sobota, 12 stycznia 2013

27. Wakacje w Bułgarii

- Nazywam się Wiktor Krum i będę w tym semestrze uczyć was Obrony Przed Czarną Magią. - powiedział przechodząc obok nich i opierając się o biurko. - Dobrze wiem jak bardzo nie lubicie teorii dlatego przede wszystkim skupimy się na praktyce.. no ale poczytać też coś trzeba więc do dzieła...
- Ja pierdole co to ma być?! - syknął Ron do Harry'ego po czym odwrócili się patrząc na Hermionę, która wciąż siedziała zamurowana nie mogąc się ruszyć.
Nie, nie, nie! To jakiś żart.. tylko nie to!.. krzyczała podświadomość Gryffonki, która z trudem próbowała nie przypominać sobie wydarzeń jakie miały miejsce w wakacje.
Do końca lekcji dziewczyna siedziała myśląc, że gorzej już być nie może kiedy podczas wychodzenia z sali usłyszała:
- Hermiono, mogę cię prosić na chwilę?
Spojrzała na niego z nienawiścią.
- Widzimy się na Eliksirach. - powiedział Ron i razem z Harry'm i resztą uczniów wyszli z sali.
Dziewczyna powoli podeszła do biurka i spojrzała na nowego nauczyciela z oczekiwaniem.
- Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Nie sądzę abym miała o czym z tobą.. z panem.. rozmawiać. - odparła ze szczególnym naciskiem na przedostatnie słowo - Zaraz mam kolejne zajęcia. - dodała odwracając się i ruszając w kierunku drzwi.
- A więc wieczorem. W moim gabinecie. - usłyszała.
Zatrzymała się i z powrotem na niego spojrzała.
- Chyba się nie zrozumieliśmy.. ja nie mam najmniejszej ochoty z to.. z panem rozmawiać. Do widzenia.
- W takim razie nie dajesz mi wyboru. - powiedział spokojnie.
- Słucham? - zapytała zdziwiona.
- Dostajesz szlaban.
- Słucham?! Za co?!
- Za.. hm.. za pyskowanie.
- Przecież ja wcale nie pyskowałam! - zdenerwowała się - Nie można tak...
- Twoje słowo przeciw mojemu. Do zobaczenia o 18 w moim gabinecie. - powiedział po czym zadowolony z siebie wstał, odwrócił się do niej tyłem i zaczął układać książki na regale.
Hermiona stała jeszcze chwilę patrząc na jego plecy i nie wierząc w to co się właśnie stało, aż w końcu odwróciła się i wyszła bez słowa.

Wieczorem o 18 udała się do gabinetu Kruma. Jeszcze przed wejściem zawahała się. Tak bardzo nie chciała z nim rozmawiać... Zapukała trzy razy po czym weszła do środka.
- Spóźniłaś się. - usłyszała jak tylko zamknęła za sobą drzwi. Wiktor siedział za biurkiem i przeglądał jakieś kartki. - Siadaj. - wskazał na krzesło przed sobą.
Usiadła i spojrzała na niego bez żadnego wyrazu na twarzy.
- Chcę z tobą porozmawiać. - zaczął - O tym co się stało w wakacje...
Na wspomnienie o wakacjach Gryffonka zacisnęła mocno powieki i spuściła głowę. Nie chciała do tego wracać, a tym bardziej nie chciała sobie tego wszystkiego przypominać. Niestety bezskutecznie...

