sobota, 12 stycznia 2013

18. Lochy

Ron, Amanda i Pansy, sobota, 11:00

- ..i całkowicie uważam, że nie powinno mnie tutaj w ogóle być! - mówiła Parkinson kiedy razem z Ronem i Amandą szli schodami w kierunku korytarza na trzecim piętrze - Tylko zniszczę sobie moje pazno...
- Zamknij się już bo nie mogę cię słuchać! - powiedział Ron.
- Uważaj na słowa rudzielcu! Słyszałaś jak się do mnie odnosi? - zwróciła się do Amandy - Kretyn!
Amanda spojrzała na nią z odrazą i pokiwała głową.
- On ma rację, zamknij się. Jeszcze nie zaczęliśmy sprzątać, a ty już mnie wkurwiasz. Idź do schowka i przynieś jakieś szmaty i mopa.
- Ale..
- JUŻ! - powiedziała, a że zrobiła to bardzo stanowczo Pansy bez słowa ruszyła w kierunku schowka.
Ron spojrzał na dziewczynę z podziwem.
- Wow - powiedział, a Krukonka uśmiechnęła się lekko.
Zaczęli sprzątać w ciszy, którą co jakiś czas przerywała im Pansy mówiąc o swoich paznokciach, włosach czy dłoniach.
Ron złapał się na tym, że cały czas szuka wzrokiem Amandy. Do tej pory nawet jej nie zauważał, myślał, że jest tylko pustą, wredną laską.. a teraz? Odwrócił głowę i spojrzał na nią. Zmęczona sprzątaniem ścierała kurze z ławek co jakiś czas przecierając czoło zewnętrzną stroną ręki. Proste brązowe pasma włosów co chwilę opadały jej na twarz, a ona odgarniała je ręką do tyłu. Już nie wyglądała tak perfekcyjnie jak zawsze. Lekko rozczochrana, z byle jak podwiniętymi rękawami i ze ścierką w ręce wydała się Ron'owi nadzwyczaj seksowna... Doszedł do wniosku, że bardzo chciałby ją trochę bliżej poznać, a że bycie chamską i głupiutką jednocześnie to tylko głupia gra.

Harry i Cho, sobota, 11:00

- ..nie masz nic do powiedzenia? - zapytał Harry sprzątając razem z Cho Izbę Pamięci.
Odwróciła głowę i spojrzała na niego.
- A co mam ci powiedzieć Harry? Sama nie wiem co czuję... Jestem zła, a jednocześnie mi wstyd..
- O, więc jednak czujesz się winna temu co się stało? - powiedział z drwiną układając jakieś książki.
- Winna? Nie sądzę. Zrobiłam to wszystko dlatego bo cię kocham Harry i dobrze o tym wiesz... Za wszelką cenę chciałam cię odzyskać i chciałam wszystko popsuć pomiędzy tobą, a Jasmin... Nie udało mi się. Niestety. Jest mi po prostu wstyd przed tobą bo wiem jak to wszystko musi wyglądać z twojej strony.
- Taak? - zakpił - A to ciekawe.
- Tak Harry. Na pewno myślisz, że jestem nienormalna i uważasz mnie za psychicznie chorą... Ale uwierz mi, że każda zakochana dziewczyna postąpiłaby dokładnie tak samo i...
- Wiesz co? Lepiej nic już nie mów. - powiedział zatrzymując się i patrząc na nią.
- Harry... - zaczęła - Dzisiaj rano chciałam z tobą porozmawiać po śniadaniu bo chciałam cię przeprosić za moje zachowanie i za to wszystko co zrobiłam... Może źle to rozegrałam ale zrozum, byłam wściekła... Nienawidzę Jasmin i kiedy tylko ją zobaczyłam od razu poczułam narastającą złość.. a że Amanda też jej nienawidzi to wyszło jak wyszło...
- Tak i widzisz jak to się skończyło. Cho, co ci strzeliło do łba żeby robić eliksir wieloosokowy?
Spuściła głowę i nie odpowiedziała. Resztę Izby Pamięci posprzątali w ciszy. Dopiero kiedy zaczęli sprzątać łazienki na piątym piętrze dziewczyna podeszła do niego i spojrzała smutnym wzrokiem w jego oczy.
- Harry.. przepraszam... Przepraszam za wszystko. - powiedziała i rozpłakała się - Ja naprawdę bardzo cię kocham... Zrobię wszystko żebyś do mnie wrócił.
Chłopak podszedł do niej.
- Nie płacz Cho... - powiedział i przytulił ją bo nie mógł znieść widoku płaczącej dziewczyny.

