sobota, 12 stycznia 2013

38. Złośliwe niziołki

Pływała spokojnie w niewielkim jeziorku, które znalazła, kiedy nagle usłyszała krzyczący męski głos. Nie była jednak w stanie zidentyfikować źródła, z którego dobiegał więc nie przerywała sobie i płynęła dalej. Po chwili poczuła jak ktoś łapie ją za twarz i zaczyna topić. Zaczęła głośno kaszleć próbując złapać choć odrobinę powietrza jednak czuła wewnętrzną blokadę. Nie mogła zrobić kompletnie nic. Tonęła.
- Hermiona!
Otworzyła szeroko oczy i zobaczyła nad sobą trzy osoby: Teo, Ray'a i Draco. Ray trzymał w ręce butelkę wody, którą wcześniej musiał ją oblać bo czuła jak kropelki spływają jej po twarzy. Ona sama leżała na ziemi, a głowę miała opartą o kolana blondyna, którego z tej perspektywy widziała do góry nogami. Trochę ją to zaskoczyło ale w tej chwili nie myślała za trzeźwo.
- Umarłam? - zapytała głupio nie wiedząc co się właściwie dzieje.
Przez chwilę na ich przestraszonych minach dało się dostrzec cień uśmiechu. To powoli zaczęło sprowadzać ją na ziemię i zaczęła przypominać sobie wszystko co działo się wcześniej.
- Chyba zemdlałaś. - wyjaśnił Ray podnosząc ją i pomagając oprzeć się o drzewo.
Miała milion pytań ale jakoś nie była w stanie zadać żadnego z nich. Po prostu siedziała czekając na to co sami powiedzą. Dopiero teraz zauważyła w jakim są stanie. Teodor w brudnych i potarganych ubraniach, Malfoy z rozciętym policzkiem i Ray z zakrwawioną koszulką. Nie wyglądali najlepiej ale jak widać nikomu nie stało się nic poważnego. To było dość pocieszające.
- Gdzie reszta? - wydusiła z siebie patrząc po nich jednak nikt nie odpowiedział. Czuła, że zaczyna brakować jej powietrza - Co się stało?
- Nie wiemy. - powiedział po dłuższej chwili Teodor po czym westchnął i mówił dalej - Wszyscy się rozdzieliliśmy i każdy pobiegł w innym kierunku. Ja sam zatrzymałem się dopiero po pół godzinnym sprincie i wtedy usłyszałem jakieś głosy. Wpadłem na nich - wskazał palcem na Draco i Ray'a - i razem pobiegliśmy dalej. Znaleźliśmy twój plecak ale było za późno na dalszą drogę. Spędziliśmy noc w jakiś krzakach, a potem doszliśmy do wniosku, że każdy będzie próbował wydostać się z lasu. Wyszliśmy więc na drzewo i jakimś cudem udało nam się wyjść z lasu.. kiedy szliśmy w stronę wody zobaczyliśmy ciebie..
Nic już więcej nie mówił. Chwilę później Hermiona położyła się w namiocie, który ktoś z nich cały czas niósł i od razu zapadła w głęboki sen, a oni zaczęli zbierać suche gałęzie żeby móc rozpalić ognisko. Oczywiście nikt nie zbliżał się już do lasu i starali się cały czas obserwować okolicę żeby w razie czego być gotowi do ucieczki.
- Co dalej? - zapytał Ray rzucając przed namiot suche gałązki, które udało mu się zebrać.
- Nie możemy tutaj zostać i czekać na resztę. - powiedział Draco wykręcając swoją mokrą koszulkę, którą zmoczył w wodzie - To nie jest bezpieczne, a i tak nie mamy pewności, że oni w ogóle tutaj przyjdą...
- To prawda. - zauważył Teo - Ale robi się późno. Na jedną noc chyba możemy tutaj zostać. Staniemy na warcie.
- Słuchajcie jeśli reszcie uda się stamtąd wydostać to na pewno zauważą wodę. - wskazał Ray na małe jeziorko przy, którym stał Draco - Będą chcieli się napić. Jest tu tylko jedno drzewo, powinniśmy zostawić im kartkę, w którym kierunku poszliśmy.
- Chyba możemy tak zrobić. - zgodził się Teodor.