- Jesteśmy na miejscu! - powiedział uśmiechnięty Wiktor pokazując Hermionie swój wielki dom w Bułgarii - Zapraszam. - dodał otwierając drzwi.
- Dziękuję. - odwzajemniła uśmiech i rozglądnęła się dookoła - Pięknie tutaj.
Weszła do środka stając w wielkim holu. Dom był cudowny i ogromny. Bardzo cieszyła się, że w końcu będą mieli trochę czasu dla siebie. Położyła swoją torbę na ziemi i usiadła na skórzanej sofie opierając głowę o oparcie.
- Jejku jestem taka zmęczooona... - powiedziała zamykając na chwilę oczy.
- To może relaksująca kąpiel, a później łóżko? - zaproponował.
- Mhmm. - mruknęła. Co to jest? - zapytała widząc jak podaje jej kieliszek.
- Wino. Najlepsze. - uśmiechnął się.
* * *
- Nie, dziękuję, naprawdę mam już dość. - odmówiła kiedy dwie godziny później próbował dolać jej wina do kieliszka.
- To może teraz... - powiedział cicho odgarniając jej włosy za ucho - Pójdziemy do sypialni?
- Wiktor.. ja naprawdę..
Nie skończyła, ponieważ pochylił się i delikatnie pocałował ją w kąciki ust. Ona rozchyliła lekko wargi i pozwoliła mu żeby przyciągnął ją do siebie i zaczął namiętnie całować. Podobało jej się to. Bardzo. Miał takie pełne i seksowne usta, które były wręcz stworzone do dawania pocałunków. Po ciele przeszedł ją dreszcz, a na rękach pojawiła się gęsia skórka kiedy zszedł trochę niżej i zaczął muskać wargami jej szyję. Serce biło jej jak oszalałe, a w brzuchu tańczyły motyle. Zatopiła rękę w jego włosach i odnalazła swoimi ustami jego wargi.
- ...mmm tak się cieszę, że cie mam. - zamruczała cicho nie przerywając. Czuła na sobie jego szybki oddech.
Kiedy chciała się lekko cofnąć przytrzymał ją swoimi ustami. Więcej już nie protestowała, aż wziął ją na ręce i zaniósł do wielkiej sypialni kładąc na łóżku i kontynuując swoje pocałunki zdejmując z niej ubranie.
- Wiktor.. ja nie mogę. Nie jestem jeszcze na to gotowa. - powiedziała zatrzymując mu rękę.
- Daj spokój kochanie, to same przyjemności... - powiedział rozpinając jej bluzkę.
- Nie, ja mówię poważnie. Przestań. - wyszeptała odsuwając się.
Chłopak usiadł na łóżku i prychnął.
- Świetnie. - powiedział do siebie po czym wstał z łóżka - Nie sądziłem, że taka jesteś.
- Słucham? - zapytała zupełnie nie wiedząc o co mu chodzi - Jaka?
- Taka cnotliwa. Nie musisz udawać. - odparł niemiło.
- Dlaczego tak mówisz? - zapytała cicho czując, że oczy lekko zaszły jej łzami.
- Bo tak jest? Chciałem ci tylko powiedzieć, że ja też mam swoje potrzeby i nie zamierzam czekać w nieskończoność...
- Przestań tak mówić... - wyszeptała.
- Idę spać. Położę się w drugiej sypialni. - powiedział zimno.
- Przecież możesz położyć się tutaj...
- Nie, pewnie nie jesteś jeszcze gotowa. - przerwał jej po czym wyszedł bez słowa i zamknął za sobą drzwi.
- Wiktor! - zawołała za nim ale nie wrócił. Opadła na poduszki podwijając nogi pod szyję.
Zrobiło jej się okropnie przykro i dopiero teraz pozwoliła sobie na płacz. Zabolało ją to co powiedział. Nie sądziła, że może ją tak zranić. Przecież zawsze był taki czarujący i delikatny... Jeszcze długo chlipała w poduszkę, aż w końcu uspokoiła się i zasnęła.

Następnego dnia obudziła się z bólem głowy i czerwonymi oczami. Zanim wstała jeszcze długo myślała o sytuacji jaka miała miejsce poprzedniego dnia i doszła do wniosku, że może rzeczywiście to ona zrobiła coś złego... Pomimo wewnętrznych głosów, które mówiły jej, że jej chłopak zachował się jak największy dupek stwierdziła, że to co się wydarzyło jest tylko i wyłącznie jej winą. Kiedy wyszła spod prysznica i się ubrała zeszła na dół. Wiktor siedział w kuchni pijąc kawę i przeglądając gazetę.

- Dzień dobry. - powiedziała podchodząc i siadając obok niego przy stole.
- Dzień dobry. - odparł lodowatym tonem.
- Wiktor.. - zaczęła ale on nawet nie podniósł głowy - Wiktor popatrz na mnie proszę. - dodała ciszej. Chłopak podniósł głowę i spojrzał na nią bez żadnego wyrazu na twarzy. - Przepraszam... - powiedziała - Strasznie mi przykro za to co się stało, nie chciałam żebyś się źle poczuł.
- Cieszę się, że to mówisz. - powiedział w końcu - Tak czułem, że wszystko sobie przemyślisz, wiedziałem, że jesteś inteligentna.
- Czyli między nami w porządku? - zapytała niepewnie.
- Oczywiście kochanie. - powiedział przyciągając ją do siebie i całując namiętnie.
- Od razu mi lepiej. - powiedziała uśmiechnięta czując, że poprawia jej się humor - To co, pokażesz mi dzisiaj miasto, tak jak obiecałeś? - zapytała.
- Nie żartuj.. kto by chciał w taką pogodę oglądać jakieś głupie zabytki. Mam lepsze plany.
- Ale...
- Oj bądź już cicho, zawsze musi ci coś nie pasować?
- Nie, nie... - powiedziała szybko nie chcąc znowu go denerwować - W porządku. Więc co zaplanowałeś?
- No jak to co? - zaśmiał się - Impreza kotku! Wcześniej pójdziemy na plażę z moimi znajomymi i popływamy trochę w morzu.