Jasmin i Ray, sobota, 11:00

- W porządku? To nie wygląda dobrze.. - powiedziała Jasmin widząc rozdarty policzek chłopaka - Powinieneś iść do Skrzydła Szpitalnego. 
- To nic takiego, lekkie draśnięcie. Nawet nie boli... - odparł chłopak rozglądając się po zakurzonej sali profesor Trellawney.
Wszystkie dywany, pufy i sofy wyglądały jakby nikt nigdy ich nie sprzątał. Wzięli się do roboty, a kiedy wytrzepywali dywan obydwoje zaczęli kichać. Zaczęli się śmiać i usiedli.
- Jasmin.. w co ty się znowu pakujesz? - zapytał nagle chłopak - Dlaczego ta cała kłótnia dzisiaj w ogóle miała miejsce? Jak to się stało?
Spojrzała na niego.
- Ja tylko szłam do Wielkiej Sali.. aż w końcu zaczepiła mnie ta twoja dziewczyna..
- To nie jest moja dziewczyna - oburzył się, przecież ona dobrze o tym wie, widziała jak z nią zrywał.
- Nie wiem czego ona ode mnie chce. Potem wszystko potoczyło się tak nagle... Przyszedł Harry, usłyszał jak Cho na mnie wrzeszczy, potem pojawił się mój brat i wy... Nie wiem Ray.. to działo się tak szybko..
- A co z Potter'em? Myślałem, że zamierzasz urwać z nim kontakt. Naprawdę chcesz ryzykować?
- Nie! Unikam go jak tylko mogę.. staram się... Nie chce już więcej problemów z Draco. I tak mamy wystarczająco złe relacje.
Spojrzała smutno w ziemię.
- Wiem o tym. Myślę, że on potrzebuje trochę czasu...
- Czasu? Ile jeszcze? Przecież on całe życie się nade mną znęca... Dlatego nienawidzę wakacji i świąt... To wszystko jest takie beznadziejne.. - dodała czując jak łamie się jej głos - Staram się robić wszystko dobrze, a zawsze wychodzi najgorzej...
- Hej spokojnie, Jasmin. Wszystko będzie dobrze.. tylko naprawdę potrzeba trochę czasu żeby tak było. Zrób sobie przerwę, odpocznij od wszystkiego, skup się na czymś.. na nauce albo nie wiem, zapisz się na jakieś kółko... To ci pomoże się oderwać od wszystkiego, a kiedy Draco zobaczy, że rzeczywiście nie spotykasz się z Potter'em to odpuści. Nie wiem dlaczego wybrałaś akurat Potter'a... Sama pakowałaś się w kłopoty Jasmin. Na pewno wiedziałaś co będzie jak Draco się dowie, że się z nim spotykasz... Pamiętasz pierwszy dzień szkoły? Jak go zdenerwowało to, że z nimi idziesz? Już to powinno dać ci wystarczająco dużo do myślenia...
- Masz rację... Ja po prostu...
- Kochasz go? - zapytał.
Zamilkła na chwilę, a chłopak patrzył na nią uważnie.
- Nie... - odpowiedziała patrząc prosto w jego oczy, a on odetchnął z ulgą.
O nic więcej nie pytał. Siedzieli chwilę w ciszy, aż w końcu wrócili do sprzątania.

