sobota, 12 stycznia 2013

39. Utrata kontroli

- Boże, Harry! Nic ci nie jest? - wykrzyknęła Ginny do Harry'ego.
Zielonooki właśnie otworzył zamek w drzwiach do pomieszczenia, w którym ona i Zabini byli zamknięci. Zajęło im to trochę czasu, bo chociaż karły zawiesiły kilka dużych kłódek, to ciężko było nawet zaklęciem otworzyć je tak, żeby nie szczękały głośno.
- Ciiiii! - powiedział szybko Harry rozglądając się - Mamy bardzo mało czasu.
- Musimy jeszcze zabrać nasze plecaki i moją różdżkę. - mruknął Teodor.
- A ta, czyja jest? - zapytała cicho Ginny wskazując na rękę Harry'ego.
- Twoja. - powiedział chłopak podając jej kawałek drewienka - Znalazłem ją w lesie, ale nie ma teraz czasu na gadanie, pospieszcie się, szybko...
Wyszli ze środka starając się zachowywać bardzo cicho, przeskoczyli przez murek i bez słowa podbiegli do najbliższego ogródka ukrywając się w dziwnych, kujących krzakach. Dopiero teraz zobaczyli, że na krześle obok domku, w którym byli uwięzieni twardo śpi jeden karzeł. Okazało się, że mieli duże szczęście, że ich nie usłyszał.
- Jak mogliśmy to przeoczyć! - warknął głośnym szeptem Teodor - Jak się obudzi to na stówę zobaczy, że nas nie ma i wszystkich obudzi!
- Dlatego musimy się pospieszyć mistrzu. - powiedział Zabini.
- Musimy iść po plecaki. Tylko gdzie są?
- Wszystko zostało w tym największym domku, tego najstarszego karła. - powiedziała cicho Ginny - Chyba zamierza przywłaszczyć sobie nasze rzeczy...
- Jeszcze czego. - prychnął Zabini bawiąc się kawałkiem słomy, który wyjął z buta. - Idziemy - powiedział wstając.
- Poczekaj! - zatrzymał go ręką Harry - Oszalałeś? Nie możemy tak po prostu sobie tam pójść, złapią nas.
- Jak chcesz.. to możesz tutaj zostać Potter. - zakpił - Mam lepszy pomysł.
- Oh, świetnie. To może raczysz się nim z nami podzielić, co?
- A może..
- Na miłość Boską, przestańcie! - syknęła Ginny - Nie mam zamiaru zginąć przez to, że nie umiecie się ze sobą dogadać. Możecie chociaż na chwilę przestać do siebie skakać? - zapytała na co zamilkli rzucając sobie wściekłe spojrzenia - Świetnie. Wiec jaki masz pomysł? - zwróciła się do Zabiniego.
Chłopak spojrzał na nią, a potem na kawałek słomy, który trzymał w ręce i uśmiechnął się patrząc na Teodora i Harry'ego, którzy w końcu zrozumieli o co chodzi.
- Ty wiesz, że to nie jest głupi pomysł? - powiedział Harry zdziwiony, że sam wcześniej na to nie wpadł.
- Genialny! - ucieszył się Teodor.
- O co chodzi? Co chcecie zrobić? - zapytała szybko Ginny.
- Daj różdżkę, a sama zobaczysz. - powiedział Zabini biorąc od niej drewniany kijek.
- Zrobimy tak... - powiedział Teodor - Ty odwrócisz ich uwagę, a my z Harry'm pobiegniemy po rzeczy.
- Świetnie.
- A ja?! - zapytała Ginny - Mam tu zostać?
- Pójdziesz znaleźć resztę, są po drugiej stronie wzgórza i czekają na nas.
- Nie ma mowy! Pójdziemy tam razem kiedy będzie już po wszystkim!
- Ginny posłuchaj..
- Nie Harry, ja też chcę się na coś przydać, nie będę stać i patrzeć bezczynnie jak wy nadstawiacie karku.
- Ginny! Masz wrócić na górę, to moje ostatnie słowo! - warknął Teodor.

