Hermiona niemal biegła korytarzem, by wysłać sowę do Rona, którą napisali razem z Harrym. W Proroku Codziennym po raz kolejny pojawił się artykuł o morderstwie na kilku wpływowych ludziach, którzy – jak podejrzewał Harry – również mogli być śmierciożercami. Tym razem jednak, nie opublikowano żadnych dodatkowych informacji, a na końcu tekstu była jedynie krótka notka, że szczegóły śledztwa nie zostały ujawnione.
Pośpiech sprawił, że Hermiona zupełnie zapomniała o otaczającym ją świecie, dlatego jęknęła, gdy wpadła na kogoś, przewracając ich na ziemię. Jak się okazało była to Amanda.
- Uważaj jak chodzisz! - zawołała Amanda. - Jesteś aż tak ślepa, że mnie nie zauważyłaś? Stałam na środku korytarza!
- Jest ciemno, nie widziałam cię. Przepraszam - mruknęła Hermiona - spieszę się - dodała, po czym podniosła się i biegła dalej.
Wpadła do Sowiarni i pospiesznie przywiązała zawiniątko do nóżki puszczyka mszarnego. Gdy tylko zamknęła okno, usłyszała na schodach kroki. Nie chciała, by ktoś zobaczył ją tu o tej godzinie. Było zdecydowanie zbyt późno i mogła zarobić szlaban. Ukryła się drzwiami od starej, otwartej szafy – w której również siedziały sowy. Modliła się w duchu by nie był to Filch ani żaden nauczyciel.
Gdy usłyszała głos Blaise'a, znieruchomiała ze strachu i od razu przypomniała sobie jak kiedyś próbował się do niej w tym miejscu dobierać, świetnie się przy tym bawiąc. Zamknęła oczy, oddychając szybko. Serce biło jej tak głośno, że była pewna że ją usłyszy. Jak się okazało, nie był sam.
- Będzie miał poważne problemy, Blaise - usłyszała cichy głos Ginny.
- Właśnie dlatego to robimy, Ginny - odparł, rozkładając na zakurzonym stole pergamin i szybko coś pisząc. - Nie zaliczył mi ostatniej pracy, więc wymyślimy, że zalicza sobie uczennice. Wybierzemy taką, że nikt tego nie zakwestionuje, nawet jak sama się nie przyzna.
- Kogo?
- Tę zdzirę Amandę. Ostatnio włóczy się wieczorami po korytarzach, na pewno ktoś ją widział, więc znajdzie się taki co to potwierdzi. Nawet jak ona sama zaprzeczy.
- On może trafić do więzienia. Blaise, może wymyślimy coś innego? - zaproponowała najdelikatniej jak może. - Profesor Rowers nie jest taki zły, nie zasługuje na-
- Czy ja cię prosiłem o komentarz? - zapytał i spojrzał na nią złowrogo. Hermiona nie musiała się wychylać zza drzwi by wiedzieć jak na nią patrzy. Przełknęła ślinę.
- Blaise ja po prostu - nie dokończyła bo uderzył ją w twarz z otwartej dłoni.
- Już drugi raz wyprowadzasz mnie dzisiaj z równowagi - powiedział cicho, ale złowrogo. - Zamknij te swoje śliczne usta i nie kwestionuj moich decyzji. Chyba, że sama chcesz bym ci je czymś zatkał.
- Przepraszam, masz rację - powiedziała od razu. - Nie chciałam.
Hermiona słyszała jak otwierają okno i wysyłają sowę. Wymienili jeszcze parę zdań i kiedy już myślała, że wyjdą, usłyszała odgłosy całowania, a później była świadkiem czegoś, czego na pewno nie chciała być.
Zatkała uszy, słysząc jak uprawiają seks. Nie chciała nawet o tym myśleć. Po czasie, gdy zabrała ręce od uszu, usłyszała jak się ubierają.
- Musisz za każdym razem ryczeć?
