sobota, 12 stycznia 2013

24. MLA

- Co robisz Hermiona? - zapytał następnego dnia Ron kiedy po śniadaniu wszedł do Pokoju Wspólnego Gryffonów i zastał swoją przyjaciółkę ze stosem książek.
- A.. szukam czegoś od pewnego czasu. W sumie to sama nie wiem czego.. - odpowiedziała zamyślona.
- Dziwna jesteś. - odparł krótko rudzielec przysiadając się.
- Po prostu... Chciałabym znaleźć kilka odpowiedzi.
- Miałem nadzieję, że wybierzesz się z nami do Hogsmeade. Taka piękna niedziela... W tym roku chyba jeszcze tam nie byłaś... - rzekł Ron.
- To prawda ale...
- To idziemy? - zapytał nagle Harry podchodząc do nich.
- Hermiona zostaje. - powiedział Ron - Ale ja jestem gotowy. Chętnie napiję się kremowego piwa.
* * *
Było bardzo ciemno i pusto. Przerażona Gryffonka z trudem przeciskała się przez wąskie szczeliny. Nie wiedziała jak się tutaj ponownie znalazła ale pragnęła jak najszybciej się stąd wydostać. Nie widziała praktycznie niczego i czuła jedynie wilgoć ścian, których się trzymała. Co jakiś czas potykała się o kamienie i stawała na coś co chrupało pod jej stopami. Domyśliła się, że to martwe szczury. W końcu dotarła do zimnego pomieszczenia, w którym już kiedyś była. Jednak czegoś w nim brakowało.
- Posąg. - powiedziała cicho rozglądając się.
Nigdzie nie było ani śladu anioła. Odwróciła się chcąc wrócić i nagle wyrósł przed nią, jakby spod ziemi po czym złapał ją za gardło i zaczął dusić. Próbowała krzyczeć jednak z jej ust nie wydobywały się żadne dźwięki. Nie mogła oddychać i wiedziała, że już dłużej nie wytrzyma...
Nagle podniosła głowę głęboko oddychając. Rozejrzała się. Była w Pokoju Wspólnym Gryffonów. Serce biło jej jak oszalałe. Spojrzała na książkę po czym zamknęła ją i odsunęła od siebie. Przeczytała już tyle różnych książek i wciąż nie mogła dowiedzieć się czym był ten dziwny posąg.. a to tak bardzo ją zastanawiało. Wzięła głęboki oddech, zabrała swoje rzeczy i poszła się przejść po Zamku. Wyglądając przez okno jednej z wieży zobaczyła Malfoy'a, który tak jak wczoraj schodził schodami do domku przy jeziorze (klik).
A więc znowu idzie sam, pomyślała przypominając sobie słowa Jasmin, która powiedziała, że nie powinien bo może zasłabnąć. Pokiwała poirytowana głową i ruszyła w jego kierunku całkowicie zapominając o tym, że jest przecież jej największym wrogiem.