- No i z czego się śmiejesz? - zapytała Zabiniego kiedy kilka minut później razem z nim zakradała się z powrotem do drewnianego domku, w którym wcześniej byli uwięzieni.
- Zawsze taka jesteś? - zaśmiał się przeskakując przez mały murek.
- Jaka? - zdziwiła się.
- Taka... - powiedział udając, że się zastanawia - ..buntownicza. - dodał uśmiechając się ironicznie.
- Mam sześciu braci. Czasami trzeba postawić na swoim. - odpowiedziała - Ale chwila, chwila.. czy to źle?
Schowali się za drewnianymi taczkami, które były załadowane słomą. Znajdowali się jakieś pięć metrów od domku i dokładnie słyszeli głośne chrapanie karła-wartownika, który miał ich pilnować.
- Przeciwnie. - odparł krótko, a po jego twarzy przebiegł cień uśmiechu. Podniósł wzrok i spojrzał na nią, a potem wstał i przemknął cicho do domku.
Ginny czekała na niego chwilę łapiąc się na tym, że się uśmiecha, aż w końcu poczuła okropny smród dymu. Wystawiła głowę i zobaczyła, że cały domek stoi w płomieniach. Otworzyła usta ze zdziwienia i stałaby tak jeszcze przez dłuższą chwilę, aż poczuła mocne szarpnięcie za rękę.
- Szybko! - krzyknął i puścili się biegiem zatrzymując dopiero za wielkim żywopłotem. Odwrócili się i spojrzeli na to co właśnie zrobili.
Obudzili całą wioskę. Karły biegały w tą i z powrotem krzycząc przeraźliwie i panikując. Wyglądało to zupełnie tak jak mrowisko, w które właśnie włożono kij i gwałtownie zamieszano. Zobaczyli jak Harry i Teodor wciskają się do domku starego karła przez niewielkie okienko od strony ogródka. Wyglądało na to, że żaden karzeł nawet nie zwrócił na nich uwagi. Część z nich zaczęła gasić pożar, a druga część - ku wielkim zdziwieniu Zabiniego puściła się biegiem w ich stronę wymachując grabiami i łopatami na wszystkie strony. Nie wyglądałoby to tak źle, gdyby nie fakt, że było ich ze trzydzieści, a niektórzy strzelali do nich z kusz. Musieli być bardzo wściekli.
- Cholera. - powiedział cicho Zabini. - No mała.. wygląda na to, że czas się zbierać.
* * *
- Coś się musiało stać. - powiedziała zdenerwowana Hermiona chodząc w tą i z powrotem od drzewa do drzewa przy którym siedział Draco i Ray. Czekali już tyle czasu, a reszty wciąż nie było. Każda minuta sprawiała, że Gryffonka bała się co raz bardziej. Wiedziała, że coś trzeba w końcu postanowić, jednak wolała żeby ktoś inny podjął decyzję.
- Rzeczywiście minęło sporo czasu. Co robimy? - zapytał Ray, który najwyraźniej również nie chciał za nich decydować. Spojrzeli na Draco.
- Wracamy. - powiedział wstając co całkowicie zaskoczyło Hermionę - Nie patrz tak na mnie, teraz mamy pewność, że rzeczywiście po kogoś idziemy. Dalej uważam, że błądzenie po lesie nie miałoby najmniejszego sensu. - dodał widząc jej zdziwione spojrzenie.
- Może nie jesteś, aż tak wielkim dupkiem za jakiego cię uważałam. - powiedziała na co Ray uśmiechnął się pod nosem. Draco prychnął pogardliwie ale nic już nie powiedział.
Z powrotem wyszli na górę i wtedy poczuli śmierdzący zapach dymu, a kiedy wystawili głowy zza krzaków, w ciemnościach zobaczyli pożar i resztę ich przyjaciół biegnących w ich stronę i co jakiś czas rzucający zaklęcia do tyłu.
- UCIEKAJCIE! - ryknął Teodor dobiegając do nich jako pierwszy.
Nie było czasu na pytania. Odwrócili się i pobiegli dalej, gdzie po raz kolejny wpadli do lasu. Biegli tak szybko jak tylko byli wstanie, aż w końcu kiedy ktoś krzyknął żeby się zatrzymać stanęli na małej polance dysząc okropnie.
