sobota, 12 stycznia 2013

23. Dobra strona Zła

Minęło kilka dni. W sobotę Hermiona otworzyła oczy i spojrzała na zegarek. Była piąta rano. Najwyraźniej środki nasenne, które brała od pewnego czasu przestały działać. Musiała je brać bo tylko w taki sposób udawało jej się usnąć nie obwiniając się tym co spotkało Malfoy'a. Pomimo tego, że Harry i Ron różnymi sposobami próbowali poprawić jej humor, wciąż czuła się winna. Większość czasu spędzała sama w towarzystwie różnego rodzaju książek, które chociaż odrobinę pomagały jej zapomnieć o tej okropnej Przysiędze. Spojrzała na kalendarz. Minęły ponad dwa tygodnie odkąd Malfoy trafił do Szpitala Św. Munga, a w szkole wciąż był tematem numer jeden. Gryffonka wzięła długą kąpiel, po czym ubrała się i razem z Harry'm i Ron'em zeszli do Wielkiej Sali na śniadanie. Zanim usiadła rozejrzała się po stołach.
Puchoni zawzięcie dyskutowali na temat wyjazdu integracyjnego, o którym na początku roku mówił Dumbledore, Krukoni natomiast ze stosem książek na stole rozmawiali o jakimś konkursie wiedzy organizowanym w Hogwarcie, Ślizgoni podzieleni na grupki szeptali między sobą, a Gryffoni przeglądali Proroka Codziennego wyrażając swoje niezadowolenie odnośnie chaosu jaki obecnie panuje w Ministerstwie Magii. Część osób stała przy drzwiach głośno się śmiejąc, część łaziła w tą i z powrotem, Fred i George stali pomiędzy stołem Gryffonów, a Krukonów pokazując grupce drugoklasistów jakieś magiczne przedmioty, a Amanda z grupką przyjaciółek przechodziła obok obgadując nową fryzurę Padmy Patil. Wszyscy wydali się Hermionie nadzwyczaj szczęśliwi, roześmiani i rozbawieni. Nawet nauczyciele wyglądali na uśmiechniętych. Usiadła obok Neville'a i jednocześnie naprzeciwko Harry'ego i Ron'a po czym zaczęła mieszać herbatę. Mieszała ją i mieszała słysząc różne głosy wokół siebie, jednak nic do niej nie docierało. Podniosła głowę zawieszając wzrok na Lunie, która wieszała jakiś plakat przy wejściu, aż w końcu drzwi otworzyły się przyciągając jej wzrok.

Kiedy Draco Malfoy przekroczył próg Wielkiej Sali wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę. Wyglądał całkiem apetycznie. Miał na sobie odrobinę zwężane na dole, ciemno granatowe jeansy z lekko obniżonym krokiem, z kieszeni których wystawał zielony krawat i białą koszulę z byle jak podwiniętymi rękawami. Wyglądał na zmęczonego chociaż uśmiechał się delikatnie. Razem z Ray'em szli w kierunku stołu Ślizgonów rozmawiając o czymś. Podeszli do Zabiniego, który przywitał się z kumplem w tradycyjny dla facetów sposób po czym usiedli obok niego.

Hermiona odetchnęła z niesamowitą ulgą. Momentalnie odzyskała apetyt i uśmiechając się do Harry'ego i Ron'a zaczęła z nimi rozmawiać, tak jak robili to kiedyś.

Dwie godziny później Hermiona i Neville przyglądali się jak w Pokoju Wspólnym Gryffonów Ron i Harry grają w szachy.
- ..jak ty tak.. - powiedział Ron - ..to ja.. taaak! Koń na E7!
Pionek ruszuł naprzód po czym całkowicie zniszczył stojącego tam laufra. Hary jęknął, a Ron wydał z siebie okrzyk zadowolenia.
Hermiona postanowiła, że musi porozmawiać z Malfoy'em.
- Harry.. mogę zerknąć na mapę Huncwotów? - zapytała nagle.
- Jasne, jest.. na końcu książki do Transmutacji, gdzieś w torbie, nie wiem, poszukaj... Królowa na C4!
Hermiona wyjęła z torby przyjaciela mapę po czym zaczęła szukać kropki z napisem Draco Malfoy. W końcu udało jej się go znaleźć. Szedł sam korytarzem w kierunku tylnej części Zamku. Wrzuciła mapę z powrotem do torby Harry'ego po czym pobiegła rzucając im na pożegnanie "zobaczymy się później".

