Tego dnia Ray był wyjątkowo nieobecny. Była sobota, godzina 10:00, a on leżał w łóżku i patrzył w sufit. Nie zszedł nawet na śniadanie. Miał w głowie mętlik. Myślał o Jasmin i o tym co wydarzyło się poprzedniego dnia w łazience z Amandą. A co się wydarzyło? No właśnie. Ray pozwolił się pocałować. Co prawda na krótką chwilę, ale jednak. Był już zmęczony tym wszystkim i nie myślał, a Amanda doskonale wiedziała jak manipulować ludźmi i wykorzystała przeciwko niemu jego chwilę słabości. Teraz chłopak miał wyrzuty sumienia. Niby nie był z Jasmin, ale widywali się i dalej jednak czasami zdarzało im się pocałować... przez przypadek.
- Yhhh - westchnął do siebie, czując żal do Amandy. Mógł się spodziewać, że nawet gdy przyjdzie mu się pożalić, to będzie miała w planie zrobić później jakąś dramę. Teraz doskonale wiedział, że musi powiedzieć Jasmin o pocałunku, albo dowie się od Amandy.
Wiedział, że ją zrani ale mimo wszystko musiał działać zgodnie ze swoim sumieniem. Zależało mu na niej i nie chciał być w stosunku do niej nieuczciwy. Właśnie dlatego, gdy tylko się ubrał poszedł pod obraz Wielkiej Damy i poprosił przechodzącą obok dziewczynę by ją zawołała. Kilkanaście minut później zza obrazu wyszła blondynka. Gdy tylko zobaczyła Raya jej twarz rozświetliła się w uśmiechu.
- Hej - przywitała się i zmrużyła oczy. - Coś się stało?
- Możemy porozmawiać? - zapytał, a gdy skinęła głową ruszyli pierwszym lepszym korytarzem.
- Niepokoi mnie twoje milczenie - powiedziała, przyglądając mu się z boku. - Coś z Draco, prawda? Jest na mnie o coś zły? Nie robiłam nic co mogłoby-
- Nie, chodzi o mnie. Posłuchaj... - zaczął i przerwał, ponieważ nie miał pojęcia jak skończyć. Zatrzymał się i odwrócił w jej stronę. - Wiesz, że bardzo mi na tobie zależy. Chcę być z tobą szczery... dlatego... muszę ci coś powiedzieć.
Dziewczyna przełknęła ślinę. Poczuła jak szybko bije jej serce i w jednej chwili zaczęła się stresować. Była przekonana, że chłopak zaraz wyzna jej miłość, dlatego zaniemówiła, gdy powiedział zupełnie coś innego.
- Wczoraj zrobiłem coś co nie daje mi spokoju - szepnął, patrząc na chwilę w ziemię, a później znów w jej oczy. Wziął głęboki oddech. - Pocałowałem Amandę - dodał ciszej, czując się winny jak nigdy wcześniej.
Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę, nic nie mówiąc.
- Jasmin - zaczął, ale nie skończył bo nagle uderzyła go w twarz.
- Jesteś taki sam jak Draco. Wszyscy jesteście tacy sami - dodała z myślą o Ślizgonach. - Teraz już wiem dlaczego trafiłeś do Slytherinu. Z nikim się nie liczysz, bawisz się ludźmi i ich uczuciami.
- Wiesz, że to nie prawda - powiedział ze spokojem. - Porozmawiajmy.
- Nie mam o czym już z tobą rozmawiać.
- Jasmin, nie uważasz że twoje zachowanie nie jest w stosunku do mnie w porządku?
- Moje?
- Zabiegam o ciebie od miesięcy, jak nie od roku... pomagam ci, jestem przy tobie kiedy mnie potrzebujesz... ile razy mnie odrzuciłaś? Obydwoje jesteśmy wolni, a mimo wszystko chciałem być z tobą szczery, a ty... uderzasz mnie w twarz?
- Próbujesz mi powiedzieć, że to moja wina? Dobrze zaczęliśmy ten rok. Powoli poukładałam sobie wszystko w głowie Ray i byłam gotowa na coś więcej.
Chłopak popatrzył na nią smutno.
- Nie Jasmin. Pozwalałaś mi się czasem całować i to wszystko. Czasami całowałaś mnie pierwsza, mieszając mi tym w głowie, a gdy rozpoczynałem temat mówiłaś, że na razie nie jesteś na nic gotowa.