- Kurwa - wydyszał Harry, który zgięty w pół opierał się o kolana.
Chwilę później zaczął się głośno śmiać, a zaraz po nim Teodor, Ginny i Zabini.
- To było genialne! - wydyszał Teodor - Wszystkie rzuciły się w waszym kierunku! Udało nam się odzyskać rzeczy, a przy okazji znaleźliśmy ich spiżarnię. Dopakowaliśmy do rzeczy jedzenie, liny, kilka noży.. bo przecież dwie różdżki to trochę mało.. i.. patrzcie na to... - dodał wyjmując ogromną kuszę na co Hermiona przewróciła oczami. Faceci i ich zabawki - Piękna, prawda? Na stówę się przyda!
- Ykhym. - zakaszlała Ginny patrząc na niego oczekująco.
- Ah, Ginny!.. no tak... Przepraszam, że kazałem ci wracać.. myliłem się. - uśmiechnął się przepraszająco - I dziękuję za uratowanie życia. Gdybyś nie walnęła tego paskudy w łeb pewnie byłoby po mnie.
Ruda uśmiechnęła się dumnie i usiadła na ziemi. Rozpalili ognisko i postanowili zjeść trochę tego co udało im się ukraść ze spiżarni karłów. Przekrzykując się opowiadali reszcie co dokładnie się wydarzyło. Byli z siebie bardzo zadowoleni.
- ..nie tak było! Wtedy Harry uderzył tego małego w łeb i kopnął tego.. no wiesz.. tego z długą brodą!
- Może byście tak.. - zaczęła trzeci raz Ginny ale i tym razem nie było jej dane skończyć.
- Aaaa! Tak! A potem ty walnąłeś go jakimś zaklęciem i..
- Halo! - krzyknęła w końcu - Dobrze wiecie co się czai w tym lesie! Więc..
- Może przestaniecie krzyczeć? - usłyszeli za sobą spokojny i dobrze znany głos Rona.
Wszyscy szybko odwrócili się w kierunku drzew i w ciemnościach dostrzegli sylwetkę chłopaka, który trzymał coś w rękach, jednak w ciemności ciężko było im dostrzec co to takiego.
- RON! - wykrzyknęła Ginny nie mogąc się powstrzymać. Wstała i z uśmiechem na twarzy podbiegła do brata chcąc go uściskać. W połowie drogi jednak zatrzymała się bo w końcu zdała sobie sprawę z tego co.. a raczej kogo.. trzyma w rękach. Zatkała ręką usta i ze łzami w oczach spojrzała na swoją przyjaciółkę.
Nieprzytomne ciało Jasmin opierało się bezwładnie o klatkę piersiową Rona. Jej twarz była blada, jakby cała krew odpłynęła jej z twarzy, a koszulka poszarpana i przemoczona od krwi. Pierwsza myśl jaka przyszła Ginny do głowy była taka, że jej koleżanka nie żyje. Stała nieruchomo, a łzy spływały jej po twarzy. Nie była wstanie powiedzieć ani słowa. Ron podszedł trochę bliżej do reszty i kiedy znalazł się w świetle płomieni z ogniska reszta również ujrzała kogo trzyma w rękach.
- Zwodnik. - wyjaśnił cicho głosem całkowicie pozbawionym życia.
W jednej chwili cała wesoła atmosfera jaka była wśród nich po udanej ucieczce karłom odpłynęła w niepamięć. Hermiona patrzyła jak Draco i Ray natychmiast podbiegają do Rona i biorą od niego dziewczynę, którą chwilę później kładą na ziemi. Ktoś coś mówił, ktoś coś krzyknął, a jeszcze ktoś zaklną... Ona nie była wstanie powiedzieć zupełnie nic. Stała przerażona, a w głowie echem odbijało się jedno słowo, które wypowiedział Ron, "Zwodnik". W jego pazurach znajduje się śmiertelny jad, dzięki, któremu ofiara, którą zaatakuje zostaje sparaliżowana i nie jest w stanie nigdzie uciec. Leży nieruchomo, traci przytomność kiedy jad rozchodzi się po organizmie i w końcu umiera, a zwodnik, który za nią podąża w końcu może ją pożreć.
- Dajcie wodę! - krzyknął Ray, a Teodor zaczął wysypywać zawartość swojego plecaka na ziemię. Jasmin miała słabe tętno i ledwo oddychała. Przemyli jej rany, opatrzyli bandażem, a potem próbowali ją obudzić. Niestety na marne.