Dwie godziny później dostali się na piękną plażę w miejscowości Warna, gdzie czekała na nich trójka znajomych Wiktora. Kiedy tylko pojawili się na horyzoncie na szyję chłopaka rzuciła się wysoka brunetka w krótkiej sukience z cienkiego materiału.
- Wiktor! Jak ja cię dawno nie widziałam! Jak się cieszę! - wołała wprawiając tym Hermionę w osłupienie.
- Siema Wiktor! - zawołał przystojny chłopak - Może nas przedstawisz?
- No tak, jasne! Kevin, to jest Hermiona, Hermiona to jest Kevin, Samanta i Elena. - powiedział Krum.
Gryffonka uścisnęła po kolei dłonie uśmiechając się szeroko i przedstawiając. 
Z czasem doszła do wniosku, że Samancie, która rzuciła się na szyję Wiktorowi bardzo nie odpowiada jej towarzystwo. W większości ignorowała Hermionę całkowicie siedząc na ręczniku i robiąc maślane oczy do jej chłopaka. Wiktor wcale nie był gorszy bo złapał przynętę i również wpatrywał się w dziewczynę zapatrzony jak w święty obrazek.
- ..oh ależ tu gorąco! - zachichotała Samanta po czym teatralnie zdjęła sukienkę przed oczami Kruma.
Tego już było za wiele dla Gryffonki. Wstała i ruszyła w kierunku morza, gdzie usiadła na piasku mocząc stopy w wodzie. Całkowicie nie mogła zrozumieć zachowania Wiktora. Kiedy byli w Wielkiej Brytanii był całkowicie inny, jak to możliwe, że zmienił sie o 180 stopni? A może on się wcale nie zmienił tylko ona go po prostu nie znała? Te myśli towarzyszyły jej przez cały czas aż usłyszała nad sobą miły głos.
- Zawsze tak się zachowuje? - odwróciła się i zobaczyła Kevina, który usiadł obok i zaczął bawić się piaskiem.
- Nie rozumiem? - powiedziała nie do końca wiedząc o co mu chodzi.
- No Wiktor. - wyjaśnił przeszywając ją swoim spojrzeniem.
Spuściła głowę nie wiedząc co powiedzieć i posmutniała trochę.
- Wczoraj się trochę pokłóciliśmy. - mruknęła cicho - Od przyjazdu tutaj zachowuje się.. inaczej.
- Nie powinnaś się zgadzać na takie traktowanie. Nie wiem po co udajesz, że nie widzisz jak ją podrywa. Chcesz zobaczyć jaki będzie następny krok? Przecież to oczywiste...
- Przestań! - oburzyła się Gryffonka - Nie masz pojęcia o tym jak jest między nami. Nie masz prawa tak mówić. Ufam mu, może to tylko jego stara koleżanka.
- Stara koleżanka? - zaśmiał się - To jego była dziewczyna, z którą się schodził i rozchodził kilkanaście razy.
Hermiona podniosła wzrok na chłopaka i odwróciła się. Samanta właśnie karmiła Wiktora owocami.
- Jesteś bardzo ładna. Zasługujesz na lepsze traktowanie. - usłyszała uprzejmy głos Kevina.
Spojrzała na niego. Patrzył na nią z delikatnym uśmiechem. Chciała zaprzeczyć, powiedzieć cokolwiek ale nie mogła. Z prostego powodu: miał racje. Wiktor nie powinien jej tak traktować... Odwzajemniła uśmiech.
- Hej! Co to za flirty! - usłyszała roześmiany głos Eleny, a Hermiona dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że jest bardzo podobna do Kevina. Musieli być spokrewnieni. - Niedługo będziemy się zbierać do domu żeby coś zjeść, a potem na imprezę! - zawołała.
- To moja siostra. - wyjaśnił Kevin odczytując myśli Gryffonki i uśmiechając się.
* * *
- Dlaczego tak się zachowujesz? - zapytała Hermiona kiedy razem z Wiktorem weszli do domu, a ten obrażony rzucił torbą i usiadł na kanapie.
- Ja?! - zaśmiał się - To może lepiej ty pomyśl jak ty się zachowujesz!
- O co ci chodzi? Nie krzycz na mnie, możemy chyba normalnie porozmawiać? - powiedziała siadając na przeciwko niego.
- O to, że zachowałaś się jak jakaś puszczalska! - krzyknął.
Nastała chwila ciszy w ciągu, której Hermiona patrzyła na niego z wyraźnym szokiem na twarzy.
- Co ty powiedziałeś Wiktor? - zapytała spokojnie.
- Słyszałaś! Cały dzień wdzięczyłaś się do Kevina, co myślałaś, że ja tego nie zauważę? Ty głupia idiotko!
- Co?! - krzyknęła Hermiona czując, że zbiera się w niej złość. Wstała zdenerwowana. - Jak możesz tak w ogóle mówić kiedy to ty cały dzień robiłeś maślane oczy do tej twojej Samanty! Ja zamieniłam z Kevinem raptem dwa zdania!
- Przestań kłamać i nie podnoś na mnie głosu! - krzyknął wściekły po czym również wstał podchodząc do niej - Widziałem jak na niego patrzyłaś! Pewnie miałaś ochotę dobrać mu się do spodni!
Głośne klaśnięcie rozległo się po całym salonie, a chwilę później Wiktor trzymał się za pulsujący bólem policzek. Hermiona ze łzami w oczach odwróciła się i poszła do sypialni gdzie po raz kolejny wypłakała się w poduszkę.
* * *
- Hermiona. Obudź się. - usłyszała ciche wołanie nad sobą.
Otworzyła zapuchnięte oczy i zobaczyła nad sobą Wiktora, który gładził ją ręką po włosach. Mruknęła coś bliżej nieokreślonego nie podnosząc głowy.
- Za godzinę mamy być na rynku. - powiedział spokojnym tonem.
- Nie mam ochoty iść na imprezę. - odpowiedziała cicho.
- Ja też nie ale umówiliśmy się więc nie chcę wystawić moich znajomych.
- Twoich znajomych czy Samantę? - zapytała podnosząc wzrok i patrząc na niego.
- Znowu zaczynasz? Naprawdę nie mam ochoty się kłócić. Porozmawiamy o tym na spokojnie kiedy wrócimy, dobrze? 
Pokiwała zrezygnowana głową, podniosła się i poszła do łazienki żeby wziąć prysznic, ubrać się i pomalować.

