- Będzie dobrze. - powiedziała na głos. Chwyciła mały plecaczek (ubrania i inne rzeczy oddawali tydzień wcześniej, przyp. autorka), wrzuciła do niego wodę, jakieś kanapki, pamiętnik i zdjęcie z rodzicami po czym wyszła.
Przed Zamkiem panował prawdziwy chaos. Wszyscy byli podekscytowani i biegali w tą i z powrotem. Krzycząc jak dzieci. Dosłownie. Nagle obok Hermiony przebiegły dwie osoby prawie ją wywracając. Kiedy się odwróciła zobaczyła Freda i George'a. Wydzierali się najgłośniej. Gryffonka zaśmiała się dobrze wiedząc, że robią to tylko po to żeby zrobić jeszcze większe zamieszanie i jeszcze bardziej zdenerwować nauczycieli, którzy i tak mieli dużo roboty. Kiedy w końcu profesor Dumbledore uspokoił wszystkich zaczęto po kolei wywoływać na środek grupki.
- Grupa numer siedem! - usłyszała nagle Hermiona i odnajdując Rona i Harry'ego wyszli na środek.
Chwilę później dołączyła reszta grupy czyli Ginny, Jasmin, Draco, Ray, Zabini, Pansy, Teodor, Amanda i Cho.
- Bardzo proszę.. - powiedziała profesor McGonagall wręczając im buteleczki z eliksirem uniemożliwiającym teleportację - wypijcie wszystko. Jak wrócicie dostaniecie eliksir przywracający możliwość teleportacji. Wszyscy? - zapytała patrząc po nich - Bardzo dobrze. A teraz proszę, oto skrzynka, w której znajdują się koperty. Nie zgubcie jej. - podała srebrną skrzyneczkę Hermionie - Proszę ubierzcie plecaki i niech jedna osoba weźmie to.. - podała Zabiniemu torbę z namiotem, w której znajdowała się reszta rzeczy - A teraz wszyscy oprócz pani Weasley i pana Nott'a proszę oddać różdżki.
Wyjęli niechętnie kawałki drewna i oddali profesorce. Chwilę później wylosowali małą karteczkę, na której był numerek miejsca, do którego się przeniosą.
- Świetnie. - syknął Snape - A więc miłego wyjazdu. - dodał, a oni daliby sobie uciąć ręce, że powiedział to z sarkazmem.
- Weźcie do ręki trochę proszku - powiedziała McGonagall podsuwając im coś co wyglądało jak doniczka - I na mój znak wszyscy powiecie "czterdzieści cztery", zrozumiano?
Pokiwali głowami i każdy wziął do ręki garść zielonego prochu.
- Uważajcie na siebie. - powiedziała z troską.
Hermiona podniosła wzrok napotykając niebieskie spojrzenie Draco Malfoy'a. Miał ubrane szare spodnie od dresu, bluzę i plecak zarzucony na jedno ramię. Rozczochrane włosy opadały mu lekko na czoło. Wyglądał naprawdę fajnie. Przez chwilę patrzyła na niego, aż usłyszała "teraz".
- Czterdzieści cztery! - powiedzieli wszyscy i zniknęli.
* * *
- AAAAAAAA! - krzyczeli spadając i w końcu wylądowali na nogach. A raczej na tyłkach bo nikomu nie udało się normalnie stanąć. Ich rzeczy spadły gdzieś obok.
- Kurwa! - zaklną Zabini wstając i otrzepując swój tyłek - Co za... - urwał rozglądając się.
Cała reszta również podniosła się bez słowa z ziemi i wszyscy zaczęli się rozglądać. Wokół było pięknie.. i dziko. Musieli wylądować na jakimś sporym wzniesieniu, ponieważ z tego punktu widzenia dokładnie mogli obejrzeć całą okolicę. Szczyty gór były porośnięte suchą trawą, która przybrała żółtawy odcień od silnego słońca, a między górami, w dolinkach dało się dostrzec różnego rodzaju krzewy i lasy. Liście na niektórych drzewach były pomarańczowe i żółte przypominając jesień choć one również ucierpiały przez mocne promienie słoneczne. Daleko, daleko w dolinkach i cieniach gór można było dostrzec zielone i gęste lasy.
- O kurwa.. - powiedział tym razem Ron - gdzie my jesteśmy? Zawsze myślałem, że Australia to tylko piasek, kangury i pustkowia...