- ..i wtedy usłyszałem krzyk. - mówił Ron siedząc przy ognisku z kanapką w ręku. Głos miał ochrypnięty i chyba wciąż był w szoku. Draco i Ray siedzieli w namiocie, gdzie położyli Jasmin, a cała reszta słuchała opowieści Rona. - Zawróciłem. Zupełnie nie wiedziałem co robić.. wiedziałem, że to ten potwór kogoś dopadł.. minąłem Amandę i Cho, które uciekały.. powiedziały mi tylko, że to Jasmin... Widziałem jak ten.. ten zwodnik wbija w nią pazury.. kompletnie nie wiedziałem jak mogę jej pomóc i wtedy zobaczyłam przed sobą ogromny kamień. Rzuciłem nim prosto w jego głowę, a potem.. on zwrócił uwagę na mnie.. zacząłem uciekać, już myślałem, że mnie zabije.. i wtedy stanąłem przed wielkim, paskudnym i śmierdzącym trollem... Pomyślałem: no świetnie, jeszcze tego mi brakuje, ale okazało się, że ten troll właśnie uratował mi życie! Ani zwodnik ani on nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi, zaczęli walczyć między sobą... no wiec uciekłem i wróciłem po Jasmin... Nie mogłem nic więcej zrobić, ja.. naprawdę.. - urwał czując wielką gulę w gardle. Po chwili wziął głęboki oddech i mówił dalej - Wiem co się dzieje jeśli do organizmu dostanie się jego jad ale.. nie mogłem jej tam zostawić. Mamrotała coś ale nie mogłem jej zrozumieć. Zabrałem ją ze sobą i cały czas szedłem.. aż zobaczyłem dym. Po drugiej stronie wzgórza ujrzałem jak walczycie z tymi karłami, nie mogłem jednak do was zbiec więc trochę zajęło zanim łukiem wszystko obszedłem...
- W porządku Ron.. zrobiłeś co mogłeś. - powiedziała cicho Ginny.
- Kiedy ją niosłem też coś mówiła i co jakiś czas się ruszała.. nie wiem, może.. może nie jest za późno? Może uda się ją jakoś uratować?
- Tylko szpital może jej pomóc. - odezwał się w końcu Harry. On również nie wyglądał najlepiej. Był przerażony, a głos miał suchy. Wszyscy zamilkli myśląc o tym samym. Nie mogli jej pomóc.
W tym momencie z namiotu wyszedł Draco. Jego skóra była całkowicie pozbawiona kolorów co nawet przy świetle płomieni z ogniska idealnie dało się dostrzec. Przeszedł obok nich zupełnie obojętnie i zniknął z pola widzenia.
- Zostaw. - powiedział cicho Teodor do Zabiniego, który właśnie zaczął się podnosić.
- Ona umrze, prawda? - zapytał cicho. Wszyscy o tym myśleli jednak nikt nie miał odwagi żeby o to zapytać. Przez dłuższą chwilę nikt nic nie mówił, słychać było jedynie szum liści i ciche pochlipywanie Ginny, aż w końcu Teodor pokiwał ponuro głową.
- Tak - powiedział smutnym szeptem.
* * *
Jako pierwsza na warcie stanęła Hermiona. Sama zgłosiła się na ochotnika. Wzięła różdżkę od Ginny i usiadła przed namiotem przy przygasającym ognisku. Chciała pobyć trochę sama, a po drugie nie chciała nikogo obciążać. Wystarczająco dużo przeszli. Ron szedł przez kilka dni, Ginny, Teodor i Zabini stoczyli walkę z karłami, Harry był całkowicie nieobecny - nic dziwnego, pewnie cały czas myślał o Jasmin, tak jak Ray.. a Draco.. nikt nawet nie ważył się go prosić o stanie na warcie. Z resztą.. odkąd wyszedł z namiotu jeszcze do niego nie wrócił. Hermiona widziała jedynie jego czarną sylwetkę na skraju polany.