- Cóż, byłam. Teraz faktycznie nie jestem - powiedziała. - Nie chcę na ciebie nawet patrzeć. Przy pierwszej okazji pobiegłeś do swojej byłej.
- Jasmin-
- Idź w cholerę Ray - powiedziała i po raz pierwszy naprawdę poczuła ucisk w żołądku. Była zła, smutna i było jej przykro, że wybrał kogoś innego. Wiedziała, że się mu podoba. Wiedziała od dawna, ale nie przypuszczała, że pocałuje kogoś innego. Poczuła nagle zazdrość i złość. Tym bardziej, że była to właśnie Amanda. Jego była dziewczyna.
- Zachowujesz się jakbyś rościła sobie do mnie jakieś prawa - powiedział. - Nie byliśmy razem.
- Spotykaliśmy się.
- Jako przyjaciele - dodał. - Sama tego chciałaś. Dlaczego mnie całowałaś?
- Dlaczego TY mnie całowałeś?
- Dlaczego mi na to pozwalałaś? - zapytał, a ona zamilkła. - Kto tu się kim bawił Jasmin? Wiedziałaś co do ciebie czuję - zniżył głos, a ona odepchnęła go do tyłu.
- Nie chcę cię widzieć - powiedziała i po prostu odeszła, nie zważając uwagi na to, że wołał ją by na spokojnie dokończyli rozmowę.
Ray dobrze wiedział, że Jasmin jest zagubiona. Wiedział, że miała ciężko, wiedział że po Harrym musiała sobie wszystko poukładać w głowie. Chciał przy niej być i rozumiał to, że potrzebowała czasu. Zawsze ją rozumiał. Nie naciskał na nic, nigdy. Dlatego właśnie teraz chciał wyjaśnić z nią wszystko co się stało. Sam czuł się winny i wiedział, że zrobił źle całując Amandę. Chciał być szczery. Czy ta szczerość mu się opłaciła?
Spodziewał się, że dziewczyna będzie przez to smutna. Czuł, że sprawi jej tym bardzo dużą przykrość bo choć nie miał pojęcia co Jasmin do niego czuje i czy w ogólne cokolwiek czuje, to byli ze sobą blisko jako przyjaciele. Amanda zrobiła jej wiele złego. To przez Amandę dziewczyna miała całe wakacje wyjęte z życia i tylko ona jedna wie jak bardzo ukarał ją jej ojciec. Jak musiała patrzeć na torturowanie mugoli. Jak ją samą potraktował Cruciatusem.
Nie chciał odpuszczać. Za bardzo mu na niej zależało, by teraz tak po prostu miał się poddać. To właśnie dlatego czekał na nią przed kolacją pod Wielką Salą i gdy tylko zobaczył jak idzie, od razu do niej podszedł.
- Daj mi szansę Jasmin - powiedział. - Wiem, że to cię zraniło. Miałem doła i nie myślałem. Jest mi bardzo przykro, na pewno o tym wiesz.
- Przestań Ray - powiedziała, a on zauważył że wciąż jest na niego zła.
- Zależy mi na tobie i na naszej przyjaźni. Naprawimy to - stanął przed nią, a ona zatrzymała się. - To nie musi wpływać na naszą relację.
- To już na nią wpłynęło - odpowiedziała chłodno. To jak się teraz zachowywała nie było w jej stylu. Sama miała żal do siebie za to, że go uderzyła, ale chciała go zranić tak jak on zranił ją. Było jej przykro i nie radziła sobie ze swoimi emocjami. Czuła się oszukana i zdradzona mimo, że nawet nie byli razem w związku. Zraniło ją to tak bardzo, że ogarnęła ją złość. Była zazdrosna. Chciała by on poczuł się tak jak ona, by było mu przykro. - Odejdź Ray - powiedziała i ruszyła w stronę bocznych drzwi do Wielkiej Sali.
* * *
- Będziesz się teraz na mnie gniewać? - zapytał Blaise, siedząc z Ginny na parapecie pod jedną z sal lekcyjnych na trzecim piętrze. O tej porze korytarz był pusty, a oni mogli swobodnie rozmawiać, patrząc na Zakazany Las. - O takie coś?
- Dla ciebie to nic takiego? - Ruda spojrzała na niego z wyrzutem. - Sprawiasz mi ból.