Zabini, Draco i Hermiona, sobota, 11:00

Szli w ciszy w kierunku lochów, w których Hermiona nigdy nie była. Nie czuła się pewnie bo wiedziała, że wszystkiego można się po nich spodziewać, a poza tym przeraźliwie bała się ciemności i ciasnych pomieszczeń bez wyjścia, a wiedziała, że w lochach takich jest pełno. 
McGonagall kazała im posprzątać główny korytarz prowadzący do Pokoju Wspólnego Ślizgonów i potem salę profesora Snape'a. Kiedy wychodzili powiedziała do chłopaków żeby ją pilnowali nad czym dziewczyna zastanawiała się całą drogę. Bo niby dlaczego oni mają ją pilnować?
Przed schodami w dół weszli do schowka w poszukiwaniu jakiegoś oświetlenia. Znaleźli dwie zielone lampy naftowe. Zabini podniósł jedną do góry przyglądając się jej.
- Trochę mało tej nafty - powiedział spoglądając na przyjaciela.
- Lepiej żeby nie brakło bo Granger będzie miała problem. - odparł blondyn.
- Nie rozumiem? - zapytała Hermiona patrząc na nich.
Przecież Malfoy nie wiedział, że boi się ciemności więc o czym on mógł mówić? O co tu chodzi?!
Chłopak spojrzał na nią zdziwiony i zaśmiał się z kpiną.
- Taka mądra i oczytana, a nic nie wie o strażnikach lochów.. - mruknął Zabini odpalając lampę.
Dziewczyna patrzyła na nich z niepokojem aż w końcu odezwał się Malfoy, wyraźnie zadowolony, że wie coś czego nie wie Granger.
- Strażnicy lochów. - powiedział - Nikt nie wie do końca jak wyglądają bo boją się światła i nie podchodzą do niego.. zazwyczaj widać tylko ich ciemne sylwetki. Są ślepe ale mają znakomity węch. Nam, Ślizgonom nic nie zrobią jak lampa zgaśnie.. nie wyczuwają nas. Jednak z tobą Granger może być już inaczej... Nie tolerują obecności osób z innych domów. Zaatakują.
- Dlatego lepiej trzymaj się blisko i niech ci nic głupiego nie strzeli do łba. - dodał Zabini - Gotowe. Możemy iść.
Hermiona choć miała milion pytań i myśli już nic nie powiedziała. Schodzili coraz niżej i niżej. Zrobiło się chłodno, a w powietrzu czuć było wilgoć. Stukot ich stóp odbijał się echem po pustych korytarzach. Co jakiś czas mijali dziwne, posągi przedstawiające jakieś postacie. Draco spojrzał na nią. Rozglądała się niespokojnie. Wyglądała na przerażoną. 
Czyżby taka inteligentna i wszystko wiedząca Granger bała się ciemności, pomyślał.
- Co my mamy tutaj sprzątać? - zapytała - Przecież tu nic nie ma...
- To. - powiedział Zabini zatrzymując się przed czymś.
Dziewczyna spojrzała w dół. Zobaczyła martwego, całkowicie rozszarpanego z wyprutymi flakami kota. Szybko zatkała usta dłonią i odwróciła się w drugą stronę. Wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać albo wymiotować.. albo jedno i drugie.
- Zazwyczaj jedzą szczury.. ale czasem mają ochotę na coś większego. - wyjaśnił blondyn patrząc na nią - Tak, mówię o tych strażnikach. Przecież muszą coś jeść. - dodał widząc pytający wzrok dziewczyny.

Dopiero po kilku godzinach Hermiona w końcu pozbyła się odruchu wymiotnego podczas zbierania kości i szczątek szczurów. Nawet nie traktowali ją tak źle jak myślała, że będą. Sprzątali raczej bez słowa, blisko niej wiec nie musiała się bać, że zostanie sama. Doszli do końca korytarza i z dumą stwierdzili, że to już wszystko. Kiedy zaczęli wracać usłyszeli wściekłe warczenie i sapanie gdzieś daleko za nimi.
- No i wyczuli naszą szlamę. - powiedział Zabini.
Szedł pierwszy trzymając w ręce ledwo świecącą lampę. 
- Ej stary.. - powiedział Draco idący na końcu - mamy problem.
Blaise odwrócił się i zobaczył, że jego lampa zgasła. Zaklną cicho.
- Jesteśmy w połowie drogi do schodów. Jak pobiegniemy to zdążymy.
Zaczęli biec w kierunku wyjścia z lochów. Hermiona strasznie się bała, zwłaszcza, że nie widziała praktycznie nic. Ciemne sylwetki Malfoy;a i Blaise'a zniknęły jej z oczu. Słyszała tylko jak biegną gdzieś przed nią. Czuła narastającą panikę kiedy stanęła przed dwoma wąskimi przejściami. Gdzie teraz? Przecież wcale tędy nie szli...

