- - - - - - - - - -
Nagle wszystko się zatrzymało. Nikt nic nie mówił, nikt się nie ruszał, nikt nie oddychał. Czas zdawał się stanąć w miejscu. Każdy z nich potrzebował nieco dłuższej chwili niż zwykła "chwila" żeby pozwolić tej informacji dostać się do mózgu. Pierwszą reakcją, zaraz za wiadomością Rona był głośny dźwięk metalu, który uderzył o podłogę wypadając z ręki Dracona. Chłopak po prostu nie był w stanie wykonać żadnej czynności, a w głowie echem odbijały mu się słowa Rona "on ją zakopał, on ją zakopał...". Jako pierwszy trzeźwość umysłu odzyskał Ray. I całe szczęście bo kto wie ile jeszcze staliby w bezruchu.
- Jak to zakopał? - usłyszał słowa płynące z własnych ust jakby wypowiedział je ktoś inny, nie on. Popatrzył wzrokiem za Ronem i również to dostrzegł dziwiąc się, że wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Brudna, złamana łopata prosto z błota, wiertarka, trumny i martwe ciało za jedną z nich. Starając się nie tracić kontroli odwrócił się w stronę zwijającego się z bólu mężczyzny. - Co zrobiłeś? - zapytał przerażony.
- To co powinienem zrobić już dawno temu. - odpowiedział przez zaciśnięte zęby - Ta dziewczyna i jej przyjaciele zniszczyli całe moje życie, wszystko co miałem.
- Człowieku, to nie jest ta dziewczyna! - odezwał się Teodor całkowicie spanikowany - Katherine żyje i wciąż jest w tym miasteczku!
- Gdzie ją zakopałeś? - zapytał Ray z trudem zachowując spokój.
- W ziemi. - odpowiedział głupio sprawiając, że krew w spokojnym zazwyczaj Ślizgonie zaczęła się gotować. Czuł, że jeszcze chwila, a sam się na niego rzuci.
- Draco! - zawołał wyrywając przyjaciela z transu - Sprawdźcie okolice.. świeża ziemia.. pewnie zrobił się dół bo pada deszcz. - dodał bardziej do siebie - Szybko! - zawołał patrząc na Harry'ego i Rona. Wiedział, że nie mają nieograniczonej ilości czasu i że liczy się każda minuta.
Chłopaki bez słowa otworzyli drzwi, które z hukiem uderzyły o ścianę wpuszczając do środka zimny powiew wiatru, a następnie rozbiegli się na boki. Burza była tak wielka, że całkowicie ograniczała ich widoczność. Nie mieli najmniejszych szans. George musiał powiedzieć im, gdzie zakopał Hermionę. Najgorszy był czas. To on sprawił, że całkowicie zgłupieli i już po dwóch minutach przemoczona trójka wróciła do środka rzucając się na przywiązanego mężczyznę, który twardo nie chciał zdradzić im miejsca, w którym zakopał Hermionę. No.. przynajmniej do czasu kiedy w ich ręce ponownie wpadł ów dziwny, metalowy i lekko zardzewiały na końcach przedmiot. George pękł. Ze łzami w oczach dokładnie powiedział gdzie zakopał dziewczynę. Wszyscy wybiegli na deszcz, prosto do wskazanego miejsca. I rzeczywiście znaleźli dół, lekko podmyty przez wodę. Zaczęli kopać. Złamaną łopatą, rękami, a nawet grabiami, które znaleźli w pomieszczeniu. Każdego z nich ogarnęła panika i przerażenie, a wszystko wyglądało tak jakby nie działo się naprawdę. Jak jakaś chora scena w głupim filmie. Mokra ziemia, którą odrzucali do tyłu z powrotem spływała do wykopanego dołu nie pozwalając im dostać się do trumny. To była najgorsza chwila w życiu każdego z nich. I nie ważne, że byli wrogami, że na co dzień się nie cierpieli czy, że Hermiona to pół krwi mugolka. Teraz to zupełnie nie miało znaczenia. Teraz liczyło się ludzkie życie, życie niewinnej dziewczyny, której nikt nie życzył śmierci.
- Odrzucajcie dalej ziemię! - krzyknął Harry. Mokre od deszczu włosy przykleiły mu się do twarzy, a przez okulary nie widział praktycznie nic. Był cały brudny z błota, serce biło mu jak oszalałe, a jego mózg przemieścił się z głowy w dłonie, które jako jedyne wiedziały co mają robić. Bolał go każdy centymetr jego ciała. Był przerażony. Nie mógł stracić kolejnej ważnej dla siebie osoby. Nie wytrzymałby tego. I nie tylko on bo Ron również całkowicie by się załamał. Dlatego też kopał najszybciej jak potrafił i starał się dać z siebie wszystko. Nie dbał o to, że przeciął sobie rękę o kamień, nie czuł nawet bólu. Po prostu kopał. Tak jak inni. Draco również przestał myśleć. Wpadł jakby w trans i czuł się tak jakby wyszedł ze swojego ciała i oglądał wszystko z boku. Jakby ta cała sytuacja w ogóle go nie dotyczyła. Zaczęli już tracić wszelkie nadzieję kiedy w końcu usłyszeli uderzenie złamanej łopaty, którą trzymał Teodor.
- JEST! - krzyknął - JEST!
Razem z Draco i Harrym z trudem wyciągnęli drewnianą trumnę z dołu ślizgając się przy tym na błocie.
- Gwoździe! - zawołał przerażony Ron próbując przekrzyczeć burzę.
- Daj to! - krzyknął blondyn do Teodora i nie czekając na odpowiedź wyrwał mu z ręki łopatę i uderzył w wieko trumny, a potem jeszcze raz. Tym razem skutecznie bo udało mu się rozwalić górną deskę. Razem z resztą dosłownie wyrwali pozostałe deski. I wtedy ją zobaczyli.
Hermiona leżała nieruchomo z zamkniętymi oczami, a jej twarz była tak idealna jak te, które posiadają manekiny. Mimo czerwonej strużki krwi, która spłynęła z jej nosa po bladym i zimnym policzku oraz zaschniętych łez wokół oczu, była piękna i spokojna, zupełnie jakby zapadła w błogi i głęboki sen.
- HERMIONA! - krzyknął Harry dotykając zimnej dziewczyny, odwracając się i patrząc z przerażeniem na resztę - HERMIONA! - powtórzył i razem z chłopakami wyjęli Gryffonkę z trumny i położyli na ziemi.
Nagle wszystko zaczęło się dziać tak szybko, że oni sami nie wiedzieli co robią. Jasmin płakała, Teodor krzyczał, Ron zaczął całkowicie panikować, a Harry z Ray'em i Draco próbowali ją obudzić.
- HERMIONA OBUDŹ SIĘ! BŁAGAM, OTWÓRZ OCZY, HERMIONA! - zawołał Ron będąc w szoku i potrząsając przyjaciółką.
- Zabierz go! - krzyknął Ray do Teodora i już miał mówić, że trzeba zrobić sztuczne oddychanie kiedy Gryffonka otworzyła lekko oczy i przechyliła głowę na bok z powrotem je zamykając. - Bogu dzięki, żyje!
W tej samej chwili po ich ciałach rozlała się fala ulgi, a słowa Ray'a sprawiły, że na nowo odzyskali nadzieję. Od razu trochę się uspokoili, Teodor przestał krzyczeć, Ron blady jak kartka papieru stał nieruchomo wciąż zastanawiając się czy dobrze usłyszał, a Harry i Draco odetchnęli wymieniając krótkie, tym razem nienienawistne spojrzenia. Jedynie Jasmin wciąż klęczała obok nich z twarzą ukrytą w dłoniach i trzęsąc się okropnie.
- Boże.. zobaczcie na jej palce.. - powiedział ochrypniętym głosem Teodor.
Palce Gryffonki były całe posiniaczone i obtarte, a z połamanych paznokci spływała krew. Dopiero ten widok uświadomił im co musiała przeżyć i jak się zachowywała zanim straciła przytomność. Do tego dochodził jeszcze strach przed ciemnością i ogromny, patologiczny lęk przed przebywaniem w zamkniętych, małych pomieszczeniach. Draco dobrze wiedział o strachu Gryffonki. Miał okazję na własne oczy zobaczyć to jak się bała kiedy zabłądziła w lochach. Już to było dla niej wystarczająco wielkim przeżyciem, już wtedy widział jak bardzo była przerażona i jak panikowała, a co dopiero teraz.. zamknięta w ciemnej trumnie, w której wcześniej znajdowało się martwe ciało i zakopana w ziemi bez możliwości wydostania się na zewnątrz. Całkowicie sama, z przekonaniem, że tym razem nikt jej nie pomoże, z przekonaniem, że lada moment umrze, że już nigdy nie zobaczy swoich rodziców i przyjaciół. Była tak wystraszona, że zanim straciła przytomność w panice drapała ściany trumny. Blondyn przełknął ślinę nie chcąc nawet wyobrażać sobie tego jak się czuła, jak krzyczała, płakała i panikowała. Było to dla niego zbyt wiele, nie był w stanie dopuścić do siebie tych myśli. Co gorsza nie był w stanie wyobrazić sobie co będzie kiedy Gryffonka odzyska przytomność. W jednej chwili w jego głowie pojawiło się milion pytań. Na żadne z nich nie potrafił sobie odpowiedzieć. Zastanawiał się co z nią będzie, czy jej psychika to wytrzyma i czy da sobie rade, a jeśli tak to jak sobie z tym wszystkim poradzi? Bo przecież nie ma lekarstwa, eliksiru czy zaklęcia, które mogłoby pomóc jej się z tym uporać. No chyba, że by całkiem wyczyścili jej pamięć. A co będzie jeśli scenariusz nie będzie taki kolorowy? Co będzie kiedy kompletnie się załamie? Czy będzie taka sama jak kiedyś? Czy wciąż uśmiechnięta będzie chodzić szkolnymi korytarzami i patrzeć na niego z irytacją, gdy on rzuci jakimś głupim tekstem? Blondyn stał zamurowany, zdziwiony i całkowicie zdezorientowany swoimi myślami.