Noc była długa i zimna, a nawet popadał trochę deszcz. Draco był wkurzony, że zgodził się jako ostatni stać na warcie. Przemókł do suchej nitki, jednak kiedy tylko słońce wzeszło od razu zrobiło się gorąco, a jego ubranie szybko wyschło. Siedział na suchym konarze drzewa grzebiąc różdżką Teodora w piasku. Nagle wydawało mu się, że usłyszał jakiś głos dobiegający z lasu wiec wstał i wyprostował się.
- Co jest? - zapytali wychodząc z namiotu.
- Nie, nic. Wydawało mi się, że coś usłyszałem. To co.. zbieramy się i idziemy dalej?
- Co?! - usłyszeli za sobą.
Spojrzeli na nią i od razu wiedzieli, że przekonanie jej nie będzie takie łatwe.
- Nie możemy tutaj zostać, to nie jest bezpieczne. Musimy.. - zaczął Teodor lecz Gryffonka nie pozwoliła mu skończyć.
- Nie możemy stąd odejść! Musimy coś zrobić! Co z resztą? - krzyknęła nie mogąc pozwolić na to, że tak po prostu sobie odejdzie i zostawi resztę na pastwę losu.
- Ta reszta może nigdy tu nie dotrzeć, nie rozumiesz? - powiedział lekko zdenerwowany i spojrzał po innych szukając wsparcia.
- Więc musimy ich poszukać! - zawołała.
- Nie pójdziemy ich szukać! Zostawimy im kartkę gdzie poszliśmy, tyle możemy dla nich...
- Jak możesz tak mówić! A może oni nas potrzebują?! Może potrzebują pomocy?! - czuła, że zaraz rzuci się na niego z pięściami. On naprawdę chciał tak po prostu sobie odejść? W życiu nie mogła się na to zgodzić. - Przecież masz różdżkę! Musimy..
- Z jedną różdżką nic nie zrobimy! Widziałaś co tam..
- Tam są nasi przyjaciele! - krzyknęła popychając go - MOI przyjaciele! Nie możemy ich zostawić! Co byś zrobił jeśli chodziłoby o ciebie? Gdybyś na przykład złamał nogę i nie mógł iść dalej?! Chciałbyś żeby reszta cię tak po prostu zostawiła?!
- Wolałbym żeby reszta była bezpieczna i nie narażała życia...
- Ty po prostu tchórzysz! - krzyknęła znowu go popychając - Ty tchórzu!!
Zaczęła okładać go pięściami. W tej chwili miała ochotę rozszarpać go na strzępy.
- Granger on ma rację, nie możemy tutaj zostać. A reszta mogła dużo przed nami wydostać się z lasu i pójść dalej. Zostaw go. - powiedział Draco podchodząc do niej i odciągając ją od Teodora co wcale nie było łatwe bo wkurzona tym co powiedział również zamierzała go zaatakować.
- Przecież tam jest twoja siostra! Jak możesz tak.. - zamachnęła się ale Draco w porę złapał ją za nadgarstki. - Puść mnie! Słyszysz? Puszczaj! - zawołała wyrywając się, popychając go do tyłu i patrząc na nich ze złością - Ślizgoni.. - dodała z odrazą i odeszła siadając pod drzewem.
Dopiero wtedy pozwoliła sobie żeby po jej twarzy spłynęło kilka łez. Chciała wrócić do domu. Wiedziała, że Teodor ma rację mówiąc, że głupotą byłoby szukanie ich po lesie z jedną różdżką ale ona nie była w stanie normalnie myśleć. Jej Gryffońska krew kazała jej iść i zrobić wszystko co tylko mogła. Nawet gdyby miała przypłacić za to życiem.
- Musimy iść. - powiedział Ray podchodząc do niej pół godziny później.
- Nigdzie nie idę. - odparła szybko, a on westchnął i kucnął przed nią.
- Nie utrudniaj Hermiono. - powiedział przyglądając się jej - Oboje wiemy, że i tak pójdziesz.
Podniosła wzrok i spojrzała na niego zastanawiając się dlaczego zwrócił się do niej po imieniu. Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że naprawdę nie ma złych zamiarów, jednak w porę przypomniała sobie, że przecież jest z domu węża.
- Nie. Nie idę z wami. Zostanę tutaj i poczekam na przyjaciół. - tak, już postanowiła. Nigdzie się stąd nie ruszy.
- Posłuchaj..
- Idziecie czy nie? - zawołał zniecierpliwiony Teodor podchodząc do nich razem z Draco - Co jest?
- To, że nigdzie się nie wybieram. - powtórzyła.
- Nie możesz tutaj zostać, zrozum.
- To chyba ja decyduję co mogę, a czego nie..
Blondyn zaśmiał się.
- Pójdziesz dobrowolnie albo siłą cię zabierzemy. - stwierdził bez niepotrzebnych dyskusji na co Ray rzucił mu wymowne spojrzenie. Nie chciał pogarszać sytuacji, jednak jego przyjaciel wcale nie zamierzał jej przekonywać. To nie było w jego stylu.
- W takim razie.. - powiedziała wstając i patrząc ze złością na Malfoy'a - będziecie musieli zabrać mnie siłą. Bo nigdzie się nie wybieram. - syknęła.
- Świetnie. - rzucił blondyn po czym podszedł do Gryffonki, złapał ją za nogi i bezceremonialnie przerzucił sobie przez ramię niczym worek kartofli. Nie zważając na jej krzyki i protesty ruszył przed siebie.
- MALFOY! W TEJ CHWILI MNIE ZOSTAW! - krzyczała wyrywając się jednak on jej nie słuchał
- No i masz.. - powiedział Ray do Teodora - tego właśnie chciałem uniknąć.
Teo spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko. Przynajmniej mogli iść dalej.