- ..ja pierdole przecież była tuż obok nas! Gdzie ona do cholery jest? - zapytał Blaise - McGonalall nas zabije jeśli coś jej się stanie!
Rozdzielili się i zaczęli jej szukać. Umówili się, że jak któryś jej nie znajdzie w to wraca i czeka na schodach. Blondyn skręcił w lewy korytarz starając się dojrzeć cokolwiek w tych ciemnościach.
- Granger! - krzyknął - Grangeeer!
Nikt mu nie odpowiedział więc pobiegł przed siebie co jakiś czas ją wołając.

Hermiona biegła korytarzem słysząc, gdzieś za sobą okropne szuranie. Nie wiedziała gdzie jest i jak się stąd wydostanie. Co jakiś czas potykała się i upadała przez co zdarła sobie trochę ręce. Nagle stanęła przed jakąś ścianą. Zaczęła macać ją rękami szukając drogi ucieczki aż w końcu znalazła bardzo wąskie przejście.
- Nie... - szepnęła z paniką w głosie - Proszę tylko nie to, proszę...
Zaczęła płakać. Nie chciała tam wchodzić ale nie miała wyjścia, innej drogi ucieczki nie było. Weszła w szczelinę i z trudem zaczęła się poruszać. Serce biło jej jak szalone i czuła uderzenia gorąca wewnątrz siebie. Starała się głęboko oddychać żeby jakoś się uspokoić i nie zemdleć. 
W końcu znalazła się w zimnym pomieszczeniu wielkości klasy. W środku był posąg, który wyglądał jak anioł. Nagle całkowicie zapomniała, że idą za nią strażnicy lochów. Zaczęła mu się przyglądać. Stał bokiem więc nie widziała jego twarzy ale czuła dziwny niepokój. Odwróciła się i zobaczyła, że po drugiej stronie jest jakieś wyjście. Kiedy z powrotem spojrzała na posąg zobaczyła, że stoi prosto z rozłożonymi rękami, bliżej niej. Znowu spojrzała w stronę drzwi i odwróciła się by ponownie spojrzeć na posąg. Tym razem jednak znajdował się on na wyciągnięcie ręki od niej, tak, że dokładnie mogła ujrzeć jego przerażającą twarz (zobacz: klik).
Ciszę w lochach przerwał jej przeraźliwy krzyk. Zaczęła biec ile sił w nogach. Nie wiedziała ile już tak biegnie ale nie chciała się zatrzymać, ciągle mijała jakieś otwory w ścianach, przejścia lub szczeliny i korytarze. Z paniką stwierdziła, że nigdy się stąd nie wydostanie. Zatrzymała się na chwilę żeby złapać oddech i poczuła jak ostre pazury wbijają jej się w ramię. Krzyknęła przewracając się na ziemię. Nad nią stał ktoś.. a raczej coś co wyglądało jak zmutowany człowiek.
A więc to koniec, strażnicy lochów ją dopadli, a teraz rozszarpią ją na strzępy, pomyślała macając po ciemku zimną posadzkę, aż natrafiła ręką na duży kamień. Nie myśląc za wiele chwyciła go i z całej siły uderzyła stwora, który przewrócił się na ziemię. Podniosła się i zaczęła biec czując, że już dłużej nie wytrzyma. Biegła ciemnymi korytarzami i pomieszczeniami słysząc za sobą kroki. 
Dotarła do otworu w ścianie, który wyglądał jakby powstał na wskutek silnego uderzenia. Wszędzie na ziemi było pełno kamieni, przez co z trudem weszła do środka. Nagle poczuła okropny smród. Chciała zawrócić ale wiedziała, że strażnicy lochów są tuż za nią, w końcu słyszała kroki. Z daleka słyszała ogromny tupot, który sprawiał, że wszystko wokół dygotało jak podczas trzęsienia ziemi. Poruszała się trochę wolniej delikatnie stawiając kroki w obawie przed skręceniem kostki, aż nagle poczuła szarpnięcie, a potem pchnięcie na ścianę. Zamknęła oczy chcąc krzyknąć ale poczuła rękę na swoich ustach. Otworzyła oczy i w ciemnościach zobaczyła stalowe oczy Malfoy'a znajdujące się tylko kilka centymetrów od jej twarzy. 
Poczuł ulgę. Przez chwilę patrzył prosto w jej oczy, aż w końcu odwrócił się również słysząc ciężkie stąpanie. Znowu spojrzał na Hermionę, przysunął wskazujący palec do swoich ust i pokazał jej żeby była cicho, po czym wziął rękę z jej twarzy i pociągnął ją za sobą do małej szczeliny, w której ledwo zmieścili się w dwójkę. 
