sobota, 12 stycznia 2013

34. Jeden dzień drugi popędza

Zima powoli dobiegła końca. Śnieg stopniał, dni stały się dłuższe, a humory uczniów, mimo zbliżających się egzaminów, znacznie lepsze. Coraz więcej osób wychodziło w weekendy do Hogsmeade lub spędzało czas na świeżym powietrzu. To jednak nie było głównym powodem poprawy humorów w Hogwarcie. Wszyscy cieszyli się przede wszystkim dlatego, że znów zaczął się sezon Quidditcha. No.. może prawie wszyscy bo pewien arogancki szukający ze Slytherinu dostał zakaz grania do końca roku. Im bliżej było do pierwszych treningów tym gorszy miał humor. Nie mógł zrozumieć decyzji nauczycieli, ponieważ od jego "wypadku" minęło bardzo dużo czasu, przestał brać leki i naprawdę czuł się o wiele lepiej. Tego dnia postanowił, że pójdzie do Snape'a i zapyta czy pozwoli mu wrócić do drużyny.

O złamanym nosie Zabiniego słyszała już chyba cała szkoła. Wszyscy szeptali między sobą zastanawiając się czy to tylko głupia plotka, czy rzeczywiście ta ułożona i spokojna kujonka z Gryffindoru go uderzyła. Hermiona od tego zdarzenia starała się unikać kłopotów. W głębi siebie wiedziała, że Blaise na sto procent zapragnie się zemścić i trochę ją to przytłaczało. Nie chciała mieć kłopotów i czuła, że wpada w paranoję bo kiedy szła po kolacji do łazienki poprosiła Rona, żeby ją odprowadził, a kiedy wracała oglądnęła się za siebie dobre tysiąc razy. Dobrze wiedziała, że jej zachowanie jest co najmniej dziwne. Jednak wyszła z założenia, że lepiej dmuchać na zimne. Z jednej strony była zadowolona z tego co zrobiła i była niemal pewna, że gdyby sytuacja się powtórzyła postąpiłaby tak samo, jednak im więcej czasu mijało tym większe zaczynała mieć wątpliwości. Harry w końcu zauważył co się dzieje z jego przyjaciółką i postanowił z nią porozmawiać. Bardzo jej tego brakowało i rozmowa z nim trochę ją uspokoiła. Na tyle, że mogła z powrotem skupić się na książkach, zadaniach domowych i nauce. Siedzieli w Pokoju Wspólnym Gryffonów na jednaj z czerwonych kanap i śmiali się w najlepsze. Dopiero teraz Gryffonka uświadomiła sobie jak bardzo w ostatnim czasie zaniedbała ich przyjaźń. Bez przerwy coś się działo, że nie miała nawet czasu dla Harry'ego i Rona. Przysięgła sobie w duchu, że musi to nadrobić.
Ich rozmowę na temat brzydkiej bluzki Lavender przerwał Ron, który wszedł do Pokoju Wspólnego i rzucił na stół Proroka Codziennego po czym spojrzał to na Harry'ego to na Hermionę.
- Tajemnicze zniknięcie Ruffensa Gryferyka? - przeczytał Harry - Kto to jest?
- Goblin. Pracuje w Banku Gringotta na najwyższym stanowisku. - wyjaśnił Ron, a Hermiona zmarszczyła brwi.
- Najpierw Knot, teraz ten cały Gryferyk... - powiedziała cicho - Dziwne rzeczy się ostatnio dzieją, nie sądzicie?
- To już wiemy od dawna Hermiono. Szkoda tylko, że zamiast wyjaśnień mamy kolejne pytania pozostawione bez odpowiedzi. - powiedział smutno Harry, a Hermiona zaczęła się zastanawiać czy rzeczywiście powinni interesować się tą sprawą czy może odpuścić i pozwolić żeby działo się co chce. W końcu byli tylko trójką zwykłych nastolatków.
* * *
- I jak? - zapytał Zabini kiedy Draco wkroczył do Pokoju Wspólnego Ślizgonów i opadł na zieloną kanapę. Na pierwszy rzut oka było jednak widać, że jest zły. Nie. Zły to mało powiedziane. Był wściekły.
- No nie zgodził się. - powiedział z pretensjami w głosie - Powiedział, że mój ojciec z pewnością nie byłby zadowolony z faktu, że pozwolili mi z powrotem grać i że jak coś by mi się stało to odpowiedzialność spadłaby na niego.. na szkołę.. no.. na wszystkich od razu. Cudownie. - dodał zły po czym wystawił nogi na mały stolik i wsunął ręce do kieszeni.
Był facetem więc jak każdy chłopak potrzebował odrobinę adrenaliny, zabawy, konkurowania ze sobą, a gra na boisku doskonale się do tego nadawała. Quidditch jednak był dla niego czymś więcej niż zwykłą czarodziejską grą. Przede wszystkim był dla niego oderwaniem się od rzeczywistości, wyciszeniem i sprawdzeniem samego siebie. Choć nie zawsze wygrywali był jego częścią od kiedy tylko zaczął grać, od drugiego roku. Pozbawienie go tego wszystkiego sprawiło, że czuł się jak robot. Chodził na zajęcia, odrabiał prace domowe i następnego dnia znów szedł na zajęcia. W tej właśnie chwili pomyślał, że oddałby naprawdę wiele, żeby choć przez chwilę móc polatać nad boiskiem w poszukiwaniu małej, złotej kuleczki. Niestety nie mógł i czuł się jak dziecko, któremu zabrano najsmaczniejszego na świecie lizaka.
- Może spróbuj za tydzień jeszcze raz? - podsunął nagle Blaise.
- Nie ma szans. - mruknął - Snape powiedział, że mogę sobie od razu wybić z głowy późniejsze łażenie za nim bo zdania nie zmieni. A nawet gdyby on zmienił zdanie to Dumbledore na pewno by go nie poparł. Nic więc nie mogę już zrobić. - dokończył - No ale.. zamierzam inaczej umilić sobie ten czas. - dodał starając się ukryć smutek i wciąż pozostać Draco Malfoy'em po czym zmienił temat.
- Co teraz mamy? - zapytał w końcu któryś z nich.
- Zielarstwo.. a dokładniej zastępstwo z tym przygłupem Hagridem.
- Ja pierdole - powiedział blondyn zbierając rzeczy do torby i z trudem podnosząc się z wygodnej kanapy.