- Lubisz to.
- Nie - dziewczyna zmarszczyła brwi. - To TY to lubisz, pierdolony popaprańcu. Aahh - jęknęła, gdy Blaise nachylił się i chwycił ją mocno za włosy.
- Odzywaj się do mnie z szacunkiem, dobrze? - powiedział cicho, patrząc jej prosto w oczy. Dziewczyna pokiwała głową - Nie słyszałem?
- Przepraszam - powiedziała, a on puścił jej włosy.
Drżącymi rękami Ginny poprawiła rude kosmyki. Przez kilkanaście minut siedzieli w ciszy, aż podniosła głowę i spojrzała na chłopaka.
- Ja tak dłużej nie mogę - na te słowa Blaise podniósł na nią wzrok i ponownie się wyprostował, na co Ginny drgnęła, myśląc że znowu chwyci ją za włosy. Tak się jednak nie stało. Blaise sięgnął dłonią do jej twarzy, którą przez chwilę gładził, aż obrócił ją w swoją stronę i przyciągnął do głębokiego pocałunku. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek i wydawało się, że wszystko nagle wróciło do normy.
- Co ty na to żeby uprzykrzyć komuś dzisiaj życie? - zapytał niskim głosem, z delikatnym uśmiechem, patrząc dziewczynie prosto w oczy. - Tak na poprawę humoru, hm?
Ginny wzięła głęboki oddech, a następnie zamknęła oczy i pokiwała głową. Gdy je otworzyła, na jej twarzy malował się delikatny uśmiech.
- Moja dziewczynka - mruknął chłopak, a następnie zeskoczył z parapetu. - Chodź.
Ruszyli korytarzem i gdy znaleźli się przy głównych drzwiach do Wielkiej Sali, na drodze stanął im Ron. Szedł razem z Harrym w kierunku wyjścia z Zamku. Gdy ich zobaczył, zatrzymał się.
- Czy ja ci nie mówiłem byś zostawił moją siostrę w spokoju? - zaczął ze złością.
- Ron, natychmiast przesta-
- Dam sobie z nimi radę Ginny - powiedział z kpiącym uśmiechem Blaise. - Idź na kolację, proszę - dodał otwierając jej drzwi do WS. Ruda spojrzała na niego, a później na Rona i po prostu przeszła przez drzwi bez słowa. I tak miała dosyć tych konfrontacji ze swoim bratem.
- Weasley... jeszcze ci się nie znudziło? - zaśmiał się, podnosząc do góry brew.
- Przysięgam, że jeśli jeszcze raz-
- Jeśli jeszcze raz co? - przerwał mu. - W kółko mi grozisz, to robi się nudne. Weź w końcu sprawy w swoje ręce jak masz jaja.
- Zabiję cię jak ją dotkniesz - powiedział przez zaciśnięte zęby na co chłopak zaśmiał się głośno, pokazując zęby.
- Ale że... on tak na serio, tak? - parsknął, patrząc na Harry'ego, a później znów na Rona. - Weasley, naprawdę tak bardzo nie wierzysz w moje możliwości? - patrzył na niego z satysfakcją. - Ja już ją przeleciałem, jeśli o to pytasz. Wielokrotnie - dodał ze śmiechem, a Ron... rzucił się na niego z pięściami.
W jednej chwili rozpętało się piekło. Przez chwilę popychali się na przechodzących obok ludzi. Harry próbował powstrzymać Rona, ale chłopak wpadł w taki szał, że nikt w tej chwili nie mógł go powstrzymać. Był cały czerwony ze złości i miał ochotę zadać drugiemu jak największy ból. Kompletnie stracił nad sobą panowanie. Emocje sprawiły, że miał jeszcze więcej siły niż zwykle, dlatego sam nie wiedząc jak to się stało, powalił wyższego na ziemię i usiadł na nim, wyjmując z szaty różdżkę i przyciskając mu ją do gardła.
Blaise zaczął się głośno śmiać.
- Byłem jej pierwszym - śmiał się dalej, patrząc jak rudy chłopak trzęsie się ze złości. - Jest taka ciasna, że często płacze z bólu-
- Crucio! - krzyknął Ron, ale wtedy błysnęło niebieskie światło i chłopaka odrzuciło do tyłu. Ktoś rzucił przeciwzaklęcie. Harry podniósł głowę i zobaczył nauczyciela od OPCM. David Ryles stał nad nimi z uniesioną do góry różdżką.