- Zamierzasz w tym wyjść? - zapytał oburzony kiedy stanęła przed nim w czarnej sukience z rękawem trzy czwarte.
- A dlaczego nie? - zapytała - Przecież ta sukienka niczego nie odkrywa.
- Nie, wcale. Przebierz się, nie mogę pozwolić żebyś w tym wyszła do klubu.
- Wiktor..
- Nie Hermiono. W tej kwestii nie odpuszczę. Pospiesz się bo nie mamy czasu. - przerwał jej i odszedł, a zrezygnowana Gryffonka poszła się przebrać.
* * *
- Bardzo ładnie wyglądasz. - usłyszała nad sobą głos Kevina, kiedy wyszła na wielki taras oglądając okolice.
Klub znajdował się na szczycie wysokiego budynku przy morzu, tak, że można było zobaczyć też panoramę wielkiego, świecącego w nocy miasta.
Miała na sobie czarną koszulę z cienkiego materiału włożoną do obcisłych, jeansowych rurek i wysokie, również czarne sandałki na platformie.
- Nie licząc zapuchniętych od płaczu oczu. - dodał kiedy na niego spojrzała.
- Kevin.. naprawdę nie powinieneś.. - zaczęła ale urwała - dziękuję. - powiedziała w końcu.
- Podoba ci się miasto? - zapytał po chwili niezręcznej ciszy.
- Niestety nie miałam okazji go zwiedzić. Wiktor powiedział, że nie ma sensu marnować czasu na głupoty. - rzekła ze smutkiem w głosie po czym odwróciła się z zamiarem powrotu do budynku - Powinnam już wrócić do śro...
Nie skończyła bo to co zobaczyła sprawiło, że wszystko wokół się zatrzymało. Na środku parkietu, w budynku, stała Samanta z Wiktorem, obściskując się i całując głęboko.
- Może masz ochotę zwiedzić je teraz? - zapytał robiąc dwa kroki i podchodząc do niej.
Pokiwała głową i chwilę później szli już w kierunku centrum.
* * *
- Chyba mamy do pogadania! - usłyszała niemiłe warknięcie kiedy tylko przekroczyła próg domu Wiktora. Była trzecia w nocy. - Siadaj. - warknął.
Dziewczyna spojrzała na niego pustym wzrokiem, po czym przewracając oczami ruszyła w kierunku sypialni. Jedyne o czym teraz marzyła to ciepła kąpiel i sen. Tak, dużo snu. Tyle rzeczy musi przemyśleć..
- Gdzie się wybierasz? Nie słyszałeś co powiedziałem? - powiedział stając jej na drodze.
- Wiktor, potrzebuję przemyśleć sobie parę spraw. Nie chcę teraz o niczym z tobą rozmawiać. - powiedziała z bólem patrząc mu w oczy.
- Nie obchodzi mnie to. - powiedział z dziwnym spokojem w głosie - Najpierw odpowiesz mi na pytanie: co do kurwy robiłaś przez cały wieczór z Kevinem?
- Na pewno nie to co ty i Samanta. - odpowiedziała i wiedząc, że nie ma odwrotu dodała - Widziałam was. Widziałam jak ją całowałeś.
Przez chwilę miał bardzo dziwny wyraz twarzy, z którego nic nie dało się odczytać. Szybko jednak ściągnął brwi marszcząc czoło i spojrzał na nią ze złością.
- Nie wiem o czym mówisz i nie zmieniaj tematu! Sama zachowałaś się jak dobrze wiesz kto! - krzyknął wściekły łapiąc ją za nadgarstki i szarpiąc - Za kogo ty mnie uważasz?! Myślisz, że jestem głupi i sobie na to pozwolę?!
- Puść mnie! - krzyknęła próbując wyszarpać swoje ręce z jego uścisku, a kiedy już jej się udało, poleciała do tyłu uderzając w komodę i lądując na zimnej posadce.
Popatrzyła na niego wystraszona po czym dotknęła ręką tył swojej głowy i spojrzała na dłoń, na której widać było krew.
- Pokaż to - powiedział Wiktor natychmiast przy niej siadając.
Odsunęła się od niego nie chcąc żeby jej dotykał. Po chwili jednak uległa kiedy chwycił mocno jej dłoń i wziął by móc zobaczyć ranę.
- Nie wygląda dobrze, chodź, zakleimy to. - powiedział już spokojnie.
Pomógł jej wstać i poprowadził ją do kuchni, gdzie posadził na wysokim krześle i opatrzył ranę.
- Przepraszam - mruknął cicho patrząc jej w oczy. Był taki smutny.. jak mogła mu nie wybaczyć?