Nic bardziej nie mogło pogorszyć jego nastroju niż lekcja ze znienawidzonym pseudo nauczycielem, który nawet nie umiał poprawnie się wysłowić. Szli niechętnie do szklarni zastanawiając się co ten grubas wymyślił, aż dotarli na miejsce. Zebrani Gryffoni z piątego i szóstego roku już stali przed szklarnią i żywo rozmawiali o tym co wymyśli Hagrid. Według nich zawsze prowadził ciekawe i inne niż przeciętni nauczyciele lekcje. Wszyscy byli pogrążeni w rozmowach, a pogoda ewidentnie poprawiła im humor. Hermiona trzymając w ręce kilka książek rozmawiała z Harry'm i Ronem o dziwnym zniknięciu goblina, Neville opowiadał Deanowi co za roślinę ostatnio wyhodował, a Padma i Ginny tłumaczyły właśnie Jasmin kim jest Hagrid i jak prowadzi lekcje, gdy sam zainteresowany pojawił się na horyzoncie.
- Witojcie! - usłyszeli nagle za sobą donośny głos na co Ślizgoni zachichotali - Dzisiaj pokażę wam jak z Purchawki Złocistej przygotować susz znieczulający. Ale nie bójcie się.. to nie wszystko. - uśmiechnął się - Purchawki Złocistej nie da się wyhodować. Trzeba ją znaleźć. Tak. A gdzie rośnie? - zapytał.
- Na drzewie! - krzyknęła Pansy Parkinson na co wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem - Nie? - dodała ze smutkiem rozglądając się i widząc miny innych.
Hagrid zmieszał się odrobinę, a Harry odniósł wrażenie, że zastanawia się czy ta dziewczyna rzeczywiście jest taka głupia czy to był tylko nieudany żart.
- Yy.. szczerze mówiąc to.. nie spotkałem się nigdy z tym, żeby purchawka rosła na drzewach - zachichotał - ale.. no. Rośnie w wysokich trawach, pod drzewami, lubi słońce ale daje sobie radę również w cieniu. Dlatego można pomyśleć, że jest bardzo łatwa do znalezienia.. ale niestety tak nie jest. Purchawka Złocista to niezwykle rzadko występujący grzyb, który niczym nie różni się od zwykłej purchawki tylko tym, że ma lekko brązowawy odcień. Bardzo trudno ją znaleźć. Dzisiaj podzielimy się na grupki i pójdziemy jej poszukać..
- Gdzie będziemy jej szukać? - zapytał zdenerwowany Neville, któremu do głowy od razu przyszedł Zakazany Las.
- Na boisku. - zakpił Draco na co Ślizgoni wybuchnęli głośnym śmiechem.
- To chyba jedyna rzecz, której możesz tam szukać Malfoy. - odwarknął Harry, a uśmiech z twarzy blondyna natychmiast zniknął. Zielonooki trafił w jego czuły punkt.
- Przynajmniej rodziców nie muszę szukać w ziemi - odpowiedział ze złością co było ciosem poniżej pasa.
Zrobiło się bardzo cicho. W końcu wkurzony Harry wyjął różdżkę.
- Harry! - krzyknęli równocześnie Ron, Hermiona i Hagrid.
Draco uśmiechnął się kpiąco ale nie wyjął swojej różdżki. Stał patrząc prosto na Harry'ego z rękami w kieszeniach rad, że udało mu się go zdenerwować. Wyprowadzanie ludzi z równowagi było jednym z jego ulubionych zajęć.
- Dawaj Potter. - powiedział wciąż się uśmiechając.