- Gdybyś był bardziej delikatny, byłoby inaczej - powiedziała Ginny, a Hermiona poczuła się jakby spadała. Głos dziewczyny był drżący i załamany. - Mówiłam, że to mnie boli.
- Nie moja wina, że mam takiego dużego - zaśmiał się, Blaise, a Ginny już nie odpowiedziała.
Hermiona usłyszała jak wychodzą i po tym osunęła się na ziemię, kucając. Ręce drżały jej z nerwów, a serce biło tak szybko, że z trudem łapała powietrze.
* * *
- Musimy jej pomóc Harry - powiedziała zaniepokojona Hermiona, a po policzku spłynęła jej łza. - Jest siostrą Rona, czuję się odpowiedzialna za nią.
Był kolejny dzień, a oni siedzieli nad jeziorem. Harry miał przy sobie torbę z rzeczami na trening Quidditcha, który lada moment miał się zacząć. Chwilę wcześniej Hermiona opowiedziała mu czego poprzedniego dnia była świadkiem.
- Co za skurwiel - powiedział cicho Harry, nie mogąc w to uwierzyć. - Ron by go zabił - dodał, patrząc Hermionie w oczy. Ginny była dla niego jak własna siostra.
- On ją krzywdzi Harry. Manipuluje ją i bije. Bóg wie co jeszcze jej zrobił. Pieprzony Ślizgom.
- Myślisz, że ją zmusza do tego by z nim była?
- Nie wiem Harry, ale nie podoba mi się to. Wiem do czego jest zdolny Blaise i nie chcę myśleć przez co przechodzi Ginny - dziewczyna popłakała się, a Harry przyciągnął ją do siebie i przytulił. Myślał przez chwilę.
- Zajmij się Ginny. Ja wezmę na siebie Blaise'a - powiedział, a Hermiona odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy.
- I co mu powiesz? Wyśmieje cię i specjalnie będzie ją krzywdził jeszcze bardziej. Harry... może ja... może ja porozmawiam o tym z Draco? - zapytała cicho, a gdy podniosła głowę z ramienia chłopaka, zobaczyła, że na nią patrzy.
- Draco - powtórzył zamyślony.
- My...
- Wiem. Domyśliłem się już jakiś czas temu - Harry westchnął. - Nie popieram tego co robisz, Malfoy to kłopoty.
- Powiedział ktoś, kto zakochał się w jego siostrze - odpowiedziała Hermiona, a potem zaśmiali się razem, aż Harry posępniał. Westchnął głośno.
- To kłopoty, Hermiono - powtórzył smutno, choć uśmiechnął się lekko. - Muszę zbierać się na mecz. Porozmawiaj z nim. Jak się nie uda, załatwię to z Blaisem po swojemu.
* * *
Hermiona nigdy nie podchodziła do Draco przy ludziach. Mimo tego, że nie chcieli się ukrywać, unikali ze sobą kontaktu w publicznych miejscach. Zawsze umawiali się w konkretnym miejscu, tak by byli ze sobą sami. Tym razem Hermiona nie mogła czekać do wieczora. Musiała zobaczyć się z Draco jak najszybciej, dlatego szła w kierunku dziedzińca, na którym siedział Draco w towarzystwie swoich kolegów i koleżanek.
Zauważyła go z daleka i przełknęła ślinę. Śmiał się, rozmawiając z Blaisem. Tuż obok stał Ray, który tłumaczył coś stojącej przy nim Pansy.
To nie będzie komfortowe - pomyślała i ruszyła w ich stronę.
Blondyn zauważył ją z daleka, dlatego przerwał rozmowę z kumplem i zmarszczył pytająco oczy. Gryffonka podeszła do nich, czując się bardzo niezręcznie, gdy Blaise wbijał w nią swoje spojrzenie.
- Możemy porozmawiać? - powiedziała cicho, a chłopak po prostu wstał, zarzucił torbę na ramię i razem ruszyli przez dziedziniec.