Stali dłuższą chwilę bez słowa rozglądając się i podziwiając okolicę, aż ktoś powiedział żeby odszukali wszystkie rzeczy, które spadły w różne miejsca. Kiedy wszystko zebrali spojrzeli po sobie.
- Chyba czas wyjąć mapę. - powiedział Teodor spoglądając na Hermionę trzymającą srebrną skrzynkę.
- Ah tak.. - powiedziała zaglądając do środka. Wyjęła kopertę z napisem "mapa" i otworzyła ją.
Wszystkim ukazała się dziwna mapka ze współrzędnymi i dokładnie opisanymi kierunkami.
- Hm.. trzy godziny drogi tędy.. - powiedziała Cho wskazując ręką prosto - Ten znaczek.. - wskazała na mały czerwony namiocik - chyba oznacza miejsce, w którym powinniśmy rozbić namiot.
- To kawał drogi.. - mruknął Ray.
- Trzy godziny?! - zawołała Pansy - Nie ma mowy! - krzyknęła - Nie będę..
- Zamknij się! - powiedziała Amanda.
- Sama się zamknij! - warknęła oburzona Ślizgonka - Nie będziesz tak do mnie mówić ty głupia dziwko!
- Dziwko? Ja ci dam dziwkę! - krzyknęła podchodząc do niej.
- Ej, ej, ej, eeejj! - zawołał Ron stając pomiędzy nimi i próbując powstrzymać je od bójki.
Teodor i Ginny złapali dziewczyny próbując pomóc Ronowi.
- Puszczaj kretynie! - krzyknęła Amanda wyrywając się z rąk Nott'owi.
- Uspokoisz się czy nie?! - zdenerwował się.
Cała reszta przyglądała się temu myśląc o tym samym: zaczyna się. Jedynie Zabini usiadł na ziemi opierając się o duży kamień i przyglądając całej akcji z uśmiechem. Zawsze cieszyło go kiedy coś się działo.
- Zróbcie coś.. - jęknęła Cho - Amanda, daj spokój, zostaw ją!
Ciężko było je przekrzyczeć, zwłaszcza, że piszczały, wyrywały się i darły jak tylko mogły. Ginny czuła, że już dłużej nie utrzyma Pansy, zwłaszcza, że ta drapała ją paznokciami szarpiąc się przy tym okropnie.
- Ał! - krzyknęła wypuszczając Ślizgonkę i patrząc na resztę - Ugryzła mnie!
- Puść ją. - mruknął Draco do Tedora. On również stał z rękami w kieszeniach przyglądając się całej akcji z zaciekawieniem. - Podrapią się chwilę i będzie spokój.
Chłopak spojrzał niepewnie na resztę i puścił Amandę, która rzuciła się na Pansy. Trochę trwała ich szarpanina i wyrywanie sobie włosów. Jednak nie minęło kilka minut, a zmęczone przestały.
- Suka! - powiedziała Amanda dotykając swój zakrwawiony i podrapany policzek.
- Szmata! - zawołała Pansy masując kostkę.
- Koniec już! - krzyknął Teodor i zamilkły - Jak będziecie się kłócić to zawiążemy wam ręce i tak będziecie szły!
Przez następne dziesięć minut dokładnie studiowali mapę. Dowiedzieli się, że muszą iść dolinką w dół, aż dojdą do jeziora, gdzie będą mogli rozbić namiot i przenocować. Zaczęli iść. Już po dwudziestu minutach drogi wszyscy byli tak zmęczeni, że musieli zrobić przerwę. Draco zdjął bluzę zostając w białej koszulce i przerzucił ją sobie przez ramię po czym usiadł na ziemi biorąc od Ray'a butelkę wody.
- Nie możemy iść tak wolno.. - powiedziała nagle Ginny rozglądając się - ściemni się i zupełnie nic nie będziemy widzieć.
- Nie przeszliśmy nawet jednej czwartej tego co mamy przejść. - dodała Jasmin odgarniając jasne włosy do tyłu.
- No i co z tego? Możemy rozbić namiot w każdym miejscu. - warknęła niemiłym tonem Amanda, która nienawidziła Jasmin (ze względu na Ray'a, przyp. autorka).
Blondynka roześmiała się lekko i spojrzała na nią.
