sobota, 12 stycznia 2013

20. Złe decyzje

Następne tygodnie minęły niewyobrażalnie szybko. Pierwszy śnieg przyszedł znacznie szybciej niż wszyscy się spodziewali. Biały puch pokrywał błonia i dachy zamku. Dni były krótkie, a słońce wcześnie zachodziło. W ciągu tego czasu grupka uczniów starała się nie wchodzić sobie w drogę. Zadziwiający był fakt, że wszyscy nagle skupili się na nauce.
No, może za wyjątkiem pewnego Ślizgona o jasnych włosach i przeszywającym, stalowym spojrzeniu, którego ulubionym zajęciem było zmienianie dziewczyn jak rękawiczki, rozkochiwanie w sobie czarodziejek "brudnej krwi" i zostawianie ich ze złamanym sercem. Coś jednak było nie tak, ponieważ nie sprawiało mu to już takiej frajdy jak kiedyś. Miał kocioł w głowie i sam nie do końca był pewny co jest tego przyczyną. Dlatego właśnie chodził wściekły korytarzami zamku i wyżywał się na każdym kto stanął mu na drodze. Wszystko jednak uległo zmianie kiedy wpadł na swoją siostrę i postanowił wyładować swoją złość na niej.
W tym samym czasie brązowooka Gryffonka całymi dniami przebywała w bibliotece czytając coraz to więcej książek. Ciężko jednak było jej się na czymś skupić, ponieważ jej myśli ciągle wracały do ów nieszczęsnego dnia kiedy zgubiła się w lochach. To dodane do strachu przed ciemnością i ciasnymi pomieszczeniami sprawiało, że lęki jakie w sobie skrywała jeszcze bardziej narastały i wychodziły na zewnątrz. Zwłaszcza nocą i wtedy kiedy znajdywała się gdzieś sama. Z zamyśleń wyrwała ją rozmowa dwóch Ślizgonek, które szeptały między sobą za regałem z książkami.
- Słyszałaś o tym, że Draco trafił do Skrzydła Szpitalnego?
- Co ty mówisz! Jak to?!
- Nie wiadomo ale słyszałam rozmowę jego siostry z profesorem Snape'm. Podobno ktoś rzucił na niego jakieś zaklęcie i zaczął zwijać się z bólu. Bardzo źle z nim. O siedemnastej zabierają go do Szpitala Św. Munga...
- Żaaartuujesz!
- No tak słyszałam... Co chwilę ma ataki bólu, których pani Pomfrey nie umie powstrzymać...
- O Boże to straszne!
Hermiona przełknęła głośno ślinę. Dobrze wiedziała co to znaczy. Nikt nie trafił w niego żadnym zaklęciem. Po prostu złamał przysięgę. Szybko poderwała się z krzesła, byle jak wrzuciła rzeczy do torby i pobiegła w kierunku Skrzydła Szpitalnego.
Przed salą było niemałe zamieszanie. Profesor McGonagall głośno rozmawiała z panią Pomfrey. Obie wyglądały na bardzo zdenerwowane, a na krześle obok siedziała Jasmin. Oczy miała czerwone i zapłakane. Wokół kręciło się również kilka "fanek" Dracona, w tym Pansy, która próbowała wejść do środka jednak została zatrzymana.
- ..jest bardzo źle. Chłopak co chwilę zwija się z bólu.. jest blady i wyczerpany... Nie wspomnę już o krwotokach z nosa i wysokiej gorączce. Wygląda mi to na zaklęcie niewybaczalne ale kto mógłby go użyć tu w Hogwarcie? Przecież szkoła jest pilnowana! - powiedziała pani Pomfrey - Minervo.. nie wiem czy on z tego wyjdzie. Jeśli u Munga nie zatrzymają bólu to może stracić świadomość albo tego nie przeżyć..
Profesorka zatkała ręką usta i patrzyła na pielęgniarkę z przerażeniem.
- Z każdą minutą jest z nim coraz gorzej. Zaraz przeniesiemy go do Szpitala..
Hermiona ruszyła w kierunku Jasmin lecz zatrzymała się za rogiem widząc profesora Snape'a i Lucjusza Malfoy'a zmierzających w kierunku profesor McGonagall i pani Pomfrey. Rozmawiali chwilę cichym głosem po czym ruszyli w kierunku drzwi Skrzydła Szpitalnego. Jasmin wstała i ruszyła w kierunku swojego ojca chcąc coś powiedzieć, jednak on po prostu przeszedł obok niej i całkowicie ją zignorował nie patrząc nawet na nią. Zachował się tak jakby jej tam po prostu nie było. Jasmin z powrotem usiadła na krześle i ukryła twarz w dłoniach. Hermiona wciąż stała nieruchomo. Przez chwilę nic się nie działo, aż w końcu wszyscy zaczęli wychodzić i iść w swoim kierunku. Na samym końcu wyszedł Lucjusz Malfoy razem ze Snape'm.
- Dziękuję Saverusie. Będę pamiętał o tym co mi powiedziałeś.
Uścisnęli sobie dłonie i Snape poszedł. Jasmin wstała i spojrzała na swojego ojca.
- Możesz mi powiedzieć co się do jasnej cholery stało? - syknął Lucjusz, a głos miał wściekły.
- Nie wiem - wyszeptała cicho blondynka.
Lucjusz chwycił mocno jej rękę i szarpnął.
- To radzę ci się dowiedzieć! Porozmawiamy o tym w domu, a teraz za mną! Musimy teleportować się do Szpitala! - warknął wciąż ściskając ramię Jasmin po czym ruszył korytarzem.