- Jasmin - powiedział nagle Ray odwracając się do niej i wyrywając tym blondyna z zamyśleń - Przynieś kluczyki, Draco zanieś Hermionę do samochodu.. Draco! Mówię do ciebie! Zabierz ją do samochodu! Weasley ty siadaj za kierownicę, będziesz prowadził.
- A George? - zapytał zdenerwowany Harry pomagając blondynowi wziąć Hermionę na ręce i nawet nie sprzeczając się z tym, że to zadanie nie przypadło jemu czy Ronowi.
- Wrzucimy go do bagażnika! Teo, pomóż nam! - zawołał i razem z Harrym pobiegli do budynku biorąc George'a i wlekąc go w kierunku samochodu, który był już zapalony.
Ruszyli. Tym razem nikt nie miał wątpliwości co do tego kto powinien prowadzić. Zapomnieli już o poprzednim wypadku, a Ron dostał kolejną szansę. Wszyscy doskonale wiedzieli, że tylko on potrafi prowadzić samochód i choć wcześniej nie udało mu się nad nim zapanować to teraz nie miał wyjścia i musiał się skupić. Jechali z taką prędkością jaką land rover był w stanie osiągnąć i tym razem bezpiecznie, bez żadnych problemów dotarli pod budynek służący kiedyś mieszkańcom za szpital. W kilka sekund wyskoczyli z samochodu i całkowicie zapominając o George'u, który znajdował się w bagażniku zanieśli Hermionę do środka mówiąc do niej i starając się sprawić żeby odzyskała świadomość. Gryffonka co jakiś czas przekręcała delikatnie głowę na boki, a jej powieki drgały, jednak jej oddech wciąż nie był rytmiczny. Bali się, że lada moment mogą ją stracić dlatego starali się robić to co było w ich mocy i kiedy Jasmin szukając po szafkach bandaży znalazła dziwną, mugolską maskę z napisem "maska tlenowa" ani chwili nie zastanawiali się czy jej użyć. Na początku nie mogli rozgryźć tego jak jej używać, aż zobaczyli dołączoną instrukcję. Mugolska maska okazała się najlepszym lekarstwem. Oddech Hermiony natychmiast się wyrównał, a po dłuższej chwili oddychała już samodzielnie. Byli właśnie w trakcie przemywania jej paznokci i bandażowania palców kiedy do środka wpadła zdyszana Amanda, a za nią Cho i Pansy. To zdziwiło ich tak bardzo, że przez chwilę zupełnie nie wiedzieli co powiedzieć, a miny mieli takie jakby zobaczyli trzy duchy. W końcu odezwała się Cho, która szybko wyjaśniła co ich spotkało.
- A więc.. więc Ginny.. ona.. - jąkał Ron.
- ..żyje. - powiedziała Amanda zapominając o byciu chamską. Chyba w końcu zrozumiała, że naprawdę znaleźli się w nieciekawym położeniu. - Jest z Blaisem, ostatnim razem widziałyśmy ich na polu kukurydzy, musieli się gdzieś ukryć..
- Ginny nie mogła iść o własnych siłach, noga za bardzo jej przeszkadzała. - dodała Cho - Co się stało? - zapytała patrząc na nieprzytomną Hermionę.
Nikt nie odpowiedział. Najwyraźniej nie byli w stanie jeszcze rozmawiać na ten temat dlatego Cho ciągnęła dalej. Powiedziała, że te stwory na pewno podążały za nimi i w każdej chwili mogą się tutaj zjawić. Powiedziała też, że razem z Blaisem i Ginny umówili się, że spotkają się właśnie tutaj, w szpitalu. Dlatego albo muszą się ukryć i czekać albo uciekać jak najdalej jest to możliwe nie patrząc na dwójkę zagubionych. Zgodnie z ostatnimi przeżyciami doskonale wiedzieli, że "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" więc nie zastanawiali się długo nad tym co zrobić. Wybrali oczywiście opcję numer jeden i już mieli wychodzić kiedy usłyszeli głośny warkot. Spojrzeli po sobie z przerażeniem zupełnie nie wiedząc co zrobić i zanim cokolwiek postanowili usłyszeli znajomy głos Katherine, która wołała z nadzieją, że zastanie kogoś w środku. Wyszli na zewnątrz i zobaczyli ją siedzącą za kierownicą dużego volvo, a obok Blaise'a i Ginny. Najwyraźniej wróciła do swojej kryjówki, zastała ich w środku i postanowiła pomóc wiedząc, że "jej" dom został spalony jako bezpieczne schronienie. Pozostawało tylko jedno pytanie: gdzie podziały się te głodne bestie?
- NA CO KURWA CZEKACIE? - zawołali zgodnie z Blaisem pokazując im rękami żeby pakowali się do auta. Pansy, Cho i Amanda od razu wskoczyły do środka ładując się do tyłu, za nimi pobiegł Teodor, a reszta wróciła po Hermionę.
- Nie wejdziemy wszyscy! - krzyknął Harry niosąc Gryffonkę - Ron musisz jeszcze raz prowadzić! Wsiada.. - urwał patrząc na coś wielkimi oczami.
I wtedy inni również się odwrócili i spojrzeli za jego wzrokiem. Co najmniej dziesięć, albo piętnaście głodnych i spragnionych krwi stworzeń człapało w ich kierunku poruszając się zadziwiająco szybko. Stali nieruchomo z otwartymi szeroko ustami, aż Katherine zatrąbiła głośno kilka razy sprowadzając ich na ziemię. Wrzeszcząc w niebo głosy znów wrócili do land rovera i ruszyli z piskiem opon. W momencie kiedy Ron nawracał samochód jeden stwór wskoczył na dach auta niczym wygłodniała lwica rzucająca się na antylopę. Tyle, że oni wcale nie zamierzali być antylopą. Powtórzyła się więc sytuacja z przed kilku godzin i po raz kolejny ogarnęła ich panika.
- GAZU! GAZUUU! - zawołał ktoś kiedy stworzenie zaczęło walić w dach samochodu gniotąc go coraz bardziej.
- WCIŚNIJ GAZ!
- NACIŚNIJ KURWA TEN GAZ!!!!!!!!!!!!!!
Krzyki i piski trwały dobre kilka minut, aż w końcu Ronowi jakimś cudem udało się uspokoić. Przyspieszyli. To jednak było za mało żeby dogonić szybkie volvo czy zrzucić niechcianego pasażera z dachu. Rudzielec musiał więc coś wymyślić, a nikt mu w tym nie pomagał. Gorączkowo zaczął przypominać sobie różne triki samochodowe, które nauczył go ojciec i wtedy dostał olśnienia. Spojrzał niespokojnie w lusterko i rad, że pozostałe głodne bestie są dość daleko postanowił zaryzykować i jednym, silnym ruchem ręki szarpnął mocno hamulec ręczny. Samochód nie tylko obrócił się o trzysta sześćdziesiąt stopni zrzucając nadgorliwego autostopowicza z dachu ale wzburzył piach skutecznie ograniczając pozostałym stworzeniom widoczność. Znów przyspieszyli ale to nie wystarczyło bo pościg trwał dalej.
- Szybciej Ron! - krzyknął Harry siedzący obok i niespokojnie odwracając się do tyłu.
- Nie da rady! Zrób coś!
Zielonooki zaczął rozglądać się po samochodzie próbując znaleźć cokolwiek co mogłoby im pomóc.
- Tutaj coś jest! - zawołała Jasmin, która siedziała na samym tyle (land lover ma więcej siedzeń, przyp. autorka).
- Co takiego? - zapytał Harry odwracając się do niej.
- Jakieś.. jakieś butle, nie wiem co to jest. W środku jest jakiś płyn.
- To benzyna! - ucieszył się Ron - Słuchajcie, musimy to rzucić i podpalić!
- Co się wtedy stanie? - zapytał Draco marszcząc brwi i nie rozumiejąc radości Weasleya.
- Wybuchnie. - wyjaśnił krótko Ray przypominając sobie, że kiedyś gdzieś o tym słyszał.
- Tak i przy okazji wysadzimy się sami! - zdenerwował się Harry.
- Masz lepszy pomysł? - warknął Ron widząc w lusterku, że za niedługo zostaną dogonieni.
Harry odwrócił się i z bólem serca przyznał mu rację. Nie mieli żadnego wyjścia ani innego planu.
- Czym to podpalimy? - zapytał nagle Ray, siedzący pomiędzy Draco, a zupełnie niekontaktującą Hermioną.
- Kurwa... - zaklął Ron jak najmocniej wciskając pedał gazu - O tym nie pomyślałem.
- Ten.. ten George palił papierosy.. - podsunęła z tyłu Jasmin.
Harry natychmiast zaczął przeszukiwać wszystkie skrytki w samochodzie, niestety na marne. Nigdzie nie znaleźli niczego co mogłoby się im przydać. Ani w schowkach ani pod siedzeniami.
- Może w kieszeni? - powiedział do siebie zrozpaczony Ron - Sprawdźcie czy ma w kieszeni! - powtórzył głośniej - Jasmin, dasz radę?