Kiedy już znalazła sie w tylnej części Zamku nie mogła go znaleźć. Żałowała, że nie wzięła ze sobą mapy. Oparła się o murek patrząc na zewnątrz i zastanawiając się gdzie on może być, gdy zauważyła ślady na śniegu prowadzące do małego domku przy jeziorku, gdzie od strony jeziora można było dostać się do Zamku (klik). Powoli zeszła po schodach starając się nie poślizgnąć, aż znalazła się na dole.
Chłopak stał bokiem oparty o ścianę i z założonymi rękami patrzył na zamarznięte jezioro. Otworzyła usta by coś powiedzieć ale zupełnie nie wiedziała co i jak na to zareaguje. Powinna go przeprosić? Powiedzieć, że cieszy się, że nic mu nie jest? To głupie, pomyślała i odwróciła się z zamiarem powrotu do szkoły.
- Co tu robisz Granger? - usłyszała nagle.
Zatrzymała się i spojrzała na niego. Nawet się nie odwrócił. Skąd wiedział, że to ona?
- ..Sama nie wiem. - odpowiedziała cicho patrząc na jego plecy.
Blondyn odwrócił głowę spoglądając jej w oczy po czym znowu zawiesił wzrok na zamarzniętym jeziorze.
- Wiesz. - powiedział momentalnie ją odczytując.
Zrobiła kilka kroków w jego stronę zatrzymując się po drugiej stronie łuku, o który się opierał. Czuła, że denerwuje się w jego towarzystwie. Znowu na nią spojrzał co jeszcze bardziej wybiło ją z równowagi. Wzięła głęboki oddech decydując, że nie będzie już patrzeć mu w oczy i tak jak on spojrzała na jezioro.
- Chciałam.. - zaczęła - ..chciałam ci powiedzieć.. że.. - oddychaj.. oddychaj, powiedziała sobie w myślach - ..że jeszcze nigdy w życiu niczego tak bardzo nie żałowałam jak to, że wpadłam na pomysł składania przysięgi..
Spojrzał na nią zdziwiony. Nie sądził, że naprawdę zacznie mówić.
- ..ostatnie dwa tygodnie były dla mnie prawdziwą katorgą. - ciągnęła dalej - Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, nie mogłam normalnie funkcjonować... Cały czas obwiniałam się o to co się stało.. nie mówię nawet, że teraz jest inaczej.. bo to wszystko moja wina. Przez moje głupie pomysły mogłeś stracić życie. Nie przypuszczałam, że mogę zrobić coś tak.. tak.. bezmyślnego. ..Jest mi przykro za to co się stało, to mnie powinien trafić Cruciatus. Ja.. chciałam.. chciałam.. - odwróciła głowę i spojrzała na niego - chciałam cię przeprosić. - dodała natychmiast uciekając wzrokiem.
Nastała cisza, która była dla niej tak okropna, że powiedziała:
- To jest ten moment kiedy mnie wyśmiewasz...
Oparł się o ścianę plecami tak, że patrzył prosto na nią. Ręce schował do kieszeni spodni. Zdziwiło go to co powiedziała i to, że przeprosiła. Takie zachowanie było mu całkowicie obce. Nie rozumiał jak można w taki sposób przyznać się do błędu i jak w ogóle można kogoś przeprosić... On nigdy by się na to nie zdobył. Zaskoczyła go i to bardzo. Nie przypuszczał, że usłyszy z jej ust coś takiego. Nie znał żadnej dziewczyny, która byłaby wstanie zdobyć się na takie coś i tym Granger bardzo mu zaimponowała.
- Cruciatus był moim pomysłem. - powiedział po chwili przyglądając się jej z zaciekawieniem.
I cieszę się, że to ja nim dostałem bo ty byś tego nie przeżyła, dodał w myślach.
- Jesteś dziwnie spokojny. Przeraża mnie to. - powiedziała spoglądając na niego.
Zaśmiał się krótko. Ale nie tak jak zwykle ironicznie, krzywo, pogardliwie. To był szczery śmiech, a oczy mu błysnęły. Prawdziwe rozbawienie jakiego Hermiona jeszcze nigdy u niego nie widziała. W tej krótkiej chwili nie wyglądał jak wredny, zły Ślizgon. Dało się w nim dostrzec normalną osobę. To małe coś sprawiło, że ona również uśmiechnęła się lekko i spojrzała na niego jak na człowieka, który tak jak inni ma uczucia, jest wrażliwy na bodźce i potrafi pokazać jakieś emocje.
- Jestem po prostu otumaniony lekami.. i chyba skrajnie wyczerpany. - powiedział.
Tym razem to on odwrócił wzrok zawstydzony tym, że pokazał przy niej jakiekolwiek emocje. Zmieszał się lekko co oczywiście nie umknęło uwadze Hermionie, która już miała coś powiedzieć kiedy chłopak odwrócił się szybko i ruszył w stronę schodów. Zatrzymał się jednak w drodze, odwrócił i spojrzał na nią.
- Nie powinnaś się obwiniać Granger. - powiedział i poszedł zostawiając ją samą.
* * *