Hermiona chwyciła przyjaciela za ramię i delikatnie pociągnęła do tyłu.
- Nie warto - mruknęła.
Znowu nastała chwila ciszy, aż Harry opuścił różdżkę i wsunął ją do tylnej kieszeni jeansów.
- Ahhh... Ta Gryffońska krew.. - zakpił blondyn.
- Doigrasz się Malfoy - powiedział ze spokojem w głosie Zielonooki starając się ukryć wściekłość.
Hagrid podzielił ich na małe grupki. Każda grupa miała szukać purchawki w innym miejscu wokół Zamku. Harry'emu, Ronowi, Hermione i Neville'owi przypadła mała polanka znajdująca się przy jeziorze i przy Zakazanym Lesie.
- Kiedyś zrobię mu krzywdę, przysięgam - powiedział Zielonooki, w którym wciąż gotowała się złość.
- Będziesz miał okazję.. na wyjeździe. - powiedział Ron.
- Oh, no tak.. wyjazd. Integracyjny! - prychnął - Zajebiście. Jak go nie zabiję gołymi rękami to będzie cud!
- Współczuję wam. - zaczął Neville - Nie wiem co bym zrobił gdybym musiał być z nimi w grupie. Zamiast integracji byłaby wojna...
- I tak właśnie będzie. - powiedział Ron - Przecież się z nimi nie dogadamy.
- Podobno wyjazd jest zrobiony tak.. że będziemy musieli. McGonagall coś wspomniała... - powiedziała Hermiona - To już za niedługo..
- Niedługo? - zaśmiał się Ron - Hermiono, jeszcze kupa czasu! Kilka rozgrywek Quidditcha, pełno treningów, potem egzaminy, trochę luzu i dopiero wtedy...
- Nie masz pojęcia jak szybko to minie. - przerwała mu Hermiona.
* * *
Nie myliła się. Ani się obejrzeli, a wychodzili ze świeżo napisanego, ostatniego już egzaminu. Byli zmęczeni ale i zadowoleni bo wszystkim poszło dobrze. Harry, Ron i Hermiona śmiejąc się i rozmawiając o tym jakie odpowiedzi zaznaczyli udali się do Wielkiej Sali na kolację. Ku ich zdziwieniu na stołach znajdowały się jedynie naczynia co oznaczało, że profesor Dumbledore będzie przemawiał.
- Witajcie moi drodzy! - zaczął - Widząc wasze uśmiechy mniemam, że egzaminy dobrze wam poszły. Niezmiernie mnie to cieszy. Skoro najgorsze za nami.. pora przygotować się na najlepsze. Tak, mówię oczywiście o wyjeździe integracyjnym, o którym rozmawia się od początku roku. Dlatego chciałbym, aby dzisiaj po kolacji uczniowie piątego, szóstego i siódmego roku pozostali na miejscach. Zostaną Wam objaśnione szczegóły i zasady oraz miejsce do którego jedziecie. Dobrze, reszta później bo widzę, że wszyscy jesteście baaardzo głodni. Smacznego! - zawołał z uśmiechem i na stołach pojawiło się jedzenie.
- No.. ciekawe co wymyślili. - powiedział bez żadnego entuzjazmu Ron.
- Co Ronuś nie cieszysz się z wyjazdu? - zaśmiał się Fred.
- Też byś się nie cieszył gdybyś dostał taką grupę jak my..
- Nic tylko narzekać umiesz. Skoro masz kilka chujowych osób w grupie możesz sprawić, że na długo zapamiętają ten wyjazd... Jeśli wiesz oczywiście co mam na myśli. - wyszczerzył zęby - My z Georgem na pewno nie będziemy się nudzić. - dodał złowieszczo i zabrał się za kurczaka.