- Raczej nie. Chyba, że masz ochotę spać na kamieniach albo pod kątem sześćdziesięciu stopni. - powiedziała spokojnie.
Krukonka skrzywiła się patrząc na nią z odrazą.
- Eee schowaj sobie te swoje mądrości do kieszeni mała. Najlepiej w ogóle się nie odzywaj.. nikt cię nie pytał o zdanie.
Ray podniósł głowę patrząc wymownie na swoją byłą dziewczynę. Już miał coś powiedzieć kiedy odezwała się Hermiona.
- A może ty przestaniesz w końcu gadać, co? Jeśli ci się coś nie podoba.. zawsze możesz tutaj zostać.
- Świetnie! - warknęła - W takim razie ruszcie dupy i chodźmy. Nie ma czasu na przerwy! - wstała i ruszyła przed siebie zła jak osa.
- Urodzona Ślizgonka - skomentował Blaise z uśmiechem.
- Urodzona Ślizgonka - skomentował Blaise z uśmiechem.
Hermiona razem z Harry'm podnieśli plecaki i ruszyli za nią. Chwilę później wstał Ron i razem z Ginny i Cho poszli za nimi.
- Pięknie się zaczyna, co? - wyszczerzył zęby Zabini i razem z Draco wstali i ruszyli za resztą.
- W porządku? - zapytał Ray zatrzymując się przy Jasmin, która wiązała sobie buta.
- Tak. - odpowiedziała bez entuzjazmu po czym wstała i spojrzała na niego.
- Przepraszam cię za nią.. - wskazał palcem na oddalającą się Amandę - nie sądziłem, że...
- Daj spokój. Przecież to nie twoja wina.. - powiedziała ubierając plecak - Poza tym.. jestem odporna na takie traktowanie, wiesz o tym. - uśmiechnęła się lekko.
Ray westchnął i razem poszli za resztą.
Szli pogrążeni w ciszy. Wszyscy byli zmęczeni i źli i mieli wrażenie, że droga, którą idą nie ma końca. Po dwóch ciężkich godzinach ponownie zrobili przerwę i spojrzeli na mapę.
- Tu jest coś nie tak. - powiedział Harry - Nie widzę żadnego jeziora, a na mapie jest dokładnie zaznaczone. Już dawno powinniśmy je zobaczyć. - dodał patrząc przed siebie gdzie zaczynał się las.
- Daj mi to. - powiedział Ron zabierając mu kartkę papieru i rozglądając się.
- Trzeba wyjść na drzewo i się rozejrzeć. - powiedziała Ginny.
Wszyscy od razu spojrzeli na najbliższe drzewo. Bardzo wysokie, ze spalonymi od słońca liśćmi. Wyglądało jakby za chwilę miało się złamać. Ruda Gryffonka rozejrzała się po nich. Brak chętnych.
- Dobra. - westchnęła zdejmując plecak i kładąc go na ziemię - Ja wyjdę.
Podeszła do drzewa próbując dosięgnąć najniższej gałęzi.
- Czekaj, podsadzę cię. Blaise pomóż mi. - powiedział Teodor do najbliżej stojącego obok niego Zabiniego.
- Ani się waż dotykać mojej siostry. - warknął Ron na co Ślizgon uśmiechnął się szeroko.
- Zabrzmiało jak zachęta. - syknął, a kiedy Ron już szykował się do ataku przed nim stanął Teodor. Razem pomogli dziewczynie wyjść na pierwszą gałąź.
- Ani się waż dotykać mojej siostry. - warknął Ron na co Ślizgon uśmiechnął się szeroko.
- Zabrzmiało jak zachęta. - syknął, a kiedy Ron już szykował się do ataku przed nim stanął Teodor. Razem pomogli dziewczynie wyjść na pierwszą gałąź.
Potem było dużo łatwiej. Ostrożnie chwytając następne gałęzie Ginny wyszła na samą górę. Podniosła głowę i na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Spore jezioro otoczone było gęstymi lasami. Nic więc dziwnego, że wcześniej go nie widzieli. Było bardzo dobrze ukryte. W krystalicznie czystej wodzie odbijało się błękitne niebo, a lekki powiew wiatru tworzył na tafli delikatne, spokojne fale.
- Jest! - krzyknęła na dół patrząc po nich.
- Dobra, złaź tutaj! - zawołał Teodor - Tylko ostrożnie bo..