Droga po otwartej przestrzeni była chyba jeszcze bardziej męcząca niż przedzieranie się przez gęsty las. Słońce paliło ich w plecy skutecznie utrudniając im dalszą wędrówkę.
Draco niósł Hermionę tak długo jak próbowała się wyrywać. Czyli dobre pół godziny. Jeszcze nigdy nie widział jej tak rozwścieczonej.. no może wtedy kiedy uderzyła Zabiniego ale to była całkiem inna sytuacja.
- Puść mnie do cholery! - zawołała uderzając go ręką w plecy.
- Granger, krzyczysz i krzyczysz.. uspokój się w końcu to się zastanowię. - odpowiedział ze spokojem.
- Ty.. ty..
- Na twoim miejscu bym nie kończył. W każdej chwili mogę dać ci klapsa. - powiedział uśmiechając się lekko do siebie.
Jeszcze chwila i go zabiję, przysięgam, pomyślała. Nie wiedziała na co jest bardziej zła. Czy na to, że nie została pod drzewem, czy na Malfoy'a, który robił z nią to co chciał. Wzięła głęboki oddech i wypuściła z siebie powietrze.
- Muszę siku. - powiedziała nagle i już myślała, że uwierzył kiedy usłyszała prychnięcie.
- Kiepsko ci idzie.
- Malfoy! - zdenerwowała się.
- Próbuj dalej Granger.
- Proszę! Pójdę sama, przysięgam. - powiedziała w końcu i ku jej zdziwieniu podziałało.
Blondyn zatrzymał się i bez słowa postawił ją przed sobą na ziemi. Spojrzała na niego ze złością i poczuła ogromną ochotę uderzenia go w twarz. Jego ironiczny i pewny siebie uśmieszek jeszcze bardziej ją denerwował.
- Dupek. - powiedziała krótko, po czym odwróciła się i ruszyła za Ray'em i Teo.