Kiedy dwadzieścia minut później wszyscy zjedli już kolację, a w Wielkiej Sali zostali tylko ci uczniowie, którzy mieli jechać na obóz integracyjny, głos zabrała profesor McGonagall.
- Australia. - powiedziała uśmiechając się na co wszyscy otworzyli szeroko usta ze zdziwienia. Tego nikt się nie spodziewał. Każdy myślał, że wyjazd będzie organizowany gdzieś bliżej Wielkiej Brytanii, jakaś Irlandia, Francja czy Belgia, a tu proszę, taka niespodzianka. Na sali od razu zaczęły się żywe rozmowy.
- Ciii. - uciszyła wszystkich profesorka - To bardzo daleko, inny klimat i tak dalej, w związku z czym musimy udzielić wam kilku lekcji, żebyście wiedzieli jak zachować się w danej sytuacji.. ale to później. Obóz będzie trwał dziesięć dni, spakujecie najbardziej potrzebne rzeczy i zostaniecie teleportowani. Każda grupa w inne miejsce. Dostaniecie również małe skrzynki, w których będą znajdowały się ponumerowane koperty. Jeśli numerek na którejś z nich zmieni kolor na zielony, należy ją otworzyć. W każdej będzie jakieś zadanie do rozwiązania. Jedna koperta będzie koloru czerwonego i będzie na niej napis "pomoc". Należy ją otworzyć wtedy kiedy będziecie mieli jakiś problem lub kłopot. I proszę o tym pamiętać bo to bardzo ważne. Zwłaszcza, że będziecie bez opiekunów. Będziecie zdani na siebie. W ciągu tych dziesięciu dni musicie dotrzeć z jednego miejsca do drugiego, wyznaczonego na dokładnych mapkach ze współrzędnymi, które dostaniecie. I teraz najważniejsze! Bardzo proszę o ciszę, panie Weasley proszę się skupić! - skarciła jednego z rozmawiających bliźniaków - Absolutnie NIE wolno zbaczać z wyznaczonej dla was drogi. Wybraliśmy dla was bezpieczne miejsca, gdzie nie będziecie mieli żadnych kłopotów i nic złego was nie spotka dlatego od razu mówię: proszę nie wymyślać sobie żadnych skrótów! O czymś zapomniałam Albusie? - zwróciła się do profesora.
- O teleportacji. - przypomniał z uśmiechem dyrektor - I różdżkach.
- Ah, tak, oczywiście. Wypijecie eliksir, który uniemożliwia teleportację, nie chcemy niepotrzebnych problemów. - przebiegła wzrokiem po sali - Zacznie działać od razu po tym jak teleportujemy was do Australii. I różdżki. To może się wam nie spodobać ale po wielu dyskusjach uzgodniliśmy, że wystarczą wam tylko dwie różdżki na grupę. Trasa jest bezpieczna, zadania, które macie do rozwiązania nie wymagają zaklęć więc nie widzimy sensu zabierania różdżek. Jednak w razie czego zgadzamy się na zabranie dwóch. Jednak to my wyznaczymy kto w danej grupce będzie mógł ją wziąć.
Harry wymienił z Ronem znaczące spojrzenie. Zastanawiali się kto z ich grupy będzie mógł zabrać różdżkę.
- Jakieś pytania? - zapytała.
- Pani profesor! - podniósł rękę ktoś z Hufflepuff'u - Ja mam pytanie, gdzie będziemy spać?
- Jak to gdzie? - zdziwiła się nauczycielka - Przecież to obóz więc to chyba oczywiste, że w namiotach. Bardzo proszę żeby teraz zgłaszały się do nas dwunastoosobowe grupki. Po kolei. - powiedziała wskazując na pokój znajdujący się za Wielką Salą.