- Jesteś poważna - skwitował jej zachowanie Draco, zakładając na piersi ręce, gdy zatrzymali się przy ławce po drugiej stronie dziedzińca. Nawet nie usiedli.
- Draco, Blaise musi przestać spotykać się z Ginny - powiedziała, a chłopak zmarszczył brwi. - On ją krzywdzi, bije. Traktuje jak śmiecia.
- On jej do niczego nie zmusza jeśli do tego zmierzasz - chłopak był zaskoczony, ale patrzył Hermionie w oczy z zastanowieniem. - Weasley'ówna jest w nim zakochana po uszy. Sama za nim łazi.
- Musi ją zostawić, Draco proszę.
- Czego ode mnie oczekujesz? Przecież ja mu nie mówię co ma robić.
- Może tobie uda się przemówić mu do rozumu. Porozmawiaj z nim. Widziałam co z nią robił...
- Co robił?
- Uderzył ją - powiedziała, a blondyn podniósł wysoko brwi. - Przez przypadek widziałam jak się... kochali. Jest dla niej bardzo brutalny. Ginny boi się mu sprzeciwić.
- Hermiono to jest jego życie. Ja nie będę-
- Draco, proszę. On ją zniszczy - dodała prawie płacząc. - Zrób to dla mnie.
- Okej. Porozmawiam z nim - powiedział chłopak. - Ale nie wiem czy to coś da. Blaise... taki jest. Lubi przemoc i znęcanie się nad ludźmi.
- Nienawidzę go. Pieprzony, cholerny Ślizgon - powiedziała Hermiona, a Draco przechylił głowę i uśmiechnął się lekko. Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy. - Przepraszam - dodała i odwzajemniła uśmiech - nie miałam na myśli-
- Jest okej. Pogadam z nim - puścił jej oko, a potem dotknął jej twarzy przesunął po niej kciukiem. Po tym odwrócił się i odszedł.
* * *
Draco siedział w pokoju wspólnym na zielonej kanapie z nogą opartą o krawędź stołu. Na drugiej kanapie leżał Ray, czytając książkę. Wzrok blondyna powędrował w kierunku drzwi, gdy do środka wszedł zadowolony Blaise. Szybko zlokalizował ich wzrokiem i podszedł, siadając na trzeciej kanapie, na przeciwko Dracona.
- Ale jestem kurwa zmęczony - powiedział, opierając głowę o oparcie kanapy i patrząc w sufit.
- Treningi są w czwartki. Co cię tak zmęczyło?
Blaise zaśmiał się w sufit, szczerząc białe zęby.
- Ginny - odparł po chwili.
Draco przygryzł wargę. Zaczynał rozmowę, ale dobrze wiedział jak się skończy. Mimo wszystko postanowił spróbować. Dla Hermiony - pomyślał i zastanowił się na chwilę co się z nim stało.
- Jeszcze ci się nie znudziła? - zapytał.
- Nieee - zaśmiał się, wykładając nogi na stół. - Jest dokładnie taka jakie lubię.
- Nie szkoda ci jej? - padło kolejne pytanie, a Blaise podniósł głowę, patrząc w stalowe oczy blondyna, który już wiedział, że kiepsko zaczął. Nawet Ray na niego spojrzał znad książki.
Uśmiech Blaise'a zniknął w ciągu sekundy. Chłopak nie był głupi, wiedział do czego Draco zmierza.
- Jeśli Granger ma jakieś zastrzeżenia do tego jak traktuję Ginny, to niech sama do mnie przyjdzie - powiedział spokojnie, ale jego ciemne oczy zrobiły się czarne. - A ty nie wpierdalaj się w to co robię.
- To siostra Weasley'a. Będziesz miał-
- Sram na tego nieudacznika - przerwał mu Blaise od razu przechodząc do ataku. - Naprawdę próbujesz mnie nim nastraszyć, Draco? Szlama wyprała ci do reszty ten twój głupi mózg?