Nie dokończył bo gałąź na, którą postawiła stopę złamała się. Wszyscy przez chwilę wstrzymali oddechy patrząc jak dziewczyna wisi trzymając się tylko rękami.
- Jezus maria! - zatkała usta ręką Cho.
- Trzymaj się mocno! - krzyknęła Hermiona.
- Po prawej stronie jest mała gałąź! - zawołał Ray - Oprzyj na niej nogę!
Ruda szybko odnalazła stopą gałąź i udało jej się wybrnąć z sytuacji. Chwilę później zeskoczyła na ziemię otrzepując ręce.
- Huh.. - wydusiła z siebie - Tędy. - dodała wskazując im drogę.
- To nie było bezpieczne. - powiedział Ron kiedy ruszyli dalej.
- Trzeba było samemu wyjść na to drzewo. Gdybym na nie nie wyszła poszlibyśmy całkowicie w innym kierunku!
Ruszyli przed siebie przedzierając się gęstymi krzakami, które skutecznie utrudniały im drogę. Już myśleli, że nigdy nie uda im się dojść do brzegu kiedy ich oczom ukazało się piękne jezioro.
- Łał! - wydusiła z siebie Pansy podchodząc do wody.
- Tutaj możemy rozbić namiot. - dodała siadając na piasku.
- Yhym.. - powiedział ze śmiechem blondyn rozglądając się - od razu na wodzie się rozbijmy.
- Tu jest spoko. - powiedział Zabini pokazując im duże, trawiaste miejsce.
- Idealnie. - mruknął Teodor rzucając plecak na ziemię - No.. to do roboty ludzie!
- Padam z nóg - powiedział Ron kładąc się na trawie tuż obok rozłożonego namiotu.
- Ja też. - dodał Harry siadając obok niego - Godzine nam zajęło rozkładanie tego gówna. Szkoda, że nie dołączyli instrukcji.
- Grunt, że się udało! - dodała uśmiechnięta Ginny stając nad nimi - Trzeba teraz nazbierać drewna i rozpalić ognisko. W końcu musimy coś zjeść.. eee.. Pansy? Co ty robisz? - zapytała widząc Ślizgonkę zrywającą gałęzie z drzewa.
- Jak to co? Zbieram drewno. - odpowiedziała jakby to było oczywiste.
Ron i Harry uderzyli się ręką w czoło robiąc słynny facepalm, Ginny przewróciła oczami, a cała reszta zaczęła się głośno śmiać.
- No co jest? - zapytała.
- Gałęzie muszą być suche. - powiedziała jej Jasmin, która jako jedyna zlitowała się nad dziewczyną.
- No przecież są suche! Deszcz nie padał, a woda do nich nie sięga! - oburzyła się zastanawiając się o co chodzi blondynce.
- Ja pierdole. - powiedział Draco, który siedział na ziemi i opierał się o drzewo obok.
- Co za kretynka - mruknął Zabini do siedzącego obok Ray'a i zaśmiał się głośno.
- Dajcie spokój. - powiedział Teodor starając się zachować powagę - Ruszcie tył..
- Hej, zobaczcie. Jedna koperta zmieniła kolor. - powiedziała Cho.
- To znaczy, że trzeba ją otworzyć. - odparł Nott - Czytaj..
- Zostałam otwarta co znaczy, że udało wam się dotrzeć na miejsce i rozłożyć namiot. Gratulację. Zapewne siedzicie teraz zmęczeni kłócąc się kto pójdzie po drewno. Na szczęście nie ma takiej potrzeby. Podrzyjcie mnie na kawałki, napiszcie na skrawkach wasze imiona i zróbcie losowanie. Cztery osoby dwójkami pójdą po drewno. Uśmiech. - Cho podniosła wzrok patrząc po nich.
- Żałosne. - skomentował Zabini.
- Przynajmniej to rozwiąże nasz problem. No dalej, piszcie szybko swoje imiona. - powiedziała Ginny drąc kopertę i wręczając każdemu z nich kawałek.
- Wszyscy? - zapytał po chwili Teodor kiedy wrzucili do kubeczka małe karteczki - Dobra no to losuję. - dodał wyciągając jeden świstek i rozwijając go - Hermiona iiii... I Draco. Pójdziecie razem.
Ekstra, pomyślała Hermiona nie podnosząc wzroku na blondyna.