Długo zastanawiała się czy to zrobić, aż w końcu wzięła głęboki oddech i ruszyła w jego stronę. Wiedziała, że może się spodziewać wszystkiego, każdej reakcji, jednak miała na uwadze fakt, że kiedy ona miała problem z Krumem, on sam do niej przyszedł i ją wysłuchał. Do tej pory pamiętała zdanie, które wtedy wypowiedział "Nie ma nic gorszego niż pokazanie swoich słabości komuś kto może to później wykorzystać". Dlatego, choć była pełna wątpliwości, szła pewnie w jego kierunku, a kiedy już znalazła się obok niego (siedział na ziemi z rękami opartymi o kolana) zupełnie nie wiedziała co właściwie powinna mu powiedzieć. Stała przez chwilę wahając się, aż w końcu usiadła obok niego.
- Odejdź. - powiedział zanim zdążyła otworzyć usta. Nie patrzył na nią, a ton jego głosu był lodowaty.
- Nie. - wyrwało się z jej ust zanim zdążyła pomyśleć.
- Powiedziałem: odejdź. - powtórzył ze złością.
- Wiem co...
- Nie wiesz. - przerwał jej - Nie masz pojęcia.
- Może da się...
- Do jasnej cholery Granger! - krzyknął podnosząc się z ziemi, a ona aż podskoczyła. Wstała chcąc coś powiedzieć jednak on ją uprzedził - Nie udawaj głupiej! - zawołał patrząc na nią - Gówno da się zrobić, rozumiesz?! - krzyknął podchodząc do niej - Gówno!! I przestań patrzeć na mnie tymi swoimi wielkimi oczami!! Miałaś rację!.. To chciałaś usłyszeć?! Tak?! Trzeba było tam kurwa wrócić!!
- Dobrze wiesz, że nie to.. - zaczęła drżącym głosem czując, że zbiera jej się na płacz ale on znów nie pozwolił jej skończyć.
- Więc co?! NO CO?! - krzyknął jeszcze bardziej wkurzony jej reakcją. Wolał się z nią pokłócić i wyładować, a tymczasem ona stała przed nim, patrząc na niego mokrymi oczami. O nie, nie ma prawa tak na niego patrzeć.
- Draco! - usłyszeli głos Ray'a, który stał kilka metrów od nich.
- Odebrało ci mowę?! - kontynuował blondyn zupełnie nie zwracając uwagi na przyjaciela - Chciałaś mnie pocieszyć?!.. Sprawić żebym poczuł się lepiej?! - zaśmiał się - Co ty sobie kurwa myślałaś?!... No popatrz na mnie i odpowiedz!! - zawołał pociągając ją mocno za twarz żeby na niego spojrzała.
- Draco, co ty kurwa mać wyprawiasz?! - powiedział wściekły Ray podchodząc do nich i odpychając go od Hermiony - Powiedz jeszcze jedno słowo, a przysięgam, że ci przywalę!
- No to na co czekasz?! - warknął blondyn podchodząc do niego, popychając i pozwalając żeby go uderzył. Ci którzy jeszcze spali obudzili się i wyszli przed namiot przyglądając się tej scenie z konsternacją.
- Mnie też to kurwa ruszyło jakbyś nie zauważył!! Wszyscy się o nią martwimy!! - krzyknął Ray. Był wściekły i patrzył ze złością na przyjaciela czując jak krew się w nim gotuje. Jednak nie tylko w nim. Draco również był wkurzony, a gniew i złość coraz bardziej się w nim kumulowały.
Ray zamknął na sekundę oczy, wziął głęboki oddech i powiedział nico ciszej i spokojniej:
- Idź się wyładować gdzieś indziej... I przestań zachowywać się jak..
- Jak kto?! - przerwał mu Draco czując, że jeszcze chwila i go uderzy.
- Jak... - zaczął Ray jednak zamilkł słysząc dobiegające zza drzew odgłosy.
Wszyscy zaczęli niespokojnie się rozglądać. Słyszeli trzaski gałęzi i szelest liści, aż w końcu zza drzew wyłoniło się kilka, a nawet kilkanaście postaci. Z każdej strony. Byli otoczeni.