- Cześć Hermiono! - powiedziała uśmiechnięta Jasmin widząc koleżankę wracającą do Wieży Gryffindoru.
- Hej, Jasmin.. nie miałyśmy ostatnio kiedy pogadać, co? - uśmiechnęła się do blondynki.
- To prawda. Byłam trochę załamana..
- ..ja też nie miałam najlepiej. Na szczęście chyba wszystko się ułożyło. - powiedziała.
- To prawda. Tak się ciesze, że Draco odzyskał pamięć.. naprawdę się o niego bałam. Najgorsze jest to, że do tej pory nie wiedzą jak to wszystko się stało. Tego jednego fragmentu nie mógł sobie przypomnieć... Powiedział, że nie wie kto to zrobił.
Hermiona spojrzała na nią.
- Grunt, że wszystko z nim w porządku. - powiedziała uśmiechając się.
- No nie do końca...
- Jak to? - zapytała marszcząc brwi.
- Jest strasznie osłabiony, ciągle musi brać leki bo jak ich nie weźmie ból wraca, eliksiry wzmacniające, zastrzyki.. Musi codziennie wychodzić na godzinne spacery i..
- Godzinne spacery? Dlaczego? - zdziwiła się Hermiona.
- Ma jakieś kłopoty z oddychaniem. Świeże powietrze podobno ma mu z tym pomóc..
- To straszne.. myślałam, że jest już z nim wszystko dobrze..
Jasmin spojrzała na nią smutno.
- Tak, wszyscy by tego chcieli. - westchnęła - Ale to nie wszystko.. najgorsze dla niego jest to, że nie może grać w Quidditcha.
- Jak to nie może?
- Pomijając fakt, że jest bardzo osłabiony i ma problemy z oddychaniem ma też uszkodzony błędnik i mógłby zrobić sobie krzywdę tracąc równowagę na miotle i spadając... Dlatego też zabronili mu chodzić gdziekolwiek samemu..
- Zabronili mu chodzić samemu?! - zdziwiła się - Kto?
- W szpitalu, powiedzieli, że go zwalniają ale trzeba na niego uważać. Nauczyciele wiedzą, pani Pomfrey też.. Ray i Zabini go pilnują.
Jasne, tak jak dzisiaj, pomyślała Hermiona.
- Poza tym nie będzie mógł wrócić na święta do domu bo musi nadrobić zaległości, oddać referaty i prace zaliczeniowe. Tak, że jeszcze trochę potrwa zanim wszystko wróci do normy.
- Strasznie mi przykro.. ale też cieszę się, że odzyskał pamięć. Wszystko co wymieniłaś to chyba nie są przewlekłe problemy.
- To prawda. Dlatego ja również się cieszę Hermiono. Wiem, że nie jest dla mnie najlepszym bratem ale.. jedynym jakiego mam i nie wiem co bym zrobiła gdyby coś mu się stało. - powiedziała lekko łamiącym się głosem.
- Rozumiem cie Jasmin. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Potrzeba tylko trochę czasu.
- Masz rację. Jednak lekarze mówili, że trochę więcej niż "trochę".
* * *
- Draco! Draco kochanie jak się czujesz?! - zapytała Pansy kiedy tylko blondyn przekroczył próg wejścia do Pokoju Wspólnego Zielonych.
Chłopak nie odpowiedział tylko podszedł do zielonej kanapy, na której siedział Ray z Zabinim i usiadł na kanapie znajdującej się naprzeciwko. Oparł głowę o oparcie i zamknął oczy powoli wypuszczając z siebie powietrze. Nagle na kanapę wskoczyła Mopsica ładując mu się na kolana.
- Odejdź. - powiedział cicho i spokojnie nie otwierając oczu.
Zabini wymienił znaczące spojrzenie z Ray'em.
- Daj mu spokój dziewczyno - powiedział Ray ale ona ani drgnęła.
Wciąż była zajęta "głaskaniem" Dracona.
- Tyle? - zaśmiał się Blaise - Stary, musisz się jeszcze wiele nauczyć. Wypierdalaj dziwko!!! W tej chwili! - warknął.
Nie musiał powtarzać. Oburzona Pansy od razu odeszła od blondyna i usiadła na drugim końcu pokoju głośno fukając i z troską obserwując swojego ukochanego.
- Widzisz? Tak to się robi. - powiedział zadowolony z siebie chłopak - Czasami zachowujesz się naprawdę dziwnie.
- Bo nie nazwałem Mopsa dziwką? - zaśmiał się Ray patrząc na kumpla - Dziwnie czyli jak?
- Jak nie-Ślizgon. - skwitował wracając do przeglądania gazety.
- Za to ty jesteś zdrowo popaprany, mówiłem ci już to, prawda? - zapytał ze śmiechem.
- Ta. - odparł od niechcenia.
Ray spojrzał na blondyna siedzącego naprzeciwko.
Nie wyglądał najlepiej. Przetarł jedną ręką oczy i rozejrzał się nieprzytomnie po Pokoju Wspólnym.
- W porządku stary? - zapytał Ray patrząc na niego.
Draco pokiwał głową nie mając nawet siły się odezwać. Siedział chwilę podpierając głowę ręką, którą trzymał na kolanie po czym wstał.
- Zmęczony jestem. - rzucił i poszedł zostawiając ich samych.