Smród był coraz większy, a ciężkie stąpanie coraz głośniejsze. Usłyszeli ryk i zobaczyli ogromnego trolla. Hermiona jęknęła na co Draco ponownie zatkał jej usta ręką. Był tak blisko niej, że czuł na sobie szybkie bicie jej serca i szybki oddech na ręce, którą miał przyłożoną do jej ust. Troll wszedł i z rykiem zaczął rozwalać ściany. Słyszał, że ktoś wszedł do jego "domu", jednak miał zbyt słaby węch żeby ich znaleźć. Pokręcił się chwilę aż poszedł wciąż rozwalając wszystko dookoła. Odczekali jeszcze chwilę aż w końcu wyszli ze szczeliny. Chłopak spojrzał na nią. Stała zamurowana trzęsąc się cała. Była w szoku. Miał ochotę na nią nawrzeszczeć, szarpać krzycząc co ona sobie w ogóle myśli, że mogła zginąć itd.. ale nie zrobił tego. Chwycił jej twarz, podniósł do góry i spojrzał w jej przerażone oczy.
- W porządku Granger? - zapytał cicho.
Nie odpowiedziała. Zamiast tego całkowicie się rozkleiła. Po jej twarzy zaczął spływać potok łez, a ona sama z trudem łapała oddech. Zakryła twarz w dłoniach i nagle poczuła jak blondyn przysuwa ją do siebie i przytula gładząc przy tym jej włosy. W tym momencie poczuła się bezpiecznie. Nie wiedziała ile to trwało ale chyba dość długo bo jego koszula zrobiła się całkowicie mokra od jej łez, a ona sama przestała dygotać i uspokoiła się.
- Przepraszam - wyszeptała wycierając łzy kiedy odsunęła się od niego.
- Musimy iść.. tu nie jest bezpiecznie.. - powiedział rozglądając się - poza tym strażnicy lochów cały czas za tobą idą. Zdejmij szatę.
- Słucham?
- Ubierzesz moją, wtedy będzie większa szansa na to, że cię nie wyczują. Szybko...
Zrobiła tak jak powiedział i zdjęła swoją szatę. On podał jej swoją i chwilę później po cichu ruszyli ciemnymi korytarzami.
Chłopak trzymał ją za nadgarstek w obawie, że znowu się zgubi i szedł, co jakiś czas zatrzymując się i rozglądając przypominając drogę, którą przyszedł. W końcu usłyszeli za sobą sapanie. Po raz kolejny wyczuli Hermionę strażnicy lochów. Zaczęli biec, aż dobiegli do końca długiego korytarza prowadzącego w stronę wyjścia. Blondyn zdał sobie sprawę, że nie uda im się uciec przed strażnikami. Spojrzał na nią.
- Granger musimy się rozdzielić..
- Nie! - powiedziała z paniką w głosie.
- Posłuchaj... - powiedział patrząc jej w oczy - Masz moją szatę więc uda ci się dobiec do schodów zanim cię wyczują. Tam czeka Zabini. Ja odwrócę ich uwagę.. - dodał machając jej przed oczami jej szatą, którą trzymał w ręce.
- Nie, proszę nie.. - powiedziała łamiącym się głosem - to się nie uda...
- Granger pamiętasz naszą przysięgę? - zapytał czując, że tak łatwo jej nie przekona.
Pokiwała głową nie wiedząc do czego zmierza.
- Chcę żebyś jak najszybciej pobiegła tym korytarzem do końca nie zatrzymując się i nie odwracając.
I co teraz? - pomyślała patrząc na niego.
- Wiesz, że jak się nie zgodzę ugodzi mnie Cruciatus? - powiedziała cicho.
- Wiem. Ale zgodzisz się.
- ..Ale wtedy wcześniej czy później ty nim dostaniesz..
- Wiem Granger. Nie obchodzi mnie to.. biegnij! - krzyknął słysząc, że strażnicy są tuż za nimi.
Nie myśląc za wiele Hermiona odwróciła się i ile sił w nogach pobiegła w stronę schodów. Rzeczywiście było tak jak powiedział Malfoy - strażnicy pobiegli za nim czując jej szatę, a ona miała czas na dobiegnięcie do schodów, gdzie stał Zabini.
Wszystko nagle zaczęło wokół niej wirować. Widziała jak Blaise mówi coś w jej stronę wymachując rękami, chwilę później podbiega do nich Draco również coś do niej mówiąc i patrząc na nią dziwnym wzrokiem. W końcu poczuła jak piecze ją ramie, w które strażnik wbił swoje szpony. Zobaczyła mnóstwo krwi i upadła na podłogę tracąc przytomność.