- Poważnie? - zapytała ze strachem ale kiedy nie uzyskała odpowiedzi uznała, że wcale nie żartuje. Odwróciła się na siedzeniu uchylając delikatnie półkę nad bagażnikiem i zaglądając do środka nic nie widząc. George najwyraźniej stracił przytomność, umarł albo zasnął bo nie dawał żadnych znaków życia. Blondynka nachyliła się jeszcze bardziej i sięgnęła ręką do jego kieszeni kiedy sytuacja nabrała całkiem innego obrotu sprawy. George wcale nie umarł, nie zasnął ani nie stracił przytomności tylko najnormalniej w świecie udawał. Kiedy Jasmin tylko się nachyliła chwycił ją za rękę, a potem za gardło wołając, że ich pozabija. Mimo tego iż jego kości w rękach zostały wcześniej połamane dostał takiego ataku szału, że prawdopodobnie nawet nie odczuwał bólu. Zrobiło się naprawdę gorąco i nieprzyjemnie. Jasmin próbowała się wyrywać ale tak mocno ściskał ją za szyję, że nie mogła nic zrobić, Draco i Ray odwrócili się do niej próbując jej pomóc, a Harry krzyczał podpowiadając im co robić. Ron zaś co chwilę gorączkowo spoglądał w tylne lusterko z nadzieją, że zapanują nad sytuacją i z obawą przed ścigających ich niebezpieczeństwem. I wtedy wszystko potoczyło się jeszcze gorzej. Wkurzony i nabuzowany George zaczął kopać nogami po bokach samochodu, aż w końcu klapa bagażnika podniosła się do góry. Nie mając się czego złapać wysunął się z samochodu ciągnąc za sobą blondynkę i sprawiając, że oboje ledwo się trzymając wisieli jak na krawędzi urwiska.
- JASMIN! - krzyknęli równocześnie Draco, Ray i Harry.
- Trzymaj się! - zawołał Draco przechodząc na siedzenie Jasmin i wychylając się nad tyłem fotela usiłując złapać jej nadgarstki. Po kilku sekundach razem z Ray'em wciągnęli ją z powrotem.
- Pomóżcie! - usłyszeli z tyłu przypominając sobie o George'u. Odwrócili się i zobaczyli, że lada moment jego nogi zostaną pożarte.
- Pomóżcie?! - powtórzył nerwowym śmiechem blondyn - Za to co zrobiłeś sam powinieneś się puścić!
- Dajcie spokój.. moje ręce.. - dodał z bólem w głosie. Nie dał rady dłużej się trzymać.
I wtedy się poddał.
- Czy on.. czy on.. - zapytał z przodu Ron.
- Mam go... - wydyszał Ray, z trudem wciągając George'a z powrotem tam, gdzie chwilę wcześniej siedziała Jasmin (ona i Draco przeszli na miejsce obok Hermiony) - Dawaj zapalniczkę! - powiedział.
- Pierdol się. - zaklął cicho George zupełnie nie okazując mu wdzięczności.
- DAJ TĄ ZASRANĄ ZAPALNICZKĘ ALBO CIĘ STĄD WYRZUCĘ! - krzyknął Ray czując, że zaraz zabije go gołymi rękami. Nie dość, że uratował go przed uderzeniem metalowym przedmiotem między nogi, że właśnie uratował mu życie to on jeszcze ma czelność mówić do niego w ten sposób?! Tego było stanowczo za wiele. Nawet dla kogoś tak spokojnego i opanowanego jak Ray.
- Jest w kieszeni. Nie czuję rąk... - powiedział George, na którego groźba chłopaka od razu podziałała. Kiedy już poczuł się bezpieczny ponownie zaczął odczuwać ból w dłoniach. Nie miał wyjścia ani siły by znowu z nimi walczyć.
- Co mam robić?! - zapytał Ray odwracając się w kierunku prowadzącego Rona.
- Musisz odkręcić butlę i je polać.. te stwory! - odkrzyknął Rudzielec - Harry, rzuć mu tą szmatę co tutaj leży... Musisz ją później podpalić i w nie rzucić!
Ray z trudem odkręcił dużą butlę i wychylając się zaczął polewać biegnące za nimi stworzenia. Były już naprawdę bardzo blisko i lada moment mogłyby wskoczyć do bagażnika, który otwarty w stu procentach ułatwiłby im schwytanie swojego śniadania. Niestety nie dane im było sobie pojeść bo kiedy tylko Ray rzucił podpaloną szmatę, wszystkie w jednej sekundzie stanęły w ogniu piszcząc przeraźliwie i rzucając się na wszystkie strony.
Udało się.
Wszyscy odetchnęli z ulgą kiedy Ray zamknął klapę bagażnika i opadł na siedzenie obok George'a. Nawet nie zauważyli kiedy zrobił się dzień, a gorące słońce znowu dawało im się we znaki. Udało im się nawet dogonić volvo, którym jechała reszta. Katherine prowadziła i najwyraźniej wiedziała gdzie jechać bo pędziła jak szalona robiąc ostre zakręty. Dopiero kilkanaście minut później zwolniła i zatrzymała się na boku drogi, po czym wyszła z samochodu. Ron zatrzymał się kilkanaście metrów za nią i również wyszli z auta idąc w jej kierunku. Wokół nich nie było kompletnie nic. Jedynie dwa samotne eukaliptusy.
- Ładnie to rozegraliście.. - pochwaliła ich kiedy tylko podeszli do volvo jednak nie powiedziała nic więcej bo doskoczył do niej Ron wydzierając się, że uciekła kiedy szli po Hermionę.
- A co ty byś zrobił na moim miejscu?! - zdenerwowała się i w tym momencie całkowicie przestała przypominać im Gryffonkę. Jedyne co miały podobne to oczy i kolor włosów.. reszta cech zdecydowanie były przeciwieństwami.
- Gówno! Powinniśmy cię tu zostawić! - warknął Rudy, a Draco w głębi siebie przyznał mu rację. Nie ważył się jednak powiedzieć tego głośno. Nawet to co ich spotkało nie wpłynie na jego stosunek do Weasley'a.
- Nie zapominajcie, że właśnie uratowałam wam tyłki! Gdyby nie ja te potwory przyszłyby za wami i was zeżarły w tym głupim szpitalu!
- Gdybyś tam nie przyjechała w ogóle nie mielibyśmy tego problemu. - wtrącił Harry.
- Gdybyście się nie zgubili w ogóle nie byłoby problemu! - krzyknęła całkowicie wkurzona - Kilkanaście kilometrów stąd jest miasto! Cały czas prosto. Dojedziemy tam i jeszcze mi podziękujecie za uratowanie skóry!
- Niedoczekanie. - prychnął Blaise, który również wyszedł z samochodu - Skórę to my tobie uratowaliśmy biorąc cię ze sobą. Więc bądź grzeczną dziewczynką bo przez te kilkanaście kilometrów będziemy mieli wiele okazji żeby cię wypierdolić. I słowo daję jeśli zaczniesz kombinować to to zrobimy.
- Nie ja zaczęłam! - krzyknęła głupio - Trzeba było się pilnować! Ta dziewczyna, którą porwał George również! Chodziła sama to dostała za swoje! Ale skoro ją uratowaliście, a George został w mieście to chyba możemy..
- Właściwie to nie został. - odezwał się Ray opierając się o samochód.
- Jak to nie został?! To gdzie jest? - zdziwiła się i odpowiedź dostała natychmiast ale nie od nich tylko od Jasmin, która krzyczała w land roverze. Wszyscy szybko pobiegli w tamtym kierunku. George siedzący za Hermioną po raz kolejny próbował ją zaatakować, na szczęście Jasmin w porę zawołała resztę. Chłopcy siłą wyciągnęli go z samochodu. Nie mieli już siły się z nim dłużej użerać. Za dużo szkód narobił i niczego się nie nauczył. Wyrzucili go na puste pole i wtedy zdali sobie sprawę z tego, że Katherine pobiegła do volvo zatrzaskując drzwi.
- Ona ucieka! - krzyknął spanikowany Teodor i już miał puścić się biegiem kiedy Blaise ze stoickim spokojem wyciągnął z kieszeni kluczyki, które kołysały się wesoło na jego palcu.
- Ups. - powiedział nawet się nie odwracając.
Pół godziny później stosując się do wskazówek jakie udzielił mu Weasley klął pod nosem i walczył z mugolską skrzynią biegów w czarnym volvo. Za cholerę nie mógł rozgryźć o co w tym wszystkim chodzi i do czego służy magiczny pedał zwany "sprzęgłem". Jeśli jedenaście dni wcześniej ktoś by mu powiedział, że będzie siedział za kierownicą czegoś tak durnego to w życiu by nie uwierzył. Było to dla niego tak absurdalne jak syn bezdzietnej matki kładący się do snu. I naprawdę nie był w stanie wyobrazić sobie czegoś bardziej niedorzecznego. W ogóle nie uwierzyłby, że szkolny, integracyjny obóz może zamienić się w taką przygodę. W największą przygodę ich życia.
- Myślisz, że dadzą sobie radę? - zapytał nagle Teodor.
- To przecież mugole, w najgorszym wypadku zjedzą się nawzajem. - powiedział Blaise przesuwając ręką po kierownicy i włączając przez przypadek wycieraczki - Co do.. co... Co to kurwa jest? - zmarszczył brwi zerkając na kumpla z niepokojem.
- A bo ja wiem? - powiedział równie zdziwiony Teodor.
- Fajne. - mruknął po chwili Blaise włączając je jeszcze kilkanaście razy i zmieniając ich tępo, a potem uśmiechnął się pod nosem myśląc, że to najbardziej dziwna i popieprzona rzecz jaką w życiu robi.