Kilka minut później znalazła się już na dole. Siedział na ziemi opierając się o ścianę z lekko zgiętymi kolanami. Obok niego leżały dwie książki chociaż patrzył gdzieś na drugą stronę jeziora. Wyglądał na zamyślonego.
- A więc tak Ray i Zabini mają na ciebie oko? - zapytała podchodząc do niego.
Chłopak odwrócił się i spojrzał na nią zaskoczony. Co ona tu robi i skąd może to wiedzieć?
- W przeciwieństwie do innych.. szanują to, że chcę być sam. Nie potrzebuję niani. - powiedział spokojnie choć na jego twarzy pojawił się cień lekkiego uśmiechu.
Hermiona prychnęła i usiadła naprzeciwko niego. Chłopak przechylił lekko głowę i zmarszczył brwi patrząc na nią z wyraźnym zdziwieniem.
- No cóż.. - powiedziała wyjmując ze swojej torby książkę i przeglądając ją - ja nie zamierzam mieć cię na sumieniu Malfoy. Wystarczy mi już tych atrakcji.
- Więc zamierzasz mnie pilnować? - zapytał z rozbawieniem.
Podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Tak - odpowiedziała jakby to było oczywiste po czym wróciła do szukania czegoś w książce.
Chłopak oparł głowę o ścianę i zaśmiał się w duchu patrząc gdzieś do góry. Śmieszna z niej istota, pomyślał zdając sobie sprawę, że ani trochę nie przeszkadza mu jej towarzystwo. Nie wiedział czy to wina leków, że z nią rozmawia, ogólnego osłabienia czy jeszcze czegoś innego ale nawet się nad tym nie zastanawiał.
- Co by niby mogło mi się tu stać? - zapytał w końcu.
- Jak to co? - zapytała patrząc na niego - Już schodząc ze schodów mógłbyś stracić równowagę i spaść na sam dół, w najlepszym wypadku złamałbyś sobie kręgosłup, mógłbyś też wpaść do jeziora.. pod lód.. kto by cię wtedy wyciągnął? Teraz też uważam, że siedzisz zdecydowanie za blisko krawędzi i... Przestań się śmiać! - oburzyła się ale sama również nie mogła się nie uśmiechnąć.
Malfoy zdecydowanie był inny niż zwykle. Siedział spokojnie, a na jego twarzy nie było ani trochę tego pogardliwego uśmieszku, a w oczach wrednej satysfakcji. Patrzył prosto na nią uśmiechając się. Wprawdzie lekko i trochę niepewnie ale jednak. W jego oczach Gryffonka dostrzegła ten sam błysk co dnia poprzedniego. Wyglądał naprawdę niewinnie. I słodko, dodała podświadomość Hermiony sprawiając, że na jej policzkach pojawił się różowy rumieniec.
* * *
- Tego mi było trzeba! - powiedział Harry wychodząc z Ronem z Trzech Mioteł.
- To co, kupimy jeszcze kilka czekoladowych żab i wracamy? - uśmiechnął się Ron zaglądając przez szybę do Miodowego Królestwa - Harry? - odwrócił się widząc, że przyjaciel się zatrzymał.
Zielonooki stał przed małym sklepikiem z gazetami. Jego uwagę przykuła strona główna Proroka Codziennego.
- Co jest? - zapytał Ron podchodząc do niego.
Harry pokazał mu główną stronę Proroka Codziennego po czym wszedł do sklepu i po chwili wyszedł z jednym egzemplarzem.
- Włamanie do Ministerstwa Magii? - przeczytał Ron - Co piszą?
- W sumie niewiele, napisali, że włamanie było w nocy z wczoraj na dziś i że na razie nie mogą ujawnić nic więcej. To dziwne, prawda? Ostatnio przecież było jakieś włamanie do banku Gringotta.. tylko nic nie zginęło. Ciekawe czy to ma ze sobą coś wspólnego... Ciekawe czego szukali...
- Jeszcze ten chaos, który ostatnio panuje w Ministerstwie.. po tym jak wyszło na jaw, że Sam-Wiesz-Kto powrócił mają same problemy. Ojciec mówił, że podobno Knot ma już jakieś plany tylko nikomu ich nie ujawnia... - mruknął Ron - Ojciec Malfoy'a cały czas się koło niego kręci. Założę się, że chce wyciągnąć od niego jakieś informacje.
- Ojciec Malfoy'a?! To on wciąż pracuje w Ministerstwie?! Przecież to Śmierciożerca! - oburzył się Harry.
- Nie ma na to żadnych dowodów.. a wiesz jaki jest Knot. Lucjusza zna od dawna.
Harry zamyślił się na chwilę zastanawiając co takiego próbuje dowiedzieć się Lucjusz Malfoy.
- Harry, patrz na to! - zawołał nagle Ron.
- Znaleziono całkowicie zmasakrowane ciała trzech Śmierciożerców, zeszłorocznych zbiegów z Azkabanu... - przeczytał chłopak patrząc ze zmarszczonym czołem na przyjaciela - O co tu chodzi?
- ..ich ciała pocięte na drobne części układały się w litery MLA, a na ścianie widniał napis "Głupi ten kto się sprzeciwia.".
Spojrzeli na siebie.
- Głupi ten kto się sprzeciwia... - powtórzył Ron - Sprzeciwia Sam-Wiesz-Komu?
- Na to wygląda.. czyli co, Voldemort dał ostrzeżenie innym Śmierciożercom? To trochę dziwne... Przecież każdy z nich zna jego moc.
- No właśnie... A poza tym on chyba nie bawiłby się w układanie jakiegoś napisu ze szczątek.. tak myślę.
- Kto więc to zrobił? I co znaczy MLA?
- Nie wiem Harry.. ale nie podoba mi się to. - powiedział cicho Ron.
* * *
W końcu listopad dobiegł końca. Ostatni dzień lekcji przed świętami wszystkim minął niewyobrażalnie szybko. Harry, Ron i Hermiona postanowili zostać w Hogwarcie żeby znaleźć jakieś informacje odnośnie tajemniczego "MLA". Niestety w żadnej książce nie mogli znaleźć absolutnie nic co by wyjaśniało ten dziwny skrót. Za to Prorok Codzienny poinformował ich, że znaleziono ciała pięciu czarodziejów nieczystej krwi, nad którymi unosił się właśnie napis MLA.
Trójka przyjaciół siedziała zamyślona w Pokoju Wspólnym Gryffonów obserwując tańczące płomienie w kominku.
- Pięć czarownic nieczystej krwi. - powiedział Harry - To by pasowało do Voldemorta...
- A co z tym skrótem? Przecież on nigdy się nie podpisywał... Jego jedynym podpisem jest blizna na twoim czole Harry...
- Hermiona ma rację.. - powiedział Ron.
- Słuchajcie.. pójdę jeszcze do biblioteki coś sprawdzić.
- My chyba odwiedzimy Hagrida. Pogadamy z nim o tym, zobaczymy co o tym myśli.
- Świetny pomysł. Widzimy się więc później.

