! - powiedział Filtwick - Niech sprzątają sale i toalety. Ostatnio pan Filch był zajęty grabieniem liści i nie zdążył wszystkiego wyczyścić.
- Miałem na myśli coś bardziej męczącego ale niech i tak będzie. - syknął.
- Świetny pomysł. Zaraz was jakoś podzielimy... - powiedziała McGonagall patrząc po nich i myśląc - Hmm.. Weasley, Parkinson i Westcher, posprzątacie wszystkie sale i toalety na 3 i 4 piętrze, Blaise, Malfoy i Granger, zajmiecie się lochami i salą profesora Snape'a, Potter i Chang, dla was będzie.. hm.. Izba Pamięci oraz wszystkie sale i toalety na 5 piętrze, a pan Stonem i siostra pana Malfoya posprzątają salę profesor Trelawney oraz jej gabinet i toaletę znajdującą się przy tej wieży. Czy wszystko jest zrozumiałe?
Pokiwali niechętnie głowami.
- Wspaniale. - syknął Snape - No więc na co czekacie? Do sprzątania. Jak skończycie to niech każdy się zgłosi do swojego opiekuna po różdżkę.
- A na dniach zostaniecie poinformowani jaką karę dostaniecie. - dodał Filtwick - Niech tylko porozmawiamy z dyrektorem...

5 komentarzy:

  1. Znakomity rozdzial, pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No no no...
    Jestem pod wrażeniem... Trzeci raz zaczynam czytać tego bloga, I jakoś wątpie, że mi się to znudzi...
    Kath.

    OdpowiedzUsuń
  3. dopiero zaczynam ale jak na razie ten rozdział jest najlepszy:)
    pozdrawiam
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde. Hermiona i Blaise. Już się boję ;o

    OdpowiedzUsuń
  5. ten rozdział bardzo mi się podobał ;)

    OdpowiedzUsuń

Pochwal albo skrytykuj, klnij jeśli trzeba i szanuj innych komentujących:)