Wszedł do dormitorium czując się coraz gorzej. Zrobił się bardzo blady i zaczęło mu się kręcić w głowie. Szybko położył się na łóżku z obawą, że straci równowagę. Przez chwilę wszystko było w porządku, aż próbował się obrócić na bok. Przy każdej zmianie pozycji miał ogromne nudności i zawroty głowy. Sięgnął ręką po eliksir znajdujący się na szafce, jednak nim zdążył go wypić zwymiotował.
Kiedy ponownie otworzył oczy leżał na podłodze, a nad nim stał Teodor Nott z Zabinim i Ray'em.
- Zemdlałeś. - wyjaśnił któryś z nich przykładając mu eliksir do ust.
Wypił trochę i od razu poczuł, że da radę się podnieść.
- Dzięki. - powiedział wstając i siadając na łóżku - Wezmę prysznic i się położę - dodał po czym zniknął za drzwiami łazienki.
- Naprawdę nie jest z nim za dobrze. - powiedział Teodor znikając za drzwiami, a za nim wyszedł Ray i Zabini.

4 komentarze:

  1. Biedny Draco :( :( :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mi sie zrobiło slabo jak to czytalam ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz że ten "mały domek przy jeziorku" to przystań dla Łódek?

    OdpowiedzUsuń

Pochwal albo skrytykuj, klnij jeśli trzeba i szanuj innych komentujących:)