12 komentarzy:

  1. Najwspanialszy rozdzial jaki kiedykolwiek czytalam. Draco zachowal sie cudownie. Jestem pod ogromnym wrazeniem :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział. Po prostu brak mi słow.. jak Ty wszystko pięknie potrafisz opisać to jest po prostu nie do pomyślenia.. Straszne to wszystko było w tych lochach i serio bałam się o Hermionę ale jak Draco ją znalazł i przytulił.. jejku to było mega kochane, serio <3 B ardzo mi się podobało ah jakbym chciała mieć takiego chłopaka jak Draco.. zachował się cudownie :* :* Czytam dalej :D Bo nadrabiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój boże tylko nie ten anioł. Oglądałam serial z naszym kochanym aniołem i miałam strach na maksa . Genialny pomysł^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki serial? :D Nie oglądałam ale cieszę się, że Ci się podoba pomysł :)! Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. A nie mówiłam ?! - *powiedziała z triumfem w głosie* - a mówiłam że Draco się zakocha ! haha i nasz bezczelny arystokrata wymięknie.. ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Draco super się zachował. Bardzo byłam ciekawa co będzie z Hermioną, więc na początku przeczytałam wersję z Malfoyem a potem Jasmin i Ray XD Cudownie piszesz;)

    OdpowiedzUsuń
  6. nawiązanie do Doctora Who? Nie śpie czytam całe :) Jezu, ten rozdział był przecudowny! Nie sądziłam, że Draco okaże się być takim...
    Pozdrawiam Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co to jest doctor who. Serial? Nie oglądam. Akutalnie oglądam tylko suits :) POzdrawiam i dziękuję za komentarz xxxx

      Usuń
  7. ten rozdział jest ....no nie mam słów,nie myślałam że Prośba Draco wypadnie tak.Tak zaskakujesz...!
    Jak przyjdzie co do czego Draco jest odważny.W prawdziwiej Książce nie był taki odważny,a to szkoda bo każdy musi mieć jakieś dobre cechy.Oby tak dalej!

    Blod Mimiveracora

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyżby fanka Doctora Who?;d

    OdpowiedzUsuń

Pochwal albo skrytykuj, klnij jeśli trzeba i szanuj innych komentujących:)