Gryffonka weszła do biblioteki i zaczęła poruszać się między regałami. W końcu dojrzała to czego szukała. Gruba Księga Skrótów Czarodziejskich znajdowała się na samej górze ostatniego regału. Sięgnęła po nią i spojrzała na spis treści. Jednak jedna kartka była naderwana więc musiała wszystko przekartkować. Oparła się o drewniany regał i zaczęła poruszać palcem po kartkach, gdy usłyszała znajome prychnięcie po drugiej stronie. Podniosła głowę i spojrzała przez przerwę między książkami natrafiając na niebieskie spojrzenie Draco Malfoy'a.
- Czemu mnie to nie dziwi.. - mruknął bardziej do siebie szukając jakiejś książki.
- Niby co? -  zapytała Gryffonka patrząc na niego zza regału.
- No właśnie to Granger. - powiedział i zaklął cicho nie mogąc czegoś znaleźć.
- Na dolnej półce.
- Słucham? - zapytał nieprzytomnie rozglądając się.
Hermiona podeszła do niego, sięgnęła po książkę znajdującą się na samym dole i podała mu.
- Właściwości Magicznych Roślin. - przeczytał podnosząc głowę i patrząc na nią - Skąd..
Dziewczyna pokazała palcem na jego torbę, z której wystawał kawałek pergaminu, na którym pisało "Porównaj właściwości Manioszka Żółtego a Melity Górskiej" i odwróciła się żeby odejść, gdy usłyszała za sobą:
- Nie powinnaś spędzać tyle czasu w bibliotece.
Odwróciła się zdziwiona.
- A ty z tego co wiem nie powinieneś chodzić sam. - powiedziała.
- Mówiłem ci, że nie potrzebuję niani. - odparł z lekkim nie-Malfoy'owskim uśmiechem przyglądając się jej.
Pokiwała głową i przewróciła oczami.
- Lepiej się chociaż czujesz? - zapytała.
Blondyn zmarszczył czoło i zamrugał wciąż na nią patrząc i wciąż się uśmiechając.
- Od kiedy interesuje cię moje zdrowie Granger? - zakpił.
- Wnioskuję, że znacznie lepiej.
- Trafna uwaga. - powiedział - Szkoda, że McGonagall i Pomfrey tego nie dostrzegają. - dodał bardziej do siebie.
- Co masz na myśli? - zdziwiła się.
- Tu jest! - usłyszeli nagle Zabiniego, który wyłonił się zza regału - No, już myśleliśmy, że znowu zemdlałeś. Pospiesz się, czekamy przy drzwiach. - dodał nie zauważając Hermiony i poszedł.
- Właśnie to. - powiedział cicho wzdychając i odszedł zostawiając ją pogrążoną w myślach.
* * *
Było ciemno i zimno. Zmarznięty i przemoczony Harry przedzierał się przez krzaki z nadzieją, że uda mu się w końcu wydostać. Po kilku minutach walki z gąszczem udało mu się dotrzeć do małego domku znajdującego się w lesie. W drewnianej chatce paliło się światło, a krople deszczu dudniły uderzając o parapet.
- Nareszcie. - powiedział Harry i ruszył w kierunku frontowych drzwi.
Kiedy jednak podszedł bliżej usłyszał dziwne głosy. Zakradł się cicho do okna i zajrzał do środka. Zasłona była zasłonięta wiec widział tylko cienie poruszających się w środku osób. Stanął w bezruchu uważnie nasłuchując. Ze środka dobiegł go męski przestraszony i zlękniony głos.
- Sprawdzili całą okolicę panie. Nie znaleźli żadnych śladów.
- Każ im szukać jeszcze raz. - odpowiedział drugi głos. Ten także należał mężczyzny ale był zimny, wysoki i lekko zdenerwowany. - Niech sprawdzą sąsiednie domy.
- Sprawdzili domy w całej okolicy panie. Nic nie znale..
- Każ im szukać jeszcze raz! - zawołał zimny głos - Chcę wiedzieć kto zabił Carrowa, Jelkinsa i Deviego! Chcę wiedzieć jak zginęły te szlamy! Chcę wiedzieć kim jest MLA!!
Harry obudził się przerażony ze strachu dygocąc na całym ciele. A więc to nie Voldemort. To nie Voldemort zabił tych ludzi. Ale skoro nie on to.. kto?

7 komentarzy:

  1. Mogłabyś śmiało dorównać samej J.K. Rowling :)

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam ;]

      Usuń
    2. Zgadzam się. Ten blog jest świetny, nie mogę przestać o nim myśleć i co będzie dalej. Czytałabym i czytałabym ♥

      Usuń
  2. Ja natomiast się nie zgadzam

    X.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie sie podoba ^^

    OdpowiedzUsuń

Pochwal albo skrytykuj, klnij jeśli trzeba i szanuj innych komentujących:)