Hermiona oparła się plecami o ścianę. To wszystko jej wina. To ona wymyśliła żeby złożyć Przysięgę Wieczystą... A teraz Malfoy może umrzeć albo stracić świadomość. Przez nią.
* * *
Zadowolony z siebie Rudzielec wybiegł z Pokoju Wspólnego Gryffonów krzycząc przez ramię do Harry'ego, że wpadł na genialny pomysł. Biegł jak najszybciej mając nadzieję, że złapie Amandę jeszcze przed wejściem do Wielkiej Sali gdzie wszyscy powoli zbierali się na kolację.
Nie mylił się. Dziewczyna stała z przyjaciółkami niedaleko wejścia i plotkowała w najlepsze trzepocząc gęstymi rzęsami i śmiejąc się głupiutko.
- Nie zniechęcaj się. Dasz radę. Jej głupie zachowanie to przykrywka. - powiedział do siebie Ron.
Przełknął ślinę, wziął głęboki oddech, wytarł spocone ręce o spodnie i ruszył w kierunku dziewczyn. Podszedł do nich patrząc na Amandę i całkowicie zapomniał co robi. Nie był wstanie wydusić z siebie ani słowa.
Wszystkie spojrzały na niego jak na kretyna z drwiącymi uśmiechami na twarzy.
- Tak? - zapytała w końcu Amanda wyraźnie kpiącym głosem.
Ron stał z otwartymi ustami gapiąc się na nią. Całkowicie przestał myśleć.
- Chciałemzapytaćczysięzemnąumówisz. - wydusił z siebie jednym tchem.
Wszystkie uśmiechy zeszły im z twarzy. Dziewczyny podniosły brwi patrząc na niego z zaskoczeniem.
- On nie żartuje. - powiedziała w końcu jedna z nich, rozejrzała się i zaśmiała - Am, on mówi poważnie!
W końcu wszystkie, łącznie z Amandą zaczęły się śmiać jak głupie. Ron stał mając wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
- Jesteś taki.. żałosny.. - powiedziała dziewczyna śmiejąc się na całe gardło.
Ron zrobił się czerwony jak cegła. Serce szybko mu biło i czuł, że dłużej nie wytrzyma.
- Ale.. ale... - zaczął się tłumaczyć.
- Oh zamknij się frajerze. Chyba nie sądzisz, że umówiłabym się z kimś TAKIM jak ty!
Śmiejąc się ruszyły w kierunku Wielkiej Sali aż zniknęły za drzwiami. Ron stał w bezruchu aż znalazł go Harry.
- No i jak? - zapytał, a widząc przerażoną minę przyjaciela dodał - Nie przejmuj się.
- Staryyy... - jęknął Ron - Co ja najlepszego zrobiłem? Co mi strzeliło do łba?
- Daj spokój... Każdy czasem dostaje kosza. Chodź na kolację...
- Chyba się spalę ze wstydu...
- Daj spokój. Chodź!
Weszli do Wielkiej Sali. Cały stół Krukonów bardzo głośno się śmiał, a kiedy zobaczyli Rona zrobiło się jeszcze gorzej.
- Ej Weasley! Słyszałem, że chciałeś się umówić z Amandą... Hahahaha!
- Weasley odważny jesteś.. albo głupi!
Ron odwrócił się i wybiegł z Wielkiej Sali. Zatrzymał się dopiero w łazience, w której zaczął głośno kląć.
- Ooooh.. chyba ktoś tu się zdenerwoooowaaaał! - usłyszał głos jęczącej Marty.
- Odwal się Marto.
- A ja wiem co się stało! Wszyscy widzieli! Hahaaaa... - zaśmiała się.
- Zamierzasz ze mnie kpić? - warknął Ron - No dalej...
- Nieee. Zamierzam oznajmić ci, że jesteś idiotą! Źle się do tego zabrałeś mój drogi... Hihihi.
- Co?! Sorry ale nie zamierzam cię słuchać. Na razie.
Już miał wstać i wyjść kiedy Marta przeleciała łazienkę i zatrzymała się obok niego.
- Usiądź i posłuchaj kochaniutki! - zapiszczała - Wiem jak ci pomóc!
* * *
- Hermiona wszystko dobrze? Blado wyglądasz i mało jesz... - powiedział Harry przysiadając się do przyjaciółki w Wielkiej Sali.
- Jakoś nie mam apetytu... Z Ronem w porządku? Widziałam co się stało...
- Mówiłem mu, że to nie jest dobra decyzja no ale.. jakoś się z tego wyliże.Ale nie zmieniaj tematu. Mów co się dzieje. Ostatnio w ogóle unikałaś kontaktu z nami... Nic tylko biblioteka, książki i zadania domowe. Koniec tych wymówek. Mów co jest grane.
Dziewczyna spojrzała na pusty talerz znajdujący się przed nią, a potem znów na Harry'ego.
- Powiedzmy, że.. tak samo jak Ron podjęłam złą decyzję.. tylko.. w trochę innej sprawie. - powiedziała cicho.
- Co masz na myśli? - zmarszczył brwi Zielonooki.
Gryffonka spuściła wzrok. Przecież nie może mu powiedzieć, że złożyła Przysięgę Wieczystą.. i to z Malfoy'em.. i że to był jej pomysł... Jęknęła w duchu na myśl o tym wszystkim.
- Hermiono wiesz dobrze, że mi możesz powiedzieć o wszystkim.. - powiedział Harry.
- Wiem.. ale to.. chodzi o to, że.. - wzięła głęboki oddech - Ja.. muszę pomyśleć. Naprawdę...
Wzięła swoje rzeczy, po czym wstała i odeszła zostawiając Harry'ego samego.

2 komentarze:

  1. Kurcze.. biedny Draco :( :( :( Co to będzie no...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam chciał poznęcać się nad siostrą... co za Draco!!

      Usuń

Pochwal albo skrytykuj, klnij jeśli trzeba i szanuj innych komentujących:)