- Odrzucajcie dalej ziemię! - krzyknął Harry. Mokre od deszczu włosy przykleiły mu się do twarzy, a przez okulary nie widział praktycznie nic. Był cały brudny z błota, serce biło mu jak oszalałe, a jego mózg przemieścił się z głowy w dłonie, które jako jedyne wiedziały co mają robić. Bolał go każdy centymetr jego ciała. Był przerażony. Nie mógł stracić kolejnej ważnej dla siebie osoby. Nie wytrzymałby tego. I nie tylko on bo Ron również całkowicie by się załamał. Dlatego też kopał najszybciej jak potrafił i starał się dać z siebie wszystko. Nie dbał o to, że przeciął sobie rękę o kamień, nie czuł nawet bólu. Po prostu kopał. Tak jak inni. Draco również przestał myśleć. Wpadł jakby w trans i czuł się tak jakby wyszedł ze swojego ciała i oglądał wszystko z boku. Jakby ta cała sytuacja w ogóle go nie dotyczyła. Zaczęli już tracić wszelkie nadzieję kiedy w końcu usłyszeli uderzenie złamanej łopaty, którą trzymał Teodor.
- JEST! - krzyknął - JEST!
Razem z Draco i Harrym z trudem wyciągnęli drewnianą trumnę z dołu ślizgając się przy tym na błocie.
- Gwoździe! - zawołał przerażony Ron próbując przekrzyczeć burzę.
- Daj to! - krzyknął blondyn do Teodora i nie czekając na odpowiedź wyrwał mu z ręki łopatę i uderzył w wieko trumny, a potem jeszcze raz. Tym razem skutecznie bo udało mu się rozwalić górną deskę. Razem z resztą dosłownie wyrwali pozostałe deski. I wtedy ją zobaczyli.
Hermiona leżała nieruchomo z zamkniętymi oczami, a jej twarz była tak idealna jak te, które posiadają manekiny. Mimo czerwonej strużki krwi, która spłynęła z jej nosa po bladym i zimnym policzku oraz zaschniętych łez wokół oczu, była piękna i spokojna, zupełnie jakby zapadła w błogi i głęboki sen.
- HERMIONA! - krzyknął Harry dotykając zimnej dziewczyny, odwracając się i patrząc z przerażeniem na resztę - HERMIONA! - powtórzył i razem z chłopakami wyjęli Gryffonkę z trumny i położyli na ziemi.
Nagle wszystko zaczęło się dziać tak szybko, że oni sami nie wiedzieli co robią. Jasmin płakała, Teodor krzyczał, Ron zaczął całkowicie panikować, a Harry z Ray'em i Draco próbowali ją obudzić.
- HERMIONA OBUDŹ SIĘ! BŁAGAM, OTWÓRZ OCZY, HERMIONA! - zawołał Ron będąc w szoku i potrząsając przyjaciółką.
- Zabierz go! - krzyknął Ray do Teodora i już miał mówić, że trzeba zrobić sztuczne oddychanie kiedy Gryffonka otworzyła lekko oczy i przechyliła głowę na bok z powrotem je zamykając. - Bogu dzięki, żyje!
W tej samej chwili po ich ciałach rozlała się fala ulgi, a słowa Ray'a sprawiły, że na nowo odzyskali nadzieję. Od razu trochę się uspokoili, Teodor przestał krzyczeć, Ron blady jak kartka papieru stał nieruchomo wciąż zastanawiając się czy dobrze usłyszał, a Harry i Draco odetchnęli wymieniając krótkie, tym razem nienienawistne spojrzenia. Jedynie Jasmin wciąż klęczała obok nich z twarzą ukrytą w dłoniach i trzęsąc się okropnie.
- Boże.. zobaczcie na jej palce.. - powiedział ochrypniętym głosem Teodor.
Palce Gryffonki były całe posiniaczone i obtarte, a z połamanych paznokci spływała krew. Dopiero ten widok uświadomił im co musiała przeżyć i jak się zachowywała zanim straciła przytomność. Do tego dochodził jeszcze strach przed ciemnością i ogromny, patologiczny lęk przed przebywaniem w zamkniętych, małych pomieszczeniach. Draco dobrze wiedział o strachu Gryffonki. Miał okazję na własne oczy zobaczyć to jak się bała kiedy zabłądziła w lochach. Już to było dla niej wystarczająco wielkim przeżyciem, już wtedy widział jak bardzo była przerażona i jak panikowała, a co dopiero teraz.. zamknięta w ciemnej trumnie, w której wcześniej znajdowało się martwe ciało i zakopana w ziemi bez możliwości wydostania się na zewnątrz. Całkowicie sama, z przekonaniem, że tym razem nikt jej nie pomoże, z przekonaniem, że lada moment umrze, że już nigdy nie zobaczy swoich rodziców i przyjaciół. Była tak wystraszona, że zanim straciła przytomność w panice drapała ściany trumny. Blondyn przełknął ślinę nie chcąc nawet wyobrażać sobie tego jak się czuła, jak krzyczała, płakała i panikowała. Było to dla niego zbyt wiele, nie był w stanie dopuścić do siebie tych myśli. Co gorsza nie był w stanie wyobrazić sobie co będzie kiedy Gryffonka odzyska przytomność. W jednej chwili w jego głowie pojawiło się milion pytań. Na żadne z nich nie potrafił sobie odpowiedzieć. Zastanawiał się co z nią będzie, czy jej psychika to wytrzyma i czy da sobie rade, a jeśli tak to jak sobie z tym wszystkim poradzi? Bo przecież nie ma lekarstwa, eliksiru czy zaklęcia, które mogłoby pomóc jej się z tym uporać. No chyba, że by całkiem wyczyścili jej pamięć. A co będzie jeśli scenariusz nie będzie taki kolorowy? Co będzie kiedy kompletnie się załamie? Czy będzie taka sama jak kiedyś? Czy wciąż uśmiechnięta będzie chodzić szkolnymi korytarzami i patrzeć na niego z irytacją, gdy on rzuci jakimś głupim tekstem? Blondyn stał zamurowany, zdziwiony i całkowicie zdezorientowany swoimi myślami.
- Jasmin - powiedział nagle Ray odwracając się do niej i wyrywając tym blondyna z zamyśleń - Przynieś kluczyki, Draco zanieś Hermionę do samochodu.. Draco! Mówię do ciebie! Zabierz ją do samochodu! Weasley ty siadaj za kierownicę, będziesz prowadził.
- A George? - zapytał zdenerwowany Harry pomagając blondynowi wziąć Hermionę na ręce i nawet nie sprzeczając się z tym, że to zadanie nie przypadło jemu czy Ronowi.
- Wrzucimy go do bagażnika! Teo, pomóż nam! - zawołał i razem z Harrym pobiegli do budynku biorąc George'a i wlekąc go w kierunku samochodu, który był już zapalony.
Ruszyli. Tym razem nikt nie miał wątpliwości co do tego kto powinien prowadzić. Zapomnieli już o poprzednim wypadku, a Ron dostał kolejną szansę. Wszyscy doskonale wiedzieli, że tylko on potrafi prowadzić samochód i choć wcześniej nie udało mu się nad nim zapanować to teraz nie miał wyjścia i musiał się skupić. Jechali z taką prędkością jaką land rover był w stanie osiągnąć i tym razem bezpiecznie, bez żadnych problemów dotarli pod budynek służący kiedyś mieszkańcom za szpital. W kilka sekund wyskoczyli z samochodu i całkowicie zapominając o George'u, który znajdował się w bagażniku zanieśli Hermionę do środka mówiąc do niej i starając się sprawić żeby odzyskała świadomość. Gryffonka co jakiś czas przekręcała delikatnie głowę na boki, a jej powieki drgały, jednak jej oddech wciąż nie był rytmiczny. Bali się, że lada moment mogą ją stracić dlatego starali się robić to co było w ich mocy i kiedy Jasmin szukając po szafkach bandaży znalazła dziwną, mugolską maskę z napisem "maska tlenowa" ani chwili nie zastanawiali się czy jej użyć. Na początku nie mogli rozgryźć tego jak jej używać, aż zobaczyli dołączoną instrukcję. Mugolska maska okazała się najlepszym lekarstwem. Oddech Hermiony natychmiast się wyrównał, a po dłuższej chwili oddychała już samodzielnie. Byli właśnie w trakcie przemywania jej paznokci i bandażowania palców kiedy do środka wpadła zdyszana Amanda, a za nią Cho i Pansy. To zdziwiło ich tak bardzo, że przez chwilę zupełnie nie wiedzieli co powiedzieć, a miny mieli takie jakby zobaczyli trzy duchy. W końcu odezwała się Cho, która szybko wyjaśniła co ich spotkało.
- A więc.. więc Ginny.. ona.. - jąkał Ron.
- ..żyje. - powiedziała Amanda zapominając o byciu chamską. Chyba w końcu zrozumiała, że naprawdę znaleźli się w nieciekawym położeniu. - Jest z Blaisem, ostatnim razem widziałyśmy ich na polu kukurydzy, musieli się gdzieś ukryć..
- Ginny nie mogła iść o własnych siłach, noga za bardzo jej przeszkadzała. - dodała Cho - Co się stało? - zapytała patrząc na nieprzytomną Hermionę.
Nikt nie odpowiedział. Najwyraźniej nie byli w stanie jeszcze rozmawiać na ten temat dlatego Cho ciągnęła dalej. Powiedziała, że te stwory na pewno podążały za nimi i w każdej chwili mogą się tutaj zjawić. Powiedziała też, że razem z Blaisem i Ginny umówili się, że spotkają się właśnie tutaj, w szpitalu. Dlatego albo muszą się ukryć i czekać albo uciekać jak najdalej jest to możliwe nie patrząc na dwójkę zagubionych. Zgodnie z ostatnimi przeżyciami doskonale wiedzieli, że "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" więc nie zastanawiali się długo nad tym co zrobić. Wybrali oczywiście opcję numer jeden i już mieli wychodzić kiedy usłyszeli głośny warkot. Spojrzeli po sobie z przerażeniem zupełnie nie wiedząc co zrobić i zanim cokolwiek postanowili usłyszeli znajomy głos Katherine, która wołała z nadzieją, że zastanie kogoś w środku. Wyszli na zewnątrz i zobaczyli ją siedzącą za kierownicą dużego volvo, a obok Blaise'a i Ginny. Najwyraźniej wróciła do swojej kryjówki, zastała ich w środku i postanowiła pomóc wiedząc, że "jej" dom został spalony jako bezpieczne schronienie. Pozostawało tylko jedno pytanie: gdzie podziały się te głodne bestie?
