czwartek, 1 października 2020

61. Morticia Limadine Amadus

Kochani, jestem znowu! Bardzo ciężko jest kończyć tę historię, ale fabułę dalej mam w głowie, więc postaram się jak mogę by doprowadzić to opowiadanie do końca :)

- - - - - - - - - - 

- Wszystko w porządku, Jasmin? Nie wyglądasz dobrze - powiedziała Hermiona, widząc blondynkę siedzącą w pokoju wspólnym i wpatrującą się w zapalony kominek. Wydawała się być całkowicie nieobecna, a utwierdziło ją to, gdy dziewczyna podniosła smutny wzrok.

- Jestem beznadziejna.

- Nie jesteś - odpowiedziała od razu Hermiona.

- Pokłóciłam się z Rayem - mruknęła smutno. Hermiona przyglądała jej się przez chwilkę.

- Pogodzicie się. To Ray - spróbowała pocieszyć, ale na jej słowa blondynka od razu pokręciła przecząco głową. - Dlaczego nie?

Jasmin milczała w ciszy więc Hermiona przykucnęła obok niej.

- On cię kocha Jasmin - powiedziała. - To widać.

- Pocałował Amandę.

- Tak powiedział?

- Tak - przytaknęła Jasmin. - Spędzaliśmy razem czas, zachowywaliśmy się jak para, a on poleciał do niej w pierwszym lepszym momencie.

- Znasz Amandę. Ta sytuacja ma pewnie drugie dno.

- Wiem Hermiono, ale Ray ma swój rozum. Co do tego, że Amanda sama się na niego rzuciła i go zmanipulowała nie mam wątpliwości, ale on powinien myśleć i umieć się powstrzymać. Co gdybyśmy byli razem?

- Ale nie byliście.

- Nie byliśmy. Nie wiem co o tym myśleć, może za dużo sobie wyobrażałam. Czuję się zraniona. On też jest zraniony, twierdzi że się z nim bawię i że sama nie wiem czego chcesz, a-

- A czego chcesz? - Hermiona przerwała jej, a niebieskie oczy zaszły lekko łzami. - Co do niego czujesz? - spytała, ale nie otrzymała odpowiedzi. Milczała przez chwilę, aż zrozumiała. - Boisz się związku z nim - powiedziała cicho, a brak odpowiedzi ze strony Jasmin potwierdził, że miała rację.

* * *

- Morticia Limadine Amadus - powiedziała Amanda, patrząc na tablicę osiągnięć. Przypięty wycinek z gazety pokazywał zdjęcie dziewczyny, trzymającej w ręku puchar, który wygrała w międzynarodowym konkursie wiedzy. Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na Lunę. - Skąd wiesz, że to ona?

- Ma twoje oczy - powiedziała rozmarzona.

- Trochę mało by stwierdzić, że jest moją matką, nie sądzisz? - mruknęła Amanda, a Luna uśmiechnęła się przyjaźnie. - Jak to znalazłaś?

- Rozmawiałam z duchami. Popytałam.

- Powiedzieli ci coś jeszcze?

- Tak - Luna podeszła bliżej Amandy. - Była w ciąży, jeszcze się ucząc. Zniknęła tuż przed egzaminami, zostawiając nowonarodzoną dziewczynkę w dormitorium. Miała przy sobie karteczkę z Twoim imieniem.

- To może być zbieg okoliczności - mruknęła Amanda, ale wiedziała, że Luna mówi prawdę.

- Rok się zgadza. - Luna rozmarzyła się.

- Co się z nią stało?

- Uciekła. Zabiła się. Tak powiedział mi Bezgłowy Nick. Jej ciało wyłowiono z jeziora. 

Amanda przełknęła ślinę. Chciała zadać jeszcze kilka pytań ale nie musiała. Luna sama odpowiedziała.

- Nikt nigdy nie wiedział kto był ojcem.

* * *

- Twój brat ma problemy ze złością. Na dobre mu to wyjdzie - powiedział Blaise, zawiązując buta na ławce stadionu Quidditcha. Stał przed Ginny, która wyglądała na kompletnie załamaną.

- Zawiesili go do końca roku, Blaise. Musiał wrócić do domu, będzie odsyłał egzaminy i prace przez sowy.

- Na dobre mu to wyjdzie.

- Jak możesz tak mówić?

- Nie zapominaj, że próbował rzucić na mnie Cruciatrusa. Niech się cieszy, że nie wyleciał ze szkoły. Powinnaś być mi wdzięczna bo gdyby to nie był twój brat, powiedziałbym rodzicom, a wtedy już dopilnowaliby tego, by jego stopa nigdy nie stanęła w Hogwarcie - dodał prostując się i opierając plecami o barierkę.

- Tak wiem - Ginny spuściła wzrok - jestem ci wdzięczna, Blaise - dodała, a później doszła do wniosku, że faktycznie znając chłopaka, Ron mógłby być już wyrzucony z Hogwartu. 

Wstała i zrobiła krok do przodu zatrzymując się przed nim i nawiązując nim kontakt wzrokowy. 

- Kocham cię - powiedziała, a później podniosła się na palcach i złączyła ich usta razem. 

I to była prawda. Ginny była w nim bezgranicznie zakochana. Dobrze wiedziała, że nie jest "dobry", wiedziała że często ją rani i że krzywdzenie innych sprawia mu radość. Wiedziała, że traktuje ją jak swoją własność, że stosuje wobec niej szantaże emocjonalne. Wiedziała że nawet gdyby chciała, to nie mogłaby od niego odejść. Wiedziała nawet, że ją zdradził choć nigdy mu tego nie powiedziała. Kochała go, mimo tego że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak toksyczny był ich związek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pochwal albo skrytykuj, klnij jeśli trzeba i szanuj innych komentujących:)