- Wody? - zapytał Teodor kiedy zrobili przerwę, a Gryffonka podeszła do nich i stanęła na wielkim kamieniu.
Rozejrzała się i zrozumiała, że znaleźli się w małej dolince, ponieważ teren ponownie uległ zmianie. Wokół nich nie było już suchych krzewów, piasków i otwartych przestrzeni, a liczne trzęsawiska, trawy i podmokłe tereny. W oddali widać było następny las, co zdziwiło Hermionę, która nie przypuszczała, że w Australii może być aż tak zielono. Rozejrzała się ponownie czując lekki niepokój i z ulgą stwierdziła, że wokół niczego nie ma co mogłoby im zagrażać. Cała roślinność żyła swoim życiem. Wszędzie było cicho i spokojnie, nie widać i nie słychać było żadnych zwierząt, ani nawet ptaków. Pusto. Może trochę podejrzanie pusto ale w tym momencie zupełnie im to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Cieszyli się, że znaleźli odrobinę chłodniejsze miejsce.
- Hermiona?
- Co to jest? - zapytała nagle.
- Co co jest? - zdziwił się Teodor.
- Tam. - pokazała palcem - Daleko. Widzicie?
Chłopcy stanęli na dużym kamieniu, na którym stał i podążyli za jej wzrokiem.
- Co to jest? - powtórzył Ray kiedy udało mu się zobaczyć małą, szarą smugę dymu.
- Tam ktoś jest! - zawołał Teodor - Może to znak od kogoś od nas?
- A jeśli nie? - zapytał Draco.
- Nie dowiemy się dopóki nie sprawdzimy, prawda? Chodźcie, to jakieś 20 minut stąd!
Podnieśli swoje rzeczy i ruszyli przed siebie. Okazało się, że nie był to jednak najlepszy pomysł, gdyż sekundę później usłyszeli głośne chlup. Wyglądało na to, że Teo potknął się o kamień i wpadł do bagna brudząc się przy tym okropnie. Kiedy ruszyli dalej brud jednak okazał się najmniejszym problemem. Najgorszy był smród parującej wody, który stał się nie do zniesienia. Teodor zmuszony był zostawić swoją koszulkę na najbliższym drzewie. Był taki zły, że mało brakowało, a ponownie wylądowałby w błocie. Na szczęście Gryffonka w porę go ostrzegła.
Znaleźli inną, okrężną i nieco dłuższą drogę. Cieszyli się na myśl, że prawdopodobnie właśnie odnaleźli resztę swojej grupy, jednak starali się zachować ostrożność. Kiedy znaleźli się na wzgórzu przykucnęli wypatrując źródła dymu, aż w końcu udało im się dostrzec malutkie ognisko. Jeszcze dwa dni temu puściliby się biegiem krzycząc radośnie, ale po spotkaniu z trollem, zwodnikami i zmiennokształtnym stworem postanowili, że zakradną się i zbadają czy wszystko jest w porządku. Im bliżej celu się znajdywali tym wolniej się poruszali. Trochę niepokoił ich fakt, że wokół nich jest zupełnie cicho.
- Chyba nikt normalny nie zostawiłby zapalonego ogniska, co? - mruknął Teodor wyciągając różdżkę.
- Nie mam pojęcia. Ale wygląda na to, że nikogo tu nie ma. Podejdźmy bli...
- Patrzcie! - powiedział głośnym szeptem Draco i pokazał palcem.
Wyprostowali się i zobaczyli kilka drewnianych domków. Część z nich była wrośnięta w górę, a część stała swobodnie obok otoczona małymi ogródkami. Wszystko było ładne i zadbane. Przyglądali się temu przez dłuższą chwilę, całkowicie zapominając o otaczającym ich świecie. Przez chwilę nikt nic nie mówił, aż Teodor został uderzony czymś w głowę i upadł na ziemię nieprzytomny. Hermiona, Ray i Draco natychmiast odwrócili się przerażeni. Przed nimi stało pięć karłów, trzymając w rękach łopaty i grabie. Wszyscy wyglądali podobnie, niscy z długimi brodami i śmiesznymi zielonymi ubrankami. Jeden z nich, który najprawdopodobniej uderzył Teodora w głowę trzymał w ręce jego różdżkę. Draco już otwierał usta i zrobił krok w ich stronę, kiedy Hermiona przytrzymała go ręką. Dopiero teraz zauważył, że jeden z nich ma w ręku kuszę wycelowaną w ich stronę. Najniższy z nich powiedział coś do drugiego w jakimś dziwnym języku na co ten zagwizdał na dwóch palcach. Obok nich natychmiast pojawiło się więcej uzbrojonych karzełków, którzy zaczęli pokazywać im, gdzie mają iść.