- Dobra, losuję dalej... Ja.. - powiedział - i.. ee.. i ja? Co jest do cholery?
Spojrzał po nich po czym wysypał resztę karteczek i zaczął je rozwijać. Na żadnej nie było Zabiniego.
- Kurwa. - powiedział Blaise śmiejąc się - Musiałem się pomylić.. sory Teo. Losuj jeszcze raz.
- O nie, nie, nie. Wstawaj. Idziesz ze mną. - powiedział Nott i zrezygnowany Ślizgon niechętnie podniósł się i poszedł razem z nim.
Hermiona wstała i ruszyła przed siebie, a za nią bez słowa poszedł Malfoy. Szła przyspieszonym krokiem rozglądając się i szukając suchych gałęzi na ziemi. Jednak wiedząc, że TEN chłopak idzie za nią zupełnie nie mogła się skupić. Czuła się bardzo dziwnie, niezręcznie, nieswojo i za wszelką cenę nie chciała na niego patrzeć.
- Gdzie tak pędzisz Granger? - usłyszała za sobą - Czyżbyś przed czymś uciekała? - zapytał dobrze wiedząc dlaczego tak się zachowuje.
Gryffonka zatrzymała się i kucnęła zaczynając zbierać suche gałęzie. Nie odzywała się ani na niego nie patrzyła. Chciała po prostu zrobić to co ma zrobić i wrócić do reszty grupy.
- Aż tak ci niezręcznie będąc ze mną sam na sam? - zapytał wyraźnie rozbawiony. Jak widać otwarta przestrzeń, świeże powietrze i wyraźna wolność dobrze wpływały na jego samopoczucie.
Odwróciła głowę rzucając mu krótkie, nic nie mówiące spojrzenie po czym wróciła do zbierania gałęzi.
- Ostatnio kiedy byłam z tobą sam na sam nie skończyło się to najlepiej. - powiedziała po dłuższej chwili wciąż nie przerywając swojej czynności.
- A ja myślę, że ci się podobało. - odpowiedział.
- A ja myślę, że to nie powinno się wydarzyć. - rzuciła wstając i szukając pod innymi drzewami gałęzi.
- A ja myślę, że chętnie byś to powtórzyła.
- A ja myślę, że za bardzo fantazjujesz.
- A ja myślę, że..
- ..że powinieneś być już cicho. - dokończyła za niego - Trafisz do reszty? - zapytała i odeszła zostawiając go samego, a wracając zamyśliła się
Gdyby nie był takim wrednym, popieprzonym i egoistycznym dupkiem bawiącym się dziewczynami byłby naprawdę.. w porządku, pomyślała. No i oczywiście gdyby nie był moim wrogiem. I wrogiem Harry'ego. I Rona. I gdyby w ogóle nie był Ślizgonem...
Wtedy by ci się nie podobał, powiedziała jej, jak zawsze szczera do bólu, podświadomość.
- - - - - - - - - -
Wiem, że część z Was woli opisy zamiast zdjęć ale pomyślałam, że będzie to ciekawe urozmaicenie (przynajmniej na czas tego obozu:). Mam nadzieję, że rozdziały na tym nie ucierpią. Australią interesuję się od bardzo dawna (stąd ten pomysł) ale w moim opowiadaniu rzeczywistość zostanie nieco nagięta :)
- Hej, zobaczcie. Jedna koperta zmieniła kolor. - powiedziała Cho.
- To znaczy, że trzeba ją otworzyć. - odparł Nott - Czytaj..
- Zostałam otwarta co znaczy, że udało wam się dotrzeć na miejsce i rozłożyć namiot. Gratulację. Zapewne siedzicie teraz zmęczeni kłócąc się kto pójdzie po drewno. Na szczęście nie ma takiej potrzeby. Podrzyjcie mnie na kawałki, napiszcie na skrawkach wasze imiona i zróbcie losowanie. Cztery osoby dwójkami pójdą po drewno. Uśmiech. - Cho podniosła wzrok patrząc po nich.
- Żałosne. - skomentował Zabini.
- Przynajmniej to rozwiąże nasz problem. No dalej, piszcie szybko swoje imiona. - powiedziała Ginny drąc kopertę i wręczając każdemu z nich kawałek.
- Wszyscy? - zapytał po chwili Teodor kiedy wrzucili do kubeczka małe karteczki - Dobra no to losuję. - dodał wyciągając jeden świstek i rozwijając go - Hermiona iiii... I Draco. Pójdziecie razem.