- NA CO KURWA CZEKACIE? - zawołali zgodnie z Blaisem pokazując im rękami żeby pakowali się do auta. Pansy, Cho i Amanda od razu wskoczyły do środka ładując się do tyłu, za nimi pobiegł Teodor, a reszta wróciła po Hermionę.
- Nie wejdziemy wszyscy! - krzyknął Harry niosąc Gryffonkę - Ron musisz jeszcze raz prowadzić! Wsiada.. - urwał patrząc na coś wielkimi oczami.
I wtedy inni również się odwrócili i spojrzeli za jego wzrokiem. Co najmniej dziesięć, albo piętnaście głodnych i spragnionych krwi stworzeń człapało w ich kierunku poruszając się zadziwiająco szybko. Stali nieruchomo z otwartymi szeroko ustami, aż Katherine zatrąbiła głośno kilka razy sprowadzając ich na ziemię. Wrzeszcząc w niebo głosy znów wrócili do land rovera i ruszyli z piskiem opon. W momencie kiedy Ron nawracał samochód jeden stwór wskoczył na dach auta niczym wygłodniała lwica rzucająca się na antylopę. Tyle, że oni wcale nie zamierzali być antylopą. Powtórzyła się więc sytuacja z przed kilku godzin i po raz kolejny ogarnęła ich panika.
- GAZU! GAZUUU! - zawołał ktoś kiedy stworzenie zaczęło walić w dach samochodu gniotąc go coraz bardziej.
- WCIŚNIJ GAZ!
- NACIŚNIJ KURWA TEN GAZ!!!!!!!!!!!!!!
Krzyki i piski trwały dobre kilka minut, aż w końcu Ronowi jakimś cudem udało się uspokoić. Przyspieszyli. To jednak było za mało żeby dogonić szybkie volvo czy zrzucić niechcianego pasażera z dachu. Rudzielec musiał więc coś wymyślić, a nikt mu w tym nie pomagał. Gorączkowo zaczął przypominać sobie różne triki samochodowe, które nauczył go ojciec i wtedy dostał olśnienia. Spojrzał niespokojnie w lusterko i rad, że pozostałe głodne bestie są dość daleko postanowił zaryzykować i jednym, silnym ruchem ręki szarpnął mocno hamulec ręczny. Samochód nie tylko obrócił się o trzysta sześćdziesiąt stopni zrzucając nadgorliwego autostopowicza z dachu ale wzburzył piach skutecznie ograniczając pozostałym stworzeniom widoczność. Znów przyspieszyli ale to nie wystarczyło bo pościg trwał dalej.
- Szybciej Ron! - krzyknął Harry siedzący obok i niespokojnie odwracając się do tyłu.
- Nie da rady! Zrób coś!
Zielonooki zaczął rozglądać się po samochodzie próbując znaleźć cokolwiek co mogłoby im pomóc.
- Tutaj coś jest! - zawołała Jasmin, która siedziała na samym tyle (land lover ma więcej siedzeń, przyp. autorka).
- Co takiego? - zapytał Harry odwracając się do niej.
- Jakieś.. jakieś butle, nie wiem co to jest. W środku jest jakiś płyn.
- To benzyna! - ucieszył się Ron - Słuchajcie, musimy to rzucić i podpalić!
- Co się wtedy stanie? - zapytał Draco marszcząc brwi i nie rozumiejąc radości Weasleya.
- Wybuchnie. - wyjaśnił krótko Ray przypominając sobie, że kiedyś gdzieś o tym słyszał.
- Tak i przy okazji wysadzimy się sami! - zdenerwował się Harry.
- Masz lepszy pomysł? - warknął Ron widząc w lusterku, że za niedługo zostaną dogonieni.
Harry odwrócił się i z bólem serca przyznał mu rację. Nie mieli żadnego wyjścia ani innego planu.
- Czym to podpalimy? - zapytał nagle Ray, siedzący pomiędzy Draco, a zupełnie niekontaktującą Hermioną.
- Kurwa... - zaklął Ron jak najmocniej wciskając pedał gazu - O tym nie pomyślałem.
- Ten.. ten George palił papierosy.. - podsunęła z tyłu Jasmin.
Harry natychmiast zaczął przeszukiwać wszystkie skrytki w samochodzie, niestety na marne. Nigdzie nie znaleźli niczego co mogłoby się im przydać. Ani w schowkach ani pod siedzeniami.
- Może w kieszeni? - powiedział do siebie zrozpaczony Ron - Sprawdźcie czy ma w kieszeni! - powtórzył głośniej - Jasmin, dasz radę?
- Poważnie? - zapytała ze strachem ale kiedy nie uzyskała odpowiedzi uznała, że wcale nie żartuje. Odwróciła się na siedzeniu uchylając delikatnie półkę nad bagażnikiem i zaglądając do środka nic nie widząc. George najwyraźniej stracił przytomność, umarł albo zasnął bo nie dawał żadnych znaków życia. Blondynka nachyliła się jeszcze bardziej i sięgnęła ręką do jego kieszeni kiedy sytuacja nabrała całkiem innego obrotu sprawy. George wcale nie umarł, nie zasnął ani nie stracił przytomności tylko najnormalniej w świecie udawał. Kiedy Jasmin tylko się nachyliła chwycił ją za rękę, a potem za gardło wołając, że ich pozabija. Mimo tego iż jego kości w rękach zostały wcześniej połamane dostał takiego ataku szału, że prawdopodobnie nawet nie odczuwał bólu. Zrobiło się naprawdę gorąco i nieprzyjemnie. Jasmin próbowała się wyrywać ale tak mocno ściskał ją za szyję, że nie mogła nic zrobić, Draco i Ray odwrócili się do niej próbując jej pomóc, a Harry krzyczał podpowiadając im co robić. Ron zaś co chwilę gorączkowo spoglądał w tylne lusterko z nadzieją, że zapanują nad sytuacją i z obawą przed ścigających ich niebezpieczeństwem. I wtedy wszystko potoczyło się jeszcze gorzej. Wkurzony i nabuzowany George zaczął kopać nogami po bokach samochodu, aż w końcu klapa bagażnika podniosła się do góry. Nie mając się czego złapać wysunął się z samochodu ciągnąc za sobą blondynkę i sprawiając, że oboje ledwo się trzymając wisieli jak na krawędzi urwiska.
- JASMIN! - krzyknęli równocześnie Draco, Ray i Harry.
- Trzymaj się! - zawołał Draco przechodząc na siedzenie Jasmin i wychylając się nad tyłem fotela usiłując złapać jej nadgarstki. Po kilku sekundach razem z Ray'em wciągnęli ją z powrotem.
- Pomóżcie! - usłyszeli z tyłu przypominając sobie o George'u. Odwrócili się i zobaczyli, że lada moment jego nogi zostaną pożarte.
- Pomóżcie?! - powtórzył nerwowym śmiechem blondyn - Za to co zrobiłeś sam powinieneś się puścić!
- Dajcie spokój.. moje ręce.. - dodał z bólem w głosie. Nie dał rady dłużej się trzymać.
I wtedy się poddał.
- Czy on.. czy on.. - zapytał z przodu Ron.
- Mam go... - wydyszał Ray, z trudem wciągając George'a z powrotem tam, gdzie chwilę wcześniej siedziała Jasmin (ona i Draco przeszli na miejsce obok Hermiony) - Dawaj zapalniczkę! - powiedział.
- Pierdol się. - zaklął cicho George zupełnie nie okazując mu wdzięczności.
- DAJ TĄ ZASRANĄ ZAPALNICZKĘ ALBO CIĘ STĄD WYRZUCĘ! - krzyknął Ray czując, że zaraz zabije go gołymi rękami. Nie dość, że uratował go przed uderzeniem metalowym przedmiotem między nogi, że właśnie uratował mu życie to on jeszcze ma czelność mówić do niego w ten sposób?! Tego było stanowczo za wiele. Nawet dla kogoś tak spokojnego i opanowanego jak Ray.
- Jest w kieszeni. Nie czuję rąk... - powiedział George, na którego groźba chłopaka od razu podziałała. Kiedy już poczuł się bezpieczny ponownie zaczął odczuwać ból w dłoniach. Nie miał wyjścia ani siły by znowu z nimi walczyć.
- Co mam robić?! - zapytał Ray odwracając się w kierunku prowadzącego Rona.
- Musisz odkręcić butlę i je polać.. te stwory! - odkrzyknął Rudzielec - Harry, rzuć mu tą szmatę co tutaj leży... Musisz ją później podpalić i w nie rzucić!
Ray z trudem odkręcił dużą butlę i wychylając się zaczął polewać biegnące za nimi stworzenia. Były już naprawdę bardzo blisko i lada moment mogłyby wskoczyć do bagażnika, który otwarty w stu procentach ułatwiłby im schwytanie swojego śniadania. Niestety nie dane im było sobie pojeść bo kiedy tylko Ray rzucił podpaloną szmatę, wszystkie w jednej sekundzie stanęły w ogniu piszcząc przeraźliwie i rzucając się na wszystkie strony.
Udało się.
Wszyscy odetchnęli z ulgą kiedy Ray zamknął klapę bagażnika i opadł na siedzenie obok George'a. Nawet nie zauważyli kiedy zrobił się dzień, a gorące słońce znowu dawało im się we znaki. Udało im się nawet dogonić volvo, którym jechała reszta. Katherine prowadziła i najwyraźniej wiedziała gdzie jechać bo pędziła jak szalona robiąc ostre zakręty. Dopiero kilkanaście minut później zwolniła i zatrzymała się na boku drogi, po czym wyszła z samochodu. Ron zatrzymał się kilkanaście metrów za nią i również wyszli z auta idąc w jej kierunku. Wokół nich nie było kompletnie nic. Jedynie dwa samotne eukaliptusy.