- To jakiś żart. - powiedział blondyn kiedy został popchnięty i zmuszony do ruszenia się - Zaraz cię kopnę w dupę i wylecisz w kosmos. Nigdzie się stąd nie ruszę ty głupi, zasrany, mały ka...
- Nie pogarszaj naszej sytuacji. - syknęła Gryffonka.
- Wy złe ludzie. Wy żałować. - usłyszeli i dostali po głowie.
- Mówicie po...
- Wy być cicho! - krzyknął i nic już nie mówili.
Zostali sprowadzeni na dół gdzie przywiązali ich do siebie ciasno i zaprowadzono do największego domku, w którym siedział największy, najgrubszy i chyba najstarszy karzeł. Wyglądał na króla tej całej wioski bo na głowie miał dziwną czerwoną czapkę. Zaczął mówić, a karzeł, który wcześniej się do nich odezwał tłumaczył.
- Wy zakłócać nasz spokój ponownie. My nie chcieć was tutaj.
- Nie mamy złych zamiarów! - zawołała Hermiona - Zgubiliśmy się w lesie, chcemy się stąd wydostać! Szukamy tylko naszych przyjaciół... Jeśli zakłóciliśmy wasz spokój to przepraszamy. Wypuśćcie nas, a sobie pójdziemy...
- Wy głupie ludzie. Wy myśleć, że my się znowu damy nabrać?
- Jak to znowu? Co ty mówisz? - zapytała Hermiona nie dbając o swój niegrzeczny ton.
- Wy tu być i nas zdenerwować! My nie wybaczać takim! Byli tu już i obrazić nas! Prosili nas o pomoc, a my nie pomagać takim jak wy. Nasza wioska została obrażona strasznymi słowami. My nie być pierdolone chujki. My nie pierdolone!
Jakkolwiek ta sytuacja była poważna tak Draco nagle zaczął się głośno śmiać.
- Kto, kto to był? Jak wyglądali? - zapytała szybko Hermiona starając się zagłuszyć śmiech Ślizgona.
- To Blaise. - powiedział chłopak wciąż się uśmiechając.
- Chłopak i dziewczyna o miedzianych włosach. Prosili o pomoc lecz my się nie zgodzić. My wysłać ich w pułapkę, a potem złapać. My nie pomagać.
- Głupie, złośliwe karły. - powiedział Teodor, którego rozzłościł cios łopatą - A więc to prawda co piszą w książkach.
- My nie głupie karły! My nie głupie! - zawołał zdenerwowany i znowu zaczął mówić do innych w swoim języku.
Chwilę później zostali zaprowadzeni do jakiegoś pomieszczenia z zakratowanymi okienkami, które było po brzegi wypełnione suchą słomą. Za to co powiedział Teodor został potraktowany trochę gorzej niż reszta. Popchnęli go do środka i na koniec ponownie uderzyli łopatą.
- Kurwa - zaklną podnosząc się z ziemi.
- Teo? - usłyszeli gdzieś po drugiej stronie znajomy głos.
- Blaise?!
Z trudem przedarli się do drewnianej ściany, która dzieliła dwa pomieszczenia i odnaleźli niewielką na dwa centymetry szparę.
- Co tu robisz?
- No złapały mnie te małe zgredy. Mnie i Weasley'ównę. - dodał.
- Ile razy mam ci mówić, żebyś nie zwracał się do mnie po nazwisku?
- Ginny?! - krzyknęła Hermiona, a po drugiej stronie w szparze pojawiło się oko dziewczyny.
- Hermiona! Bogu dzięki, żyjecie!
- Co się z wami działo? Gdzie reszta? - zapytał Ray.