14 komentarzy:

  1. Już się przestraszyłam, że skasowałaś bloga! Uf.. czekam na następną notkę :) Mi tam nie przeszkadzają zmiany. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Koleżanka mi poleciła twojego bloga przed wczoraj i jak zaczęłam go czytac to tak się wciągnęłam że nic prawie nie robiłam tylko czytałam i czytałam i przyznaję że ten blog jest ZAJEBISTY ! <3 uwielbiam go na dodatek nie które sceny bardzo mnie bawią ;) Już nie mogę się doczekac następnej notki ! Mam nadzieję że Jasmina nie umrze jest taka miła i spokojna :) Pisz dalej . Powodzenia ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koleżanka Ci poleciła? Łał.. :) Jestem bardzo mile zaskoczona! Cieszę się, że Ci się podoba i dziękuję za komentarz :) Pozdrawiam

      Usuń
  3. Mimo że podoba mi się twoja twórczość to jestem zla bo ten blogger się kurde niczym nie różni od poprzedniego tylko dodatkowe kimplikacje. Ps nie usuwają tamtego bloga przynajmniej zsentymentu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że nie jesteś zadowolona ze zmiany (szczerze mówiąc ja też nie) ale musiałam tak zrobić. Moje poprzednie konto gmail całkowicie mi się poprzestawiało, zsynchronizowało z różnymi innymi rzeczami, z telefonem, z tabletem, a nawet z komputerem rodziców. Nie jest to wina mojego kaprysu i gdybym mogła to nic bym nie zmieniała (tam miałam tyle komentarzy i wyświetleń, że aż mi żal..) ale żeby sobie wszystko ułatwić postanowiłam założyć osobne konto, tylko do tego bloga. Mam nadzieję, że szybko się przyzwyczaisz do tego bloga i że nie będzie to aż tak wielki problem :) Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)

      Usuń
    2. Zdziwiłam się, że zmieniłaś adres bloga ale ja i tak nie mam konta na gmailu więc mi to nie robi żadnej różnicy. Mam Cię w ulubionych :D Czekam na następny rozdział i martwię się o Jasmin...

      Usuń
  4. Przez chwilę myślałam, że usunęłaś bloga... Na szczęście zmieniłaś tylko adres ;D. Mam nadzieje, że nowa notka pojawi się już wkrótce. Nie mogę się doczekać...Powodzenia !!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest świetne...Mam nadzieje, że Ci co ich otoczyli w gruncie rzeczy będą spoko i pomogą Jasmin... Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział :D Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejne kłopoty...
    Umiesz wtoczyć wiele akcji do opowiadania. :)
    Za to Cię podziwiam...
    Mam jeszcze jeden rozdział do nadrobienia, więc czytam dalej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również Cię podziwiam! Brak słów.. czytam dalej :D Kurde ale to wciąga!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dla mnie to jest chyba najlepszy blog jakiego czytałam do tej pory. Zawsze tylko Draco od razu nagła przemiana, Miona się przyjaźni z ślizgonami, oboje się zakochują już w 3 rozdziale, a w 4 są ze sobą, Ron to najzwyklejszy skurwiel... a tu ? charakterki prawie zupełnie się zgadzają z tymi od Rowling, akcja bardzo fajnie i ciekawie się toczy, dużo utrudnień stawiasz bohaterom przez co nie jest nudno, a co do Dramione to jest wręcz zajebiście bo nie ma żądnej sielanki i zachowują się realnie, czyli tak jak by się zachowywali w HP. No i zajebiście że jednak ten obóz integracyjny zaczął ich chociaż trochę integrować. ^^ czytam dalej.

    OdpowiedzUsuń
  9. To.. Jasmin.. umrze? ! :O ;c

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam fragment w którym Ron przynosi ciało Jasmin. Drę się na cały pokój - JASMIN NIE UMIERAJ!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zamorduje cię jeśli Jasmin umrze!Blog trzyma w napięciu!

    OdpowiedzUsuń

Pochwal albo skrytykuj, klnij jeśli trzeba i szanuj innych komentujących:)