- Ładnie to rozegraliście.. - pochwaliła ich kiedy tylko podeszli do volvo jednak nie powiedziała nic więcej bo doskoczył do niej Ron wydzierając się, że uciekła kiedy szli po Hermionę.
- A co ty byś zrobił na moim miejscu?! - zdenerwowała się i w tym momencie całkowicie przestała przypominać im Gryffonkę. Jedyne co miały podobne to oczy i kolor włosów.. reszta cech zdecydowanie były przeciwieństwami.
- Gówno! Powinniśmy cię tu zostawić! - warknął Rudy, a Draco w głębi siebie przyznał mu rację. Nie ważył się jednak powiedzieć tego głośno. Nawet to co ich spotkało nie wpłynie na jego stosunek do Weasley'a.
- Nie zapominajcie, że właśnie uratowałam wam tyłki! Gdyby nie ja te potwory przyszłyby za wami i was zeżarły w tym głupim szpitalu!
- Gdybyś tam nie przyjechała w ogóle nie mielibyśmy tego problemu. - wtrącił Harry.
- Gdybyście się nie zgubili w ogóle nie byłoby problemu! - krzyknęła całkowicie wkurzona - Kilkanaście kilometrów stąd jest miasto! Cały czas prosto. Dojedziemy tam i jeszcze mi podziękujecie za uratowanie skóry!
- Niedoczekanie. - prychnął Blaise, który również wyszedł z samochodu - Skórę to my tobie uratowaliśmy biorąc cię ze sobą. Więc bądź grzeczną dziewczynką bo przez te kilkanaście kilometrów będziemy mieli wiele okazji żeby cię wypierdolić. I słowo daję jeśli zaczniesz kombinować to to zrobimy.
- Nie ja zaczęłam! - krzyknęła głupio - Trzeba było się pilnować! Ta dziewczyna, którą porwał George również! Chodziła sama to dostała za swoje! Ale skoro ją uratowaliście, a George został w mieście to chyba możemy..
- Właściwie to nie został. - odezwał się Ray opierając się o samochód.
- Jak to nie został?! To gdzie jest? - zdziwiła się i odpowiedź dostała natychmiast ale nie od nich tylko od Jasmin, która krzyczała w land roverze. Wszyscy szybko pobiegli w tamtym kierunku. George siedzący za Hermioną po raz kolejny próbował ją zaatakować, na szczęście Jasmin w porę zawołała resztę. Chłopcy siłą wyciągnęli go z samochodu. Nie mieli już siły się z nim dłużej użerać. Za dużo szkód narobił i niczego się nie nauczył. Wyrzucili go na puste pole i wtedy zdali sobie sprawę z tego, że Katherine pobiegła do volvo zatrzaskując drzwi.
- Ona ucieka! - krzyknął spanikowany Teodor i już miał puścić się biegiem kiedy Blaise ze stoickim spokojem wyciągnął z kieszeni kluczyki, które kołysały się wesoło na jego palcu.
- Ups. - powiedział nawet się nie odwracając.
Pół godziny później stosując się do wskazówek jakie udzielił mu Weasley klął pod nosem i walczył z mugolską skrzynią biegów w czarnym volvo. Za cholerę nie mógł rozgryźć o co w tym wszystkim chodzi i do czego służy magiczny pedał zwany "sprzęgłem". Jeśli jedenaście dni wcześniej ktoś by mu powiedział, że będzie siedział za kierownicą czegoś tak durnego to w życiu by nie uwierzył. Było to dla niego tak absurdalne jak syn bezdzietnej matki kładący się do snu. I naprawdę nie był w stanie wyobrazić sobie czegoś bardziej niedorzecznego. W ogóle nie uwierzyłby, że szkolny, integracyjny obóz może zamienić się w taką przygodę. W największą przygodę ich życia.
- Myślisz, że dadzą sobie radę? - zapytał nagle Teodor.
- To przecież mugole, w najgorszym wypadku zjedzą się nawzajem. - powiedział Blaise przesuwając ręką po kierownicy i włączając przez przypadek wycieraczki - Co do.. co... Co to kurwa jest? - zmarszczył brwi zerkając na kumpla z niepokojem.
- A bo ja wiem? - powiedział równie zdziwiony Teodor.
- Fajne. - mruknął po chwili Blaise włączając je jeszcze kilkanaście razy i zmieniając ich tępo, a potem uśmiechnął się pod nosem myśląc, że to najbardziej dziwna i popieprzona rzecz jaką w życiu robi.
Niedawno znalazlam twoj blog i powiem ci jedna jet BOSKI czekam na kolejna notke:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę super rozdział dopiero co dodałaś a ja nie mogę się doczekać już następnego.
OdpowiedzUsuńOstatnia myśl Blaise rozwala wszystko ;D
Pozdrawiam i całusy Jagoda ;*:)
Genialny ♥ Czekam na kolejny. Jak sobie wyobraziłam MIonę, to aż mi się płakać zachciało :3 Ale ŻYJE !!!! Boże, jak dobrze :3 (wiedziałam, że przeżyje ale i tak się jaram.) Nich oni już będą razem *_* BŁAGAM xd
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział! XD
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak sie ciesze ze nie musialam az tak dlugo czekac na nastepny rozdzial :D No wiec rozdzial jak zwykle czadowy ale to juz chyba wiesz :) Pisz dalej w szybko wstawiaj nowa notke bo chce wiedziec czy im sie cos znowu stanie (mam nadzieje ze nie :P ) . A tak na powaznie to nie myslalas o tym zeby wydac ksiazke? Piszesz bardzo fajnie, potrafisz wszystko opisac itp i na Twoim miejscu zastanawialabym sie nad wydaniem w przyszlosci jakiejs ksiazki. Ja na pewno ja kupie :D pisz dalej, pozdrawiam ; *
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest genialne. Po prostu cudo.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
"- To przecież mugole, w najgorszym wypadku zjedzą się nawzajem. - powiedział Blaise przesuwając ręką po kierownicy i włączając przez przypadek wycieraczki - Co do.. co... Co to kurwa jest? - zmarszczył brwi zerkając na kumpla z niepokojem.
OdpowiedzUsuń- A bo ja wiem? - powiedział równie zdziwiony Teodor.
- Fajne. - mruknął po chwili Blaise włączając je jeszcze kilkanaście razy i zmieniając ich tępo, a potem uśmiechnął się" - Hahahhaha to było świetne . Ogólnie rozdział cały Przepiękny jak zawsze ! Wiedziałam że Hermionę odnajdą :) Jejku cały tydzień z dziewczynami czekałyśmy . I właśnie pisząc sms-a do koleżanki na chemii poprosiłam żeby zobaczyła czy dodała u ciebie i ona odpisała że tak . A ja wtedy z taką radością krzyknęłam " DODAŁA !! " ii.. DOSTAŁAM UWAGĘ ! .. Głupia baba . Życzę Ci dużooo weny :) I jak najelpszych pomysłów ! :**** ~Karolina ;)
Och, to jest świetne! Na początku opowiadania strasznie nie podobało mi się zachowanie Blaise'a i Draco - teraz są jakby zupełnie innymi osobami. Mogłabym rzec spokojnie, że uwielbiam wszystkich Twoich bohaterów (może poza Cho i Amandą). Kiedy Hermiona się obudzi? I co zrobią ze sobą Kathleen i George?
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać!
Pozdrawiam,
Lileen
Rozwalasz system dziewczyno! Jakie emocje, myślałam że się popłacze! Brak mi słów żeby określić jak genialne jest to opowiadanie! Cóż, powiem tyle: Więcej!
OdpowiedzUsuńsuper! ♥ kocham to opowiadanie! ale co będzie z Mionką?!
OdpowiedzUsuńTo chyba kulminacja tych wszystkich dziwnych rzeczy jakie im sie przytrafiły na tym dziwnym wyjeździe , na szczescie to juz koniec, tyle emocji w tych rozdziałach . Takie oderwanie od codziennosci (wyjazd czy bal) jest świetne , ale ''nudna hogwardzka '' rzeczywistość zawsze będzie najciekawsza (przynajmniej dla mnie;p) . Mam nadzieje ,ze Hermiona sie pozbiera, jest silna i ma przyjaciół, mam nadzieje ,że sobie poradzi. No i teraz Draco bedzie mógł się zrewanżować , za jej pomoc po powrocie ze szpitala,licze na to ,że to ich zblizy, i oboje wkońcu zrozumieja jak ważni sa dla siebie na wzajem, chociaz na to mogę jeszcze poczekac, jak robi sie zbyt słodko i idealnie to jest tez automatycznie nudno , wiec nie muszisz sie śpieszyc z budowaniem dla nich usłanej różami przyszlości;)
OdpowiedzUsuńtroche gmatwam ;D, z jednej strony kibicuje im strasznie i uwielbiam te romantyczne momenty (kocham jeee ) a z drugiej taka ''słodko-kwaśna '' aura do nich bardzo pasuje. ;)
pozdrawiam, i zycze dobrych pomysłow na kolejne rozdziały ;*
Normalnie! Kobieto :D czuję się tak jakbym tam była. Najlepsze scenki były z autem :D niby taka prosta obsługa, a jednak :D Przerażona byłam chwilą gdy odkopywali Hermionę, bałam się, że nie zdążą na czas. Dzięki za tak szybką notkę!! :D
OdpowiedzUsuńHahaha !! ;* świetne !! A wycieraczki najlepsze ! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i pozdrawiam <33
PS. Przepraszam, że tak krotko.
to jest jak horror z science fiction w jednym! ten george to ma jakąś obsesję, jestem wręcz pewna, że coś rzuciło mu się na głowę po tym całym ataku na wioskę i jest po prostu chory. krótko mówiąc ześwirował.