- Wszyscy się rozdzielili. - powiedziała smutno Ginny - Każdy pobiegł w swoją stronę, ja potknęłam się o coś i straciłam przytomność. Kiedy się obudziłam zobaczyłam pełno krwi. Nie byłam wstanie wstać... potem.. - zatrzymała się zastanawiając się co było dalej - Zabini mnie znalazł.
- Wracałem z powrotem w miejsce, w którym się rozdzieliliśmy. - wtrącił.
- Później okazało się, że zgubiłam różdżkę. Musieliśmy być bardzo ostrożni. Kiedy znaleźliśmy rzekę postanowiliśmy iść wzdłuż niej.. wszystko byłoby spoko, gdyby nie krokodyle..
- Krokodyle? - zdziwił się Ray.
- Kuuurwa stary. Z pięćdziesiąt ich było. Oczywiście wszystkie nagle zgłodniały kiedy tylko pojawiliśmy się na horyzoncie. - powiedział Blaise.
- I co zrobiliście? - zapytał Draco.
- Fartem udało nam się wyjść na drzewo. Te gady czekały i czekały, musiały być bardzo głodne. Potem usłyszeliśmy plusk i poleciały na drugą stronę rzeki. Wykorzystaliśmy to i uciekliśmy.
- Tak, ale to nie koniec atrakcji. - przerwała mu Ginny - Potem złapaliśmy się w jakąś pułapkę.. wisieliśmy na wysokości pięciu metrów przez dobre trzy godziny zanim w końcu udało nam się rozciąć liny.. nie mam pojęcia kto je mógł założyć. Te karły powiedziały, że nie oddalają się od swojej wioski. Więc muszą tu gdzieś być ludzie. Chcieliśmy ich szukać ale Zabini wkurzył te karły i nas uwięźniły.. - dodała z naciskiem na ostatnie zdanie.
- I tak nie chciały współpracować. - wzruszył ramionami.
Przez następną godzinę zastanawiali się jak mogą się stąd wydostać ale byli tak bardzo zmęczeni, że usnęli. Spanie na słomie nie należało do najwygodniejszych rzeczy ale uznali lepsze to niż zimny beton. Przez pewien czas zupełnie nic nie zakłócało im snu, aż Teodor po raz kolejny dostał czymś w głowę.
- Kuurwa! - syknął podnosząc się i masując głowę. Rozejrzał się ale w pomieszczeniu nikogo więcej nie było oprócz Draco, Ray'a i Hermiony.
- Pssyt - usłyszał za sobą i natychmiast się odwrócił. Za oknem zobaczył znajomą twarz Harry'ego Pottera.
Już miał się odezwać kiedy Harry przyłożył sobie palec do ust i rozejrzał się nerwowo. Pokazał palcem na resztę żeby ich obudził. Kiedy wstali pokazał im, żeby byli cicho, a potem szepnął:
- Za oknem.
Hermiona nabrała głośno powietrza do ust, jednak Ray w porę zatkał jej usta ręką powstrzymując ją od krzyku. Harry pokazał im, że ma różdżkę, a następnie zniknął z ich pola widzenia. Zobaczyli jasne światło przedostające się przez dziurkę od klucza, zamek trzasnął i sekundę później drzwi się otwarły. Hermiona od razu zarzuciła Harry'emu ręce na szyję i przytuliła go mocno. Odwzajemnił jej uścisk szerokim uśmiechem.
- Tam jest jeszcze Ginny i Zabini. - powiedział cicho Teodor.
Harry pokiwał głową.
- Spotkajmy się po drugiej stronie wzgórza za dwadzieścia minut. Musimy odzyskać jeszcze wasze plecaki. - szepnął.
- I moją różdżkę. Pójdę z tobą. - odparł Teodor na co Harry ponownie pokiwał głową.
Jak powiedział tak zrobili i już chwilę później Hermiona, razem z Ray'em i Draco szli po drugiej stronie płotu na wpół zgięci żeby nikt ich nie zobaczył. Co jakiś czas musieli się zatrzymywać bo karły wcale nie były takie głupie na jakie wyglądały i wystawiły wartowników, którzy chodzili w tą i z powrotem rozglądając się na wszystkie strony. Na szczęście kiedy tylko oddalili się od domków mieli wolną drogę ucieczki. Szybko dotarli na drugą stronę wzgórza i tam czekali na resztę. Jednak nawet po godzinie nikt się nie zjawił.