Nadeszła kolej na grupkę numer siedem, w skład której wchodzili: Harry, Ron, Hermiona, Jasmin, Draco, Ray, Zabini, Pansy, Cho i Amanda (patrz: bohaterowie, przyp. autorka). Kiedy weszli do sali nauczyciele od razu wymienili ze sobą spojrzenia.
- Naprawdę nie wiem czy to dobry pomysł Albusie. - powiedziała z niepokojem w głosie profesor McGonagall.
- To ich kara więc muszą nauczyć się współpracować. - odparł spokojnie Dumbledore uważnie się im przyglądając.
- Będą mieli dwie różdżki. - powiedział nagle Snape - Wystarczy dać je dwóm rozsądnym osobą i po problemie. Jeśli będą chcieli walczyć ze sobą po mugolsku.. w czym problem? Najwyżej skończy się podbitym okiem czy złamanym nosem... - kiedy to powiedział Hermiona zarumieniła się lekko wiedząc, że inni myślą dokładnie o tym co ona.
- Masz racje Saverusie. - dodał Filtwick - O ile się nie mylę brakuje w tej grupce jeszcze dwóch osób. Jest ich dziesięć. Kogo więc do nich dołożymy? - zapytał.
- Dwie spokojne osoby. - powiedziała szybko McGonagall - Zaraz kogoś przyprowadzę. - dodała i zniknęła za drzwiami, a kiedy wróciła przyprowadziła Ginny Weasley i Teodora Notta.
- Dobry wybór. - pochwalił profesorkę Dumbledore.
- Dobrze, słuchajcie mnie teraz.. - zaczęła McGonagall.
Powiedziała im o tym, że mają spakować do toreb najpotrzebniejsze rzeczy. Pomimo, że Australia jest bardzo ciepłym krajem kazała zabrać im bluzy i swetry bo w nocy temperatura znacznie spada.
- ..dostaniecie od nas namiot, w którym znajdziecie śpiwory, tak, śpiwory, proszę tak na mnie nie patrzeć. To  obóz więc nie spodziewajcie się luksusów! Znajdziecie tam jeszcze kilka rzeczy, które mogą się wam przydać. W namiocie będą dwa małe pomieszczenia, w jednym będziecie spać, a w drugim będzie kran z ciepłą i zimną wodą. Nic więcej pani Parkinson.. - dodała widząc jak otwiera usta - Jutro po zajęciach proszę przyjść do Wielkiej Sali, powiemy wam o zasadach bezpieczeństwa. Proszę też przynieść spakowane rzeczy, które zamierzacie zabrać, umieścimy je w namiocie. To wszystko, możecie.. a nie, nie. Chwila. Jeszcze sprawa różdżek. - odwróciła się do reszty nauczycieli - Kto z nich zabierze różdżkę? - zapytała.
- Tylko dwie osoby z nich nie miały w tym roku żadnych problemów ani szlabanu. - powiedział Dumbledore.
- Weasley i Nott. - zwróciła się do Ginny i Teodora profesorka - Zabierzecie różdżki...

5 komentarzy:

  1. O cholera ale będzie akcja na tym obozie.. już się nie mogę doczekać, serio :D Dlaczego wcześniej nie znalazłam tego bloga? :D Grrrr!

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawi mnie jak slizgoni przetrwają bez różdżek... tak po mugolsku ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez kitu przeciez jak dadza rozdzki takim ... No nijakim osoba. No zadny moze im je zabrać XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego ginny... Ja jej tak strasznie nie lubie......
    Ale reszta to wszystko spoko <3

    OdpowiedzUsuń

Pochwal albo skrytykuj, klnij jeśli trzeba i szanuj innych komentujących:)