Później było już tylko gorzej bo następnego wieczora, kiedy wróciła z krótkiego spaceru zastała Wiktora z Samantą w.. łóżku. Nie zwracając uwagi na nic wybiegła z domu z płaczem i nigdy już tam nie wróciła. Na szczęście Kevin pomógł jej z powrotem bezpiecznie dostać się do Londynu. Rodziców jednak musiała okłamać, że wyjazd był bardzo udany - nie chciała ich martwić, a jeśli chodzi o Wiktora to od tamtej pory nie odpisywała mu na listy.. a nawet ich nie czytała. Od razu lądowały w kominku.

Podniosła głowę i spojrzała niepewnie w jego oczy. Czego on jeszcze od niej chce?

7 komentarzy:

  1. Jestem geniuszem!

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawy ten rozdział, ukazuje dosyć niecodziennego wiktora, nie spodziewałam się :)

    OdpowiedzUsuń
  3. właśnie takiego sobie go zawsze wyobrażałam. taki wielki bułgar z durmstrangu.. brr. Ja bym się bała ; /

    OdpowiedzUsuń
  4. nie rozumiem tylko tego że najpierw wiktor jest taki okropny a potem zachowuje się tak miło oraz dziwię się hermionie że już wcześniej nie wyjechała

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sie nazywa bipolarnosc kotku ;)

      Usuń
  5. Ja na jej miejscu nie dałam bym mu z liścia tylko od razu prawego sierpowego!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. czytam : Hermiona zamarła.
    1.lucek nie bo go by nie przyjęli
    2.Rodzina Hermiony?Sami mugole.
    3.Pierwsza Miłość Hermiony a więc Krum
    Nazywam się ...Wiktor Krum
    Wiedziałam!!!

    OdpowiedzUsuń

Pochwal albo skrytykuj, klnij jeśli trzeba i szanuj innych komentujących:)