Ekstra, pomyślała Hermiona nie podnosząc wzroku na blondyna.
- Dobra, losuję dalej... Ja.. - powiedział - i.. ee.. i ja? Co jest do cholery?
Spojrzał po nich po czym wysypał resztę karteczek i zaczął je rozwijać. Na żadnej nie było Zabiniego.
- Kurwa. - powiedział Blaise śmiejąc się - Musiałem się pomylić.. sory Teo. Losuj jeszcze raz.
- O nie, nie, nie. Wstawaj. Idziesz ze mną. - powiedział Nott i zrezygnowany Ślizgon niechętnie podniósł się i poszedł razem z nim.
Hermiona wstała i ruszyła przed siebie, a za nią bez słowa poszedł Malfoy. Szła przyspieszonym krokiem rozglądając się i szukając suchych gałęzi na ziemi. Jednak wiedząc, że TEN chłopak idzie za nią zupełnie nie mogła się skupić. Czuła się bardzo dziwnie, niezręcznie, nieswojo i za wszelką cenę nie chciała na niego patrzeć.
- Gdzie tak pędzisz Granger? - usłyszała za sobą - Czyżbyś przed czymś uciekała? - zapytał dobrze wiedząc dlaczego tak się zachowuje.
Gryffonka zatrzymała się i kucnęła zaczynając zbierać suche gałęzie. Nie odzywała się ani na niego nie patrzyła. Chciała po prostu zrobić to co ma zrobić i wrócić do reszty grupy.
- Aż tak ci niezręcznie będąc ze mną sam na sam? - zapytał wyraźnie rozbawiony. Jak widać otwarta przestrzeń, świeże powietrze i wyraźna wolność dobrze wpływały na jego samopoczucie.
Odwróciła głowę rzucając mu krótkie, nic nie mówiące spojrzenie po czym wróciła do zbierania gałęzi.
- Ostatnio kiedy byłam z tobą sam na sam nie skończyło się to najlepiej. - powiedziała po dłuższej chwili wciąż nie przerywając swojej czynności.
- A ja myślę, że ci się podobało. - odpowiedział.
- A ja myślę, że to nie powinno się wydarzyć. - rzuciła wstając i szukając pod innymi drzewami gałęzi.
- A ja myślę, że chętnie byś to powtórzyła.
- A ja myślę, że za bardzo fantazjujesz.
- A ja myślę, że..
- ..że powinieneś być już cicho. - dokończyła za niego - Trafisz do reszty? - zapytała i odeszła zostawiając go samego, a wracając zamyśliła się
Gdyby nie był takim wrednym, popieprzonym i egoistycznym dupkiem bawiącym się dziewczynami byłby naprawdę.. w porządku, pomyślała. No i oczywiście gdyby nie był moim wrogiem. I wrogiem Harry'ego. I Rona. I gdyby w ogóle nie był Ślizgonem...
Wtedy by ci się nie podobał, powiedziała jej, jak zawsze szczera do bólu, podświadomość.
- - - - - - - - - -
Wiem, że część z Was woli opisy zamiast zdjęć ale pomyślałam, że będzie to ciekawe urozmaicenie (przynajmniej na czas tego obozu:). Mam nadzieję, że rozdziały na tym nie ucierpią. Australią interesuję się od bardzo dawna (stąd ten pomysł) ale w moim opowiadaniu rzeczywistość zostanie nieco nagięta :)
ŚWIETNE ! CZYTAM DALEJ KOCHANA !
OdpowiedzUsuńświetnie :)
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam te sprzeczki Draco vs Hermiona ^^ Od razu widać jak bardzo się kochają xd
OdpowiedzUsuńAustralia jest super zawsze chcialam tam pojechac ;) tylko w australii wlasciwie nie ma lasów i jezior. chba ze są na wschodnim wybrzezu to bardziej prawdopodobne... a to jest wlasciwie nie istotne. super pomysl i fajnie opisany. pansy jest zajebista hahaha ciągle mnie smieszy ;Di jest straaaasznie glupia
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Tylko według mnie trochę mało Dramione, ale to tylko moje zdanie :D
OdpowiedzUsuńPansy... miszczyni internetów :)
OdpowiedzUsuń"A ja myślę że..." też było świetne :)