- Ta szlama jest moją dziewczyną, Blaise, więc uważaj na sło-
- Co nie zmienia faktu, że dalej jest szlamą. Kurwa. Nie wierzę, że poprosiła cię o tę rozmowę - machnął rękoma. - Chyba samemu głupio było ci nawet zaczynać, jebany hipokryto.
- Powtórz to - oczy blondyna również pociemniały i wyprostował się na miejscu. Był zły.
- Spierdalaj stary - Blaise wstał, chowając ręce do kieszeni. - Jebany pantofel - dodał, a potem kopnął stół i odszedł.
Draco zamknął oczy. Był wkurwiony i żałował, że w ogóle podjął ten temat. Blaise miał rację. W tym momencie był jebanym hipokrytą.
Gdy otworzył oczy, zobaczył że Ray na niego patrzy. Westchnął i wskazał ręką w miejsce gdzie chwilę wcześniej siedział Blaise.
- Wiem. Ma rację - powiedział. - Wiem, że ma.
Ray nie odpowiedział.
* * *
Blaise był wściekły. Kolejnego dnia wieczorem, gdy spotkał się z Ginny zamierzał wyładować na niej swoją złość. Dziewczyna od początku wiedziała, że nie jest dobrze. Blaise prawie w ogóle nie odzywał się do niej, aż znaleźli się sami w pustej klasie od Zielarstwa. Gdy weszli do środka Ginny odwróciła się do tyłu i podniosła na niego wzrok. Jego oczy były czarne. Chłopak podszedł do niej i spojrzał na nią z góry.
- Masz mi coś do powiedzenia? - zapytał cicho i choć w oczach szalała mu wściekłość, jego głos był przerażająco spokojny.
Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi. Jeszcze nic się nie stało, a ona już miała ochotę płakać. Bała się go.
- Blaise, przysięgam że nie wiem o czym mówisz - powiedziała, patrząc mu szczerze w oczy.
Przez chwilę patrzyli na siebie, aż Blaise podniósł rękę i delikatnie odgarnął jej za ucho kosmyki włosów. Ginny zadrżała, gdy podnosił rękę. Była pewna, że będzie chciał ją uderzyć.
- Co powiedziałaś Granger? - zapytał, zabierając dłoń i chowając ją do kieszeni.
- N-nie rozmawiałam z nią. Przysięgam, że nic jej nie powiedziałam, ja- ja nawet się z nią ostatnio n-nie widziałam, nie mamy nawet razem zajęć i-
Chłopak położył wskazujący palec na jej ustach, uciszając ją.
- Ciii - szepnął cicho, a po jej policzku spłynęły łzy. Wiedział, że jest przerażona, ale wiedział też, że mówi prawdę. Nie okłamałaby go. - Tylko zapytałem, tak? - powiedział bardzo cicho, przesuwając palcem po jej twarzy.
Ginny pokiwała lekko głową, wciąż jeszcze nie mogąc się uspokoić. Chłopak uśmiechnął się, wsuwając rękę na kark dziewczyny i przyciągając ją do siebie do pocałunku, który odwzajemniła.
Tym razem był dla niej bardzo delikatny, ale nawet to nie pomogło jej pozbyć się uczucia ciągłego strachu.
Cieszę się, że piszesz nadal te historię:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam parring Dramione ale fajnie czyta sie też historie innych osób. I każdy wątek jest interesujący. Jestem ogromnie ciekawa jak planujesz zakończyć losy naszych bohaterów:)
Nie jestem fanką Dramione, ale twój blog mnie urzekł! Pisze blog o innym paringu, ale w wolnej chwili serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttps://fremionefanfic.blogspot.com/?m=1
Pozdrawiam
Blue :*
Ja też jestem, mimo upływu 6 lat. :) /Mopsica Pansy
OdpowiedzUsuń