18 komentarzy:

  1. No, no. :)
    Najlepszy wątek: Draco niesie Hermionę. :D
    Ależ się uśmiałam. :)
    A teraz czytam dalej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Liczyłam na jakiś pocałunek :D Kuuurde ale Ty dziewczyno zajebiście piszesz! Nie mogę! Mam Cię w ulubionych i wchodzę tu po miliard razy dziennie a jak nie ma nowej notki to wracam do starych :D

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie piszesz tekst " pierdolone chujki " mnie rozwalił śmiałam się czytałam
    tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. kurde na najbardziej zajebiste blogi trafia się przypadkiem. ale się wciągnęłam < 3

    OdpowiedzUsuń
  5. "My nie byc pierdolone chujki" hahahah... nie, to mnie rozwaliło, nie mogę się opanowac! <3
    ~Andromeda

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierdolone chujki!!!! xDDDD

    OdpowiedzUsuń
  7. "- Wy tu być i nas zdenerwować! My nie wybaczać takim! Byli tu już i obrazić nas! Prosili nas o pomoc, a my nie pomagać takim jak wy. Nasza wioska została obrażona strasznymi słowami. My nie być pierdolone chujki. My nie pierdolone!"
    w życiu nic mnie tak nie rozśmieszyło , śmiałam się i śmiałam . gratuluje !

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahaha kurde masakra "Nasza wioska została obrażona strasznymi słowami. My nie być pierdolone chujki. My nie pierdolone!" hahahahhahahahaha jejku zajebiste ! :D Zaiste,zajebiste opowiadanie milordzie ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Uroczy moment jak niesie Hermionę, Malfoy ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział fajny, ale nie rozumiem czemu napisałaś, że spanie na sianie/słomie nie jest wygodne... to jedno z najwygodniejszych ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. akcja się rozkręciła.. podoba mi się xD

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszyscy kochają pierdolone chujki!

    OdpowiedzUsuń
  14. My nie być pierdolone chujki. My nie pierdolone!
    Natknęłam się przypadkiem na twojego bloga, ale się ZA KO CHA ŁAM.
    A ten tekst zwalił mnie z nóg, od razu mi się z Diabłem skojarzyło xD

    OdpowiedzUsuń
  15. "pierdolone chujki" xD hahahahahahaha xD

    OdpowiedzUsuń
  16. Boże, padłam przez te pierdolone chujki XDD KOCHAM MAX

    OdpowiedzUsuń

Pochwal albo skrytykuj, klnij jeśli trzeba i szanuj innych komentujących:)