- Natychmiast za mną panie Weasley - powiedział surowo, a na korytarzu zrobiło się cicho.
Blaise leżał na łokciach, sam do końca nie wierząc w to co się stało. Był w szoku.
Ron podniósł się z ziemi i bez słowa ruszył za nauczycielem, ze spuszczoną w dół głową. Na korytarzu było cicho do czasu aż się nie oddalili.
- No i po Weasley'u - mruknął Blaise, podnosząc się na nogi. - Pomóż mu się pakować Potter - dodał, po czym jak gdyby nigdy nic wszedł do Wielkiej Sali.
* * *
W sobotni wieczór Wielka Sala zamieniała się w miejsce, gdzie uczniowie dłużej jedli kolację, rozmawiali i wygłupiali się. Było to miejsce spotkań, wymiany informacji i plotek. Miejsce, gdzie Amanda siedziała ze swoimi koleżankami, obgadując całą resztę. I tym razem również tak było. Siedziała zadowolona, śmiejąc się głośno w centralnym miejscu, tak by widział ją każdy. Tego dnia miała wyjątkowo dobry humor, zwłaszcza że poprzedniego dnia wpakowała się Rayowi do wanny i udało się jej go pocałować. Była dumna, że namieszała. Pozostało jej tylko powiedzieć prawdę Jasmin, by dolać oliwy do ognia. Czekała na nią, dlatego gdy drzwi otworzyły się i do środka weszła dziewczyna, już miała wstać i rozpocząć swoje show, gdy za dziewczyną wszedł Ray. Powiedział coś, co sprawiło że Jasmin zatrzymała się i powiedziała mu coś w twarz. Była zła, Amanda widziała to z kilometra.
- A więc grzeczny Ray sam przyznał się do winy - uśmiechnęła się do koleżanki, biorąc w usta łyk wody mineralnej. - Ciekawe czy-
- Amanda, przepraszam, czy możemy porozmawiać? - usłyszała za sobą i zobaczyła Lunę. Koleżanki Amandy natychmiast spojrzały na nią pytającym wzrokiem. Nikt normalny nie zadawał się z takim dziwadłem jak Luna.
- Czego chcesz? - warknęła na pokaz, ale nawet to nie zraziło Luny. Nawet mimo tego, że rozmawiały już razem kilkakrotnie i nawet mimo tego, że Amanda jej się zwierzała.
- Znalazłam ją - powiedziała ciszej i uśmiechnęła się wesoło. - Znalazłam twoją mamę.
Dzięki za rozdział, mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny.
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE!
OdpowiedzUsuńOd miesiąca myślę o tym opowiadaniu, że chętnie przeczytałabym je raz jeszcze. Wróciłam więc tu dziś i okazuje się, że wstawiłaś kolejny rozdział. Bardzo się cieszę z tego powodu. Wiem, że ciężko jest wrócić, zwłaszcza po tak długim czasie, ale myślę, że skoro dałaś radę napisać te 60 rozdziałów, to dasz radę doprowadzić to do końca. Choćby to miało być ekstremalnie szybkie zakończenie, błagam tylko, by nie było tak szybkie, jak w 8 sezonie Gry o Tron ;)
Całusy
Charm
Cieszę się, że piszesz nadal to opowiadanie. Mało jest fajnych oryginalnych historii:) Czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Przeczytałam wszystko w ekspresowym tempie. Bardzo oryginalne opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na więcej. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńwybacz, ze tutaj, ale nie ma spamownika :/ moze Cię zainteresuję!
OdpowiedzUsuńW moim odczuciu Severus Snape zasłużył na to, aby zginąć w nieco inny sposób niż przez jakiegoś węża ;). Wszyscy wiemy, że Dumbledore to kawał intryganta, czy zlecił tajemniczej postaci uratować mistrza, aby teraz jego hodować na rzeź? Jaki z tym wszystkim ma związek Grindelwald i ojciec Snape'a? Czy złote trio nadal będzie razem i odnajdą się w zbyt bezpiecznej rzeczywistości bez Voldemorta? W którą pójdą stronę? I najważniejsze.. Co z panną Granger?
zapraszam Cię gorąco:
proces-fanfic.blogspot.com