OdpowiedzUsuńa ta Kathrina to naprawdę może i przypomina Hermionę, ale tylko z wyglądu, bo charakter ma w przybliżeniu podobny do Glizdogona. zawsze ratować swój tyłek, nawet za cenę życia, niestety czyjegoś.
tak się zastanawiam, jeszcze długo będziemy poza Hogwartem? stęsknilam się za tymi murami. i nie mogę się doczekać jak wszyscy będą się zachowywać po powrocie. najbardziej zastanawia mnie jednak stosunek Draco do jego siostry. czy dalej będzie zachowywał sie wobec niej jak skonczony dupek, czy jednak bedzie bardziej bratem, ktorego ona chyba zawsze chciala miec. w koncu wiadomo, ze ona mimo wszystko go kocha.
Mocne! :D
OdpowiedzUsuńCudne! A te wycieraczki <3 No i oczywiście Blaise ^^ Ja już chcę więcej!
OdpowiedzUsuńNie chce mi się pisać dzisiaj komentarzy, więc się nie obraź. Po prostu rozdział jest cudowny.
Pozdrawiam i weny życzę!
P.S. U mnie jest 24 rozdzialik :D
Usuńhttp://hermionadraco.blogspot.com/
O boziu, rewelacyjnie !
OdpowiedzUsuńChyba nic wiecej dopisać się nie da xd
Poprostu boskie !
Dodawaj szybciutko nowy rozdział ! :D
Boję się o hermione, ale myślę że da sobie radę i poradzi sobie z tym wszystkim.
I musisz rozwinąć trochę miedzy Draco a Hermiona wątek milosny <3
Bo ja czekam i czekam xd
Pozdrawiam M.
Częśc I xD
OdpowiedzUsuń...Znowu chciałam być pierwsza, ale chyba nigdy mi się nie uda :( Nie sądziłam, że dodasz nowy rozdział w piątek, to znaczy wiem, że sama nawet prosiłam o to, ale jakoś pomyślałam, że jednak 45. ukaże się i tak w niedzielę xD
1) Krótko! :< Wiem, że za to jest wcześniej, ale jak skończyłam czytać, to się trochę zdziwiłam, że tak szybko :<
2)Pierwszy akapit: właśnie tak to sobie wyobrażałam! No że wszyscy tak zamierają w bezruchu, taka cisza i słychać tylko grzmoty XD No i jeszcze domyślałam się, że Ray jako pierwszy się otrząsnie, on jest taki...no :D Chyba to o co mi chodzi, nie ma nawet definicji w języku polskim xD
3)Ten fragment od " Chłopaki bez słowa otworzyli drzwi" do "podmyty przez wodę" wydaje mi się taki...niedokończony xD Nie wiem, coś mi tam brakuje, tak jakoś krótko i szybko to się stało. Chodzi mi dokąłdniej o to, że "George pękł". Jakoś chciałam zobaczyć jak go przyciskają mocno, a nie tak ogólnie. Ale może właśnie o to Ci chodziło, to już się zamykam :D
4) Natomiast fragment jak zaczęli kopac, był po prostu idealny! Najlepsza część w tym rozdziale. Bardzo mi się spodobało, jak opisałaś to, że w tej chwili nie są wrogami, tylko działają jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. :)
5)"Nagle wszystko zaczęło się dziać tak szybko, że oni sami nie wiedzieli co robią. Jasmin płakała, Teodor krzyczał, Ron zaczął całkowicie panikować, a Harry z Ray'em i Draco próbowali ją obudzić." Toooo mi się podoba bardzo XD Nie wiem czemu, ale jakoś do mnie to przemawia xD Ogólnie bardzo lubię takie zwroty w książkach i opowiadaniach : "Nagle wszystko zaczęło się dziać tak szybko (...)" etc.
6)Przez opis jej dłoni, dostałam gęsiej skórki :< Brrr...:< Przypomniała mi się scena z Insygni, kiedy Bellatrix ją torturowała i podobnie sobie to wyobraziłam jak siedziała w tej trumnie i drapała wieko :C Az takie schizowe xD
7)No i przemyślenia Draco. Na chwilę zupełnie zapomniałam, że Hermiona sobie leży prawie martwa w tej trumnie, bo też zaczęłam się zastanwiać co z nią będzie. Fajnie by było jakby miała depresję XD To znaczy dla niej to nie fajnie, ale ogólnie chciałabym zobaczyć, jak sobie z tym poradzą wszyscy. Nie tylko Hermiona, ale każdy z nich przecież czegoś doświadczył xD
8)Moment kiedy jadą do szpitala, domyślam się, miał sprawić, żebyśmy my - czytelnicy, nie wypominali, że Ron to najgorszy kierowca jaki mógłby być xD
9) Scenę w szpitalu, też uważam za najlepszą w tym rozdziale. Tak jak się wszyscy przy Hermionie krzątają xD Jak w szpitalu na sali operacyjnej. Nie wszyscy chirurdzy musza się lubić, ale kiedy chodzi o życie człowieka, nienawiść odstawia się na drugi plan. (Za dużo "Chirurgów") XD
10)Katheriiiine <3 Fak jea! Jak ja lubię jej postać xD No i rozśmieszył mnie moment, kiedy Cho, Pansy i Amanda pierwsze pobiegły do samochodu xD
Samoluby jebane :C
11)"- NACIŚNIJ KURWA TEN GAZ!!!!!!!!!!!!!!" XDDD Ahahahahahahah, zawsze mnie bawią takie momenty xD
12)Scena w samochodzie była świetna :) Tutaj niczego nie brakowało, lekko się czytało i jakoś tak, bez zbędnych zapychaczy xD No i Draco w końcu się zainteresował Jasmin i ją uwolnił od George'a :D
13) George, draniu, ja Cię przeprosiłam za nazywanie Ciebie tarzanem, a ty nie chciałeś dać Ray'owi zapalniczki! Wstydź się!
14)Jakoś nie wyobrażam sobie tych stworów jak się palą xD To znaczy może ze trzy, cztery się zapaliły, ale jak kilka biegło torchę dalej, to czy one przypadkiem nie przeżyły ? XD
II
Usuń15)No i prosze, daj w następnym rozdziale, jakąś szczerą rozmowę Katherine i George'a! Proooszę <3 Niech sobie wszystko wyjaśnią i tak dalej :<
Jestem niezadowolona z mojego komentarza xD Niby krótki rozdział, a tu proszę : 15 punktów :D Musze się ograniczyć :<
A więc, nie musze chyba pisać, że rozdział 45. był bardzo udany, to wynika z całego komentarza xD Pisz już szybko, niech wrócą do tego Hogwartu, no! :D Jak ktoś już wspomniał, nie ma to jak nudna, hogwardzka rzeczywistość :D Tęsknię za tym zamkiem, za lekcjami, za dogryzaniem sobie nawzajem, za tymi różnymi stronami Rona (ma już 2 głosy!), za zboczonym Zabinim, za Snapem (!), za Luną, Nevillem, za bliźniakami (!), za błoniami i quidditchem, za ciepłym kominkiem i wielką salą :<
Ten obóz był niesamowitą odskocznią, ale oni nie mogą siedzieć przez wiecznośc w tej puszczy xD
Pozdrawiam i życzę weny,
Kochająca Flavvyn :*:)
Ej, hahahaha, tam na początku, jest Część, a nie cześć xDDDD Ja nie mówię cześć xD
UsuńDobra, bez sensu :D
Co u Ciebie tak cicho ? Hm? :C Rozbudź towarzystwo :D XDDD
UsuńTum tum tum, u mnie nowy rozdział!
Usuń/lies-we-tell.blogspot.com
Super! Ja Cię po prostu kocham i twoje opowiadanie też! Draco w szoku, kiedy on zrozumie, że kocha Hermi? Czasami naprawdę mnie wkurza. Fajny pomysł z tą sonda. Jak ja kocham twojego Zabiniego. Zaraz, jak to było? Pierdolone chujki?! Kocham to! Z krzesła spadłam jak to czytałam. Tak na marginesie, to Gryffonka, sie pisze Gryfonka, bez tego jednego ''f''.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i całuje,
~ Misty Dreamer :****
Przez przypadek znalazłam twojego bloga i jak zaczęłam go czytać to nie potrafiłam przestać o.O Boże kocham Cię, wielbię Cię i kurwa nie wiem co jeszcze !! Jesteś niesamowita, a twój blog jeszcze bardziej i wywołuje we mnie takie emocje, że sama nie wiedziałam, że jestem do tego zdolna o.O I proszę cię, dodaj jak najszybciej nowy rozdział bo mnie rozpierdoli coś od środka i nie wytrzymam :< Nie wolna się tak znęcać nad ludźmi :o
OdpowiedzUsuńTo ja dużo magicznej, zajebistej weny życzę. NOX
~Feniksa
Ty też znęcasz nad ludźmi dodając co tydzień, a nie np codziennie i do tego krótkie rozdziały! Ale i tak kocham wasze opowiadania <3
UsuńWspaniałe, ale teraz troche sie boje sama w domu zostac xD i mam nadzieje, że bedzie wiecej scen Dramine i ze Draco sie zmieni ale blog wspanialy :D tylko dla mnie zbyt malo scen milosnych xD taka jest moja opinia bo jestem bardzo uczuciowa ale naprawde kazdemu polecam twoj blog :D
OdpowiedzUsuńHermiona zakopana żywcem ? Ojej ! Ale pomysł bardzo mroczny, bardzo w moim stylu także również bardzo mi się podoba! Jak ja lubię dialogi pomiędzy Ślizgonami a Gryffonami, a w twoim opowiadaniu podoba mi się to że muszą oni teraz współpracować! Dodałam Cię już do swojej listy czytanych blogów, także bedę sledzic kazdą twoją następną notkę ! Naprawdę nie mogę się doczekać rozwinięcia sytuacji :D co ejszcze wydarzy im się na tym obozie ? Pozdrawiam i życzę dużo weny :D
OdpowiedzUsuńsin-can-never-die.blogspot.com
Ciesze się, że uratowali Hermione ! Opis z drapaniem i paznokciami był straszny, co ona musiała czuć ;/ ciekawe jak teraz odbiję się to na jej psychice, na pewno długo będzie do siebie dochodzić.
OdpowiedzUsuńDobrze,że już wracają, o ile im się tym razem uda ;p
Już trochę tęskniłam za Hogwartem :D
a zauwazyłam jedną rzecz, która mnie zastanawia :
''Hermiona to pół krwi mugolka'' półkrwi przecież to jeżeli matka np jest czarodziejką a ojciec mugolem, a rodzice Hermiony to mugole więc nie jest ona półkrwi, prawda ?
Nie to,że sie czepiam oczywiście !
Rozdział świetny jak zwykle ! :)
swietny rozdział! zapraszam do siebie, dopiero zaczynam , ale myślę, że sie spodoba <3:
OdpowiedzUsuńhttp://dracon-hermiona.blogspot.com/
Kiedy następny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńHej! Nominuję Cię do Liebster Award! Oto lista pytań!
OdpowiedzUsuń1.Twoja ulubiona postać z HP.
2.Twój ulubiony cytat.
3.Gdybyś mogła zmienić jedną ,,rzecz", sytuację w HP, co by to było?
4.Gdybyś miała być jedna z postaci w HP, kim byś została?
5.Jakie masz zainteresowania?
6.Jakie masz poglądy religijne?
7.Twoje ulubione książki.
8.Największe marzenie?
9.Opisz siebie w 4 słowach.
10.Co zabrałabyś ze sobą na bezludną wyspę?
Zapraszam na mój blog!http://dramion-theirminds.blogspot.com/
Super rozdział!!! Kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńBooże kocham twojego bloga, miło że wymyśliłaś coś nowego xD Dodajesz super notki, zawsze się coś dzieje, boże dziewczyno masz nieziemski talent.
OdpowiedzUsuńPS. zapraszam na mojego bloga http://zakochani-draco-i-miona.blogspot.com/ . Co prawda i tak ci nigdy nie dorównam i nawet nie próbuje xD
Pisałaś, żeby cię informować, aktualne? Jak tak, to pojawiła się #1.
OdpowiedzUsuńhttp://razaniolrazdiablicajednoserce2oblicza.blogspot.com/
Nominuję Cię do Liebster Awards ;>
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział mam nadzieje że będzie jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy :D ?
OdpowiedzUsuńsin-can-never-die.blogspot.com
Rozdział niby długi, ale i tak czuję się niedosycona.
OdpowiedzUsuńTo tylko i wyłącznie Twoja wina - robisz za ciekawe rozdziały. :)
Emocje, emocje i jeszcze raz emocje.
Matko kochana! Aż takiego gejzeru w sobie jeszcze nigdy nie miałam. ;p
Tak poza tym zaczynam lubić Zabiniego. :D Haha... Jest bardzo irytujący, ale w pozytywnym sensie. :) I szczerze mówiąc może i niech się coś dzieje między nim, a Ginny. ;p
Jednak przebieg wydarzeń zostawiam tylko i wyłącznie Tobie. Jeszcze nigdy się nie zawiodłam. :)
Ojej! Jak ja plotę bez sensu... Czyż nie?
Natalia skończ, skończ, skończ! (No nie... i jeszcze do siebie piszę.)
Mam tyle emocji, że nie wiem, jak sobie z tym poradzić. :D
No dobrze... To czekaj na nowy wpis i serdecznie, serdecznie pozdrawiam. :*
BUUM! :D
czekam*
UsuńNo i jeszcze się mylę. :D
Siema :)
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga już od dłuższego czasu, ale jakoś tak nigdy nie komentowałam. Cały blog jest po prostu świetny *.* Uwielbiam Twój styl pisania, oraz Twoje postaci. No wszystko na tym blogu uwielbiam. Jak tak czytałam od początku to sobie pomyślałam " No tak są w Hogwarcie, będą się uczyć, ale no ok". Potem patrzę Obóz <3 Uwielbiam Cię za to. Jeszcze na początku myślałam, że to będzie zwykły obóz: zadania integracyjne, namiot itp. a tu nagle... Bummm.... i się gubią, rozdzielają, spotykają ponownie. Niektórzy ranni, niektórzy cali. Dużo przygód i wspaniały wątek. Potem znowu coś się musi działać i co ja się pytam?...Hermiona pogrzebana żywcem O.o No tego się nie spodziewałam. Siedziałam normalnie i gapiłam się w ekran przez jakieś 15 minut. Potem duuużo pytań w mojej zrytej bani, na których odpowiedzi nie było. Czekałam na nową notkę i patrzę... no i jest nowa. Kurczę, ale się podjarałam :D Huh no to czytam i znowu chore obrazy w mojej głowie XD Opis Hermiony po wyjęciu z trumny normalnie bezcenny. Aż się skrzywiłam jak sobie to wyobraziłam. Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :)
Jak chcesz zobaczyć co wymyśla mój chory mózg to zapraszam na http://story-by-moony.blogspot.com/ Nie piszę FF, mimo iż bardzo je lubię ;)
Właśnie zauważyłam na stronie, że nowy rozdział 23.02.2013r. a dzis juz 24 i nie ma :( Smutno, gdyż nie można się doczekać :) Świetnie piszesz, umiesz wciągnąć, uzależnić. Bardzo zadowala mnie to, że nie jest to tylko i wyłącznie o Draco i Hermionie(choć ich uwielbiam i mam nadzieje, że wkrótce jakaś rozmowa między nimi, czy zbliżenie :)), są różnie historie, gdyż właśnie dzięki temu nie mogłam oderwać się od Twojego bloga i czytałam go do 3 :) Dramione 4eva. :)
OdpowiedzUsuńFanka
Ohh kiedy nowa notka?
OdpowiedzUsuńco chwile odswiezam a tu nie ma nic :c miał być wczoraj :c
Jestem smutna :( strasznie bym chciala żeby sytuacja między Draco a Hermiona sie rozwinęła. Żeby sie do siebie zbliżyli :c
Pozdrawiam M.
Dokładnie, też wyczekuję nowej notki! :))))
UsuńMoi Kochani, bardzo Was przepraszam, że nie dodałam nowego rozdziału 23 lutego, tak jak obiecałam ale przez pomyłkę usunęłam sobie wszystko co napisałam :/ Jestem strasznie zła bo bardzo się starałam, a tu takie coś. Piszę wszystko od nowa, dlatego musicie być cierpliwi. Wybaczcie :-* !
OdpowiedzUsuńps: nie miałam czasu w tym tygodniu odpowiadać na Wasze komentarze za co również bardzo przepraszam.
Pozdrawiam Was serdecznie!
Najgorsze co może być dla autorki :( Czekamy cierpliwie :)
UsuńStraaasznie Ci współczuje ;c
UsuńTo za to, że nie chcesz dać więcej Katherine w opowiadaniu!
UsuńPisz już szybko rozdział nowy
Chociaż tamten był gotowy
Tak się czasem w życiu dzieje
Że rzecz martwa się z nas śmieje
;_;
Może to jakiś znak? Może ten rozdział będzie lepszy? Nie martw się ;)
UsuńTwojego bloga przeczytałam jednym tchem. Jest genialny. Czekam na koleją notkę.:D
OdpowiedzUsuńhttp://czy-to-juz-to.blogspot.com/ Zapraszam do siebie .
Pozdrawiam Róża:*
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńWczoraj natknęłam się na Twój blog i nie mogłam go nie przeczytać!
Jak zwykle komentuję z opóźnieniem...
OdpowiedzUsuńNie rozpieszczasz bohaterów :) Ogólnie rozdział mi się podobał, ale już scena z wykopywaniem całkowicie wgniata w fotel. George atakujący mimo połamanych rąk sprawia wrażenie nie do końca człowieka... Z drugiej strony końcówka, z Zabinim uczącym się obsługi samochodu :D Tak, najtrudniej pojąć, do czego właściwie służy sprzęgło. Tylko jedna uwaga - "...i zmieniając ich tępo," - chyba raczej tempo, bo tępo mógł się najwyżej w nie wpatrywać... W każdym razie czekam na nexta :)
Aha, i zapraszam na nowy (17) rozdział u mnie - http://hp-i-szosty-dom.blogspot.com/.
Fajne, tylko zastanawia mnie co do diabła tam robi Blaise? Przecież oni się chyba jeszcze nie znaleźli...
OdpowiedzUsuńKuuurwa, czulam sie jakbym sama byla w tej trumnie, wszysto mnie boli. Boze kobieto to sa takie emocje!! Jestes geniuszem nigdy nie czytalam zadnego bloga z takim przejeciem!!
OdpowiedzUsuńJa pierdole hahahahahah ale blaise I wycieraczki <3 hahahah
OdpowiedzUsuńzajebista jesteś! takie emocje ^_^ super <333
OdpowiedzUsuńOmg! <3
OdpowiedzUsuńwpanij domnie też !
http://magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com/
wróciłam do tego bloga po baardzooo długiej przerwie w czytaniu wszelkich opowiadań i muszę powiedzieć, że ten rozdział był cudowny! :D
OdpowiedzUsuńKońcówka genialna :